piątek, 18 stycznia 2013
Rozdział V : A tak naprawdę, wszyscy za plecami życzą ci porażki.
Dzisiaj jest szósty grudnia, za cztery dni, lecimy z Ines do Nowego Jorku, na ten pokaz. Teraz jestem niesamowicie podekscytowana i szczęśliwa, że spełnię swoję marzenia. Zarazem bardzo się denerwuję, ponieważ mam tatuaż na nadgarstku, ale jest biały i tylko napis. Tak, zrobiłam sobie biały tatuaż, słowa : To wy tworzycie krąg, a walka się już zaczęła. Uważajcie, bo tak naprawdę, wszyscy za plecami życzą Ci porażki. Mes Que Un Club- Barca. W pracy mi się układa, w szkole też. Oceny na pierwsze półrocze nie będą tak naganne, jak w tamtym roku w Polsce. Na Święta, przyjeżdża do mnie siostra z wujkiem i ciocią. Jeśli chodzi o Gerrard'a to bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Mówił mi że jestem dla niego jak powietrze, bo beze mnie nie mógłby żyć. Pomagamy sobie jak rodzeństwo, chociaż znamy się dopiero miesiąc, więź między nami jest ogromna. Z Pedro próbowałam chodzić, chodziliśmy tydzień, ale uznaliśmy że zostaniemy przyjaciółmi. Nie to że nam się nie układało, ale oboje baliśmy się, że jak się pokłócimy, to nasza znajomość się kończy, a tego nie chcieliśmy. Zendaya i Ines dalej się nienawidzą, a teraz jeszcze bardziej, bo Ines chodzi z Carlos'em, młodym Hiszpanem, który podobał się Zendy. Ojca nie widziałam już dłuższy czas, ale może to i dobrze. Za to wczoraj, kiedy byłam w centrum handlowym, żeby kupić prezenty widziałam Olallę, która ... jest w czwartym miesiącu ciąży, nie wiem czy z moim ojcem, bo nie za bardzo ją słuchałam, wolałam wybierać koszulę dla Pique w spokoju. Pod koniec listopada wygraliśmy pierwszy mecz siatkówki z dziewczynami z Hiszpanii. Dzisiaj jest następny, bardzo się denerwuję. Na trybunach po raz pierwszy będzie Pique, Valdes, Pedo i Puyol. Ines będzie siedziała na ławce, zgłosiła się do podawania wody i ręczników. Tym meczem chyba najbardziej się denerwuję. Gramy z naprawdę bardzo dobrą drużyną, która w Hiszpanii jest na trzecim miejscu, a teraz musimy to wygrać. Siedzę teraz w szatni i myślę nad tym wszystkim, nad czym pracowałam tak długo. Nie mogę tego zaprzepaścić przez jeden mecz. Jak mówiłam na początku, ta piłka albo mnie uszczęśliwi, ale zniszczy moje marzenia. Ona robi co chcę, a mój udział w tym jest taki, żeby tylko ją odbić i pokazać, że nie jestem najmłodszym kapitanem przez przypadek.
- Nie denerwuj się. - Po plecach poklepała mnie Sisi. Sisi to nowa siatkarka, ma dziewiętnaście lat. Przejęła numer dziesięć po mnie, ponieważ chciałam mieć trójkę. Nie pytajcie dlaczego, po prostu wolałam mieć trójkę.
- Łatwo Ci mówić, boję się, że to przegramy, a jak przegramy, to ja się załamie. - Westchnęłam i poprawiłam nakolanniki na moich nogach. Usłyszałyśmy dzwonek, mówiący o rozpoczęciu rozgrzewki. Weszłam do środka. Ines mi pomachała, na co ja zareagowałam tylko lekkim uśmiechem. Szukałam piłkarzy, których szybko znalazłam, bowiem oczywiście Pan Gerrard Pique, siedział na samym przodzie i ciągle dokuczał Valdes'owi.
- O nie, co oni tutaj robią. - Za ramię złapała mnie zafascynowana Selena. Selena ma dwadzieścia cztery lata, a jak na swój wiek, kocha się w Pique. Ona mnie bardzo denerwuję, nie lubi mnie dlatego, że kiedy to ja się pojawiłam, to straciła posadę kapitana.
- Gerrard, przyniosłeś ? - Krzyknęłam na chłopaka i stanęłam na ławce.
- Cześć słoneczko, ładnie Ci w tej bluzeczce. - Wyszczerzył się.
- Wiem, wiem, ale masz ?
- Najpierw buzi tutaj. - Wskazał palcem na swój policzek. Westchnęłam głośno i wyżej wspięłam się na grzeb drabinek. Cmoknęłam tego palanta w policzek i on w końcu dał mi ten naszyjnik. Mam go na szczęście, jedyna pamiątka, którą zostawiła mi mama. Był to malutki aniołek. Nie mogłam go mieć na szyi, więc włożyłam do ochraniaczy. Dziewczyny skończyły się rozgrzewać, mecz za minutę się zacznie.
- Muszę iść. - Przełknęłam głośno ślinę i zeszłam na ziemię.
- Powodzenia. - Krzyknęli piłkarze równocześnie. Podeszłam pod siatkę, żeby podać sobie ręce z sędzią i kapitanką przeciwnej drużyny. Muszę powiedzieć że przy niej, wyglądałam jak anorektyczka. Była wyższa ode mnie, o wiele, miała wielkie mięśnie na rękach. Spojrzałam na swoje, ja takowych nie miałam bo ciężarów nie podnoszę, tylko brzuszki i czasami od święta pompki, dlatego mam mięśnie na brzuchu, ale takie delikatne, jak mówił na to Carles, wręcz seksowne. Patrzyła się na mnie o mało nie wybuchając śmiechem, miałam ochotę przywalić jej w tą krzywą mordę. Nie dość że była brzydka, to jeszcze nie miała jednego zęba z przodu. Ja miałam górny aparat, dlatego że z tyłu nie miałam w ogóle jednego zęba, albowiem siódemki, dlatego chciałam już wszystkie wyprostować, ale ona to już śmiesznie wyglądała. Sztuczne zęby i poobgryzane paznokcie pomalowane niebieskim, zdrapanym lakierem. Ja mam zawsze szilaka, dlatego nigdy nie mam odprysków, spojrzałam odruchowo na swoje, dzisiaj pomalowane na lekki różowy, żeby pasował na jutro. Niech się dzieje co chcę, jak przegramy, to na pewno nie dużo.
- Natalia, Sara. - Przedstawił nas sobie sędzia. Uścisnęłyśmy sobie dłonie, rany jaki ma mocny uścisk. - Jeżeli reszka, to drużyny Panny Schmidt, jeżeli druga strona, drużyna Sary, - Dlaczego na mnie mówił Panna Schmidt ? Poczułam się wyjątkowa. Wypadło na reszkę. Wzięłam piłkę i stanęłam za linią. Mecz miałam rozpocząć ja.
- Nie zawiedź mnie. - Szepnęłam i prze serwowałam piłkę z taką siłą, że ona dała nam już przewagę. Zdziwiona ponownie przymierzyłam się do zagrywki. Znowu zdobyłam punkty tym samym. Sytuacja powtórzyła się chyba z sześć razy, ale niestety następnym razem prze serwowałam z mniejszą siłą i zdołały ją odbić. Niestety nie dało im to nic szczególnego bo po fenomenalnym zagraniu Melany do mnie, zaatakowałam ją tak, prosto w twarz Sary. Ta wściekłość w jej oczach mówiła sama za siebie, posłałam jej spojrzenie typu "to jeszcze nie koniec".
*****
- Małe to to, ale jak nie pierdolnie. - Mówił Valdes, zafascynowany grą Natalii. Wszyscy wiedzieli że jest bardzo dobrą siatkarką, ale nigdy nie widzieli jej w akcji, teraz, mieli okazję.
- A ty coś taki zamyślony ? - Szturchnął zamyślonego obrońcę Carles. Nie wiedział że jego głowę zajmuję drobna blondynka, która odmieniła jego życie. Dużo razy, mówiła mu o tym że bez siatkówki nie mogłaby żyć, za każdym razem myślał że tylko żartuję, ale teraz widział z jaką pasją odnosi się na boisku, z jakim spokojem i miłością dotyka piłki.
- Co ? Ja ? - Wyrwany z pięknego kącika w swojej głowie, spojrzał na Carlesa, który tylko poklepał go po plecach.
- Kiedy jej powiesz ? - Odezwał się Pedro.
- Kiedy powiem co i komu ?
- Mikołajowej że zajebałeś wszystkie prezenty z fabryki, kretynie. - Mruknął bramkarz.
- Natalii, o tym co czujesz. - Spojrzał na niego Puyi.
- Przestańcie, znamy się od dwóch miesięcy, a ona nie wierzy w miłość.
- Jak to nie wierzy w miłość ? - Niemalże krzyknął Pedro.
- Chodziłeś z nią kretynie, powiedziała Ci chociaż raz że Cię kocha ?
- No nie, ale po prostu nie czuła tego do mnie i dlatego się rozstaliśmy szybciej.
- Dobra, pogadamy, kiedy indziej. Oglądajcie, wygrały pierwszą połowę, teraz druga. - Odparł Puyol.
- Baranie, tutaj są sety. - Burknął Victor. Kłócili się jeszcze o ten mecz, ale teraz myśli wysokiego obrońcy Dumy Katalonii, zajmowała szesnastoletnia dziewczyna. Dlaczego codziennie przed zaśnięciem myśli o niej ? Dlaczego odkąd ją poznał nie czuję chyba nic do Shakiry ? Dlaczego, kiedy na niego patrzy i dotyka czuję motylki w brzuchu ? Co ona do jasnej cholery w sobie takiego ma ? Te pytanie zadaję sobie codziennie patrząc w lustro, ale nigdy nie dostaję odpowiedzi.
*****
Jeszcze jedna piłka i wygramy cały mecz. Dostaniemy się do 1/8 finału Pucharu Europy w piłce siatkowej. Oczywiście los drużyny, musi być w moich rękach. Drugi raz z rzędu musi mi się udać, jeśli nie, nie wybacze sobie tego do końca życia. Teraz nic innego nie jest ważne. Teraz jest ten czas. Podrzuciłam piłkę, uderzyłam tak jak na początku spotkania, mocno i pewnie, przeszła przez siatkę, ale facetka ją odebrała, podaję do rozgrywającej, ta do Sary ... która nie trafiła w piłkę, WYGRAŁYŚMY !!! Nie byłam osobą, która bardzo się cieszy z wygranej, ale teraz nie mogłam się opanować. Wszystkie dziewczyny teraz tonęły w uścisku, ze mną w środku.
- Nie duście mnie, wariatki moje kochane. - Krzyknęłam i w końcu uwolniłam się z ich uścisku, nie na długo bo trener podszedł do mnie i też zaczął mnie ściskać.
- Schmidt, bez Ciebie nasza szkoła nie zaszłaby tak daleko, jesteś niesamowita. - Ściskał mnie, a ja oczywiście musiałam się jakoś uwolnić.
- To jest najlepszy prezent na mikołaja, jaki ktokolwiek mógłby nam sprawić. - Pochwaliłam mnie Justyna, moja najlepsza koleżanka z drużyny. - Ktoś na Ciebie czeka. - Szepnęła mi do ucha. Gwałtownie się obróciłam i zauważyłam piłkarzy Barcelony. Mieli na twarzy wielkiego banana, nie wiedziałam gdzie jest Ines, ale zauważyłam ją, jak stała razem z nimi. Pożegnałam się z drużyną i szybko podbiegłam do Pique nich i utonęłam w grupowym uścisku.
- Jesteś niesamowita. - Krzyczał mi do ucha Valdes, za co dostał w łeb. - Ja nie rozumiem kobiet. Prawić komplementy, a te w łeb. - Mówił masując sobie to miejsce.
- Owszem, za komplement dziękuję Ci Victorku, ale nie wrzeszcz mi do ucha. - Ostatnie wyrazy to ja wydarłam się do jego ucha, a ten tylko zrobił trzy kroki do tyłu.
- Chuchro, ale jak nie przypierdoli. - Śmiał się za moimi plecami Gerrard.
- Czy ty właśnie powiedziałeś słowo na H ?
- Nie, na CH. - Pokazał mi język.
- Ty niewdzięczny. - Zaczęłam go gonić po całym korytarzu, ale jakie ja mogę mieć szansę z piłkarzem najlepszej drużyny świata ? Odpowiedz ŻADNE. Więc, może mały szantażyk ?
- Auć. - Krzyknęłam i położyłam się na podłodze, trzymając za udo.
- Co się stało słoneczko ? - Odwrócił się Pique i teraz szedł w moją stronę z troską w oczach.
- Noga. - Zwijałam się z bólu, oczywiście udawałam, ale musiałam jakoś udawać okropny ból.
- W którym miejscu ? - Powiedział klękając nade mną.
- Tutaj. - Wskazałam na miejsce gdzie łapała mnie kontuzja z trudem opanowując śmiech. Piłkarz zmarszczył brwi i dotknął mojego uda. Kiedy Pique mnie dotykał, zawsze przeszywał mnie miły dreszcz, nie wiem dlaczego, ale lubiłam jego dotyk. Przymknęłam oczy, ale zaraz otrzeźwiałam. Cholera, miałam mu coś zrobić, a nie mdleć pod jego dotykiem. Przyciągnęłam go za koszulkę do siebie, tak, aby spojrzał w moje oczy. Zdezorientowany chciał już coś powiedzieć, ale niestety kochanie, Natalia jest mądrzejsza. Uśmiechnęłam się cwaniacko i teraz siedziałam okrakiem na wielkoludzie czochrając jego włosy.
- I kto jest górą ? - Zaśmiałam się. Ten złapał mnie za ręce ze śmiechem, przekręcił tak żeby to on siedział na mnie i łaskotał. Łaskotki miałam dosłownie wszędzie.
- Prze ... Przestań. - Próbowałam cokolwiek powiedzieć przez śmiech.
- Ale ja tak bardzo lubię twój śmiech - Pique także mówił przez śmiech.
- No przestań, ja muszę szesnastego pojechać w kawałku.
- Zapomniałem że będziesz paradować w samej bieliźnie, trzeba było tak od razu. - W końcu ze mnie zszedł i pomógł wstać, ale zapomniał że jest ode mnie o wiele silniejszy i mój nos zaliczył czuły kontakt z jego twardym brzuchem.
- Auć.
- Wybacz. - Pochylił się i cmoknął mnie w czubek nosa.
- No nie wiem, nie wiem. Musisz się postarać. - Pokręciłam głową.
- No dobra. - Jedną rękę położył na moich plecach, drugą na moim policzku. Jego twarz niebezpiecznie się do mnie zbliżała. Miałam 3,2 sekundy na rozmyślenia, za sobą usłyszałam piskliwy głosik. Gerrard niechętnie się odwrócił.
- Co ty tutaj robisz ? - Mruknął niezadowolony na widok trochę wyższej ode mnie blondynki. Może nie miała dużych piersi, ale dzisiaj wyjątkowo je wypchała.
- Jak to co tutaj robię, jedziemy szesnastego grudnia do Kolumbii, na święta. Przyjechałam po Ciebie. - No proszę, królewna śniegu zaczyna swoje ględzenie o Kolumbii, wie że mam wtedy pokaz i Pique jedzie ze mną.
- Wiesz ze szesnastego grudnia jadę z Natalią na pokaz. Mówiłem Ci to już w październiku.
- I ty chcesz pojechać z nią SAM ? - Nie mogłam wytrzymać i najnormalniej w świecie prychnęłam.
- Jedzie też Ines i Pedro. Cesc choruję. - Wydusiłam z siebie zdejmując nakolanniki i zawieszając medalik na szyi. Zawsze z Messim śmialiśmy się z Shakiry, że kiedy jest mowa o Pique to staję się oko w oko z drapieżnikiem. Messi miał tutaj dzisiaj być, ale co poradzę skoro mi się chrześniak rodzi. Tak, tak. Będę matką chrzestną Thiago Messi'ego. Antonella to na prawdę fajna babka, bardzo ją lubię. Często ze sobą rozmawiamy przez telefon. A wracając do drapieżnika.
- To pojedziesz z obcą dziewczyną, niż ze swoją narzeczoną ? - Chciało mi się, Chwila ! Wróć ! Narzeczoną ?
- Jaką narzeczoną ? Chyba coś pominąłem. - Prychnął Gerrard, na co mimowolnie zareagowałam śmiechem.
- Gerrard, ja pójdę się przebrać. - Powiedziałam, kiedy się uspokoiłam.
- Czekamy przy samochodzie. - Uśmiechnął się do mnie tym swoim słodkim uśmieszkiem. Jeszcze coś się kłócili, ale ja weszłam do szatni. Wzięłam prysznic i ubrałam się w czerwone rurki i czarny sweter za tyłek. Uwielbiałam te swetry, miałam ich chyba z miliard. Włosy zostawiłam rozpuszczone, na początku nie mogłam znaleźć moich czarnych trampek, ale przypomniałam sobie że schowałam je do szafki. Kiedy już byłam gotowa, wyszłam z hali i podeszłam do srebrnego Lamborgini należącego do Valdes'a. Widziałam tam wszystkich oprócz Pique, trochę mnie to zmartwiło.
- A gdzie ...
- Pique pojechał z dziunią do domu, wpadnie wieczorem, muszą pogadać. - Szybko wytłumaczył przyjaciela Victor.
- No to co ? Jedziemy na pizzę ? - Zapytał dumny nie wiem z czego Carles.
- Ona woli kebaba. - Uśmiechnął się do mnie uroczo Pedro. Dużo o sobie się dowiedzieliśmy, kiedy byliśmy parą.
- No to na kebaba. - Krzyknęła Ines i wsiadła do samochodu. Nie wiem jak my mielibyśmy się zabrać, jakby był tutaj jeszcze Pique. Ja, Ines i Pedro, jakoż że jesteśmy najmniejsi, siedzieliśmy z tyłu. Carles z przodu, a Victor prowadził. Pewnie ktoś musiał by pójść do bagażnika.
Dojechaliśmy pod bar, gdzie dają najlepsze kebaby w mieście. Wyszliśmy z samochodu i zajęliśmy miejsca w środku. Puyol jako najstarszy poszedł zamówić.
- Czego jesteś smutna ? - Z rozmyśleń wyrwała mnie Ines.
- Ja ? Wcale nie jestem smutna.
- Widzę przecież.
- Martwię się tym pokazem. - Upiłam łyk mojego soku pomarańczowego.
- Nie martw się, będziemy tam, a jak nie daj boże będziesz się przewracała to Cię złapiemy. - Zaśmiał się Rodriguez.
- Dzięki za wiarę we mnie Rodriguez.
- Nie ma za co. - Wypiął dumnie pierś.
_________
Wiem że miał być w środę, ale miałam zawody w piłkę nożną i tak jakoś mi zeszło ;) Muszę się pochwalić, że wygrałyśmy rewanżowe spotkanie z drużyną z Valenci i jako kapitan mogłam odetchnąć, bo z powrotem jesteśmy pierwsze w tabeli szkół.
A Barcelona przedwczoraj zremisowała 2:2 z Malagą w pucharze króla u siebie. Widać było, że Messi się wkurwił przy wyniku 1:0 i wziął sprawę w swoje ręce od linii środkowej ;) I dobrze chłopak zrobił bo gola strzelił, tak samo jak Carles Puyol na 2:1. Tylko o 89 minucie nie będę nawet wspominać. Valdes niestety nie przedłuży kontraktu z Barcą i latem 2014 roku już nie będzie Victorka ;(
Teraz widzimy się dopiero w środę :) Zapraszam na moje inne blogi, których rozdziały pojawią się już dzisiaj ! Miłego czytania :*
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz