sobota, 12 stycznia 2013
ROZDZIAŁ II : Różnica miedzy seksem i miłością jest taka, że seks rozładowuje napięcie, a miłość je wywołuje.
Przepraszam za ewentualne błędy, poprawiłam trochę, bo za długi rozdział, a ja nie mam na razie czasu.
__________________________________
Budzik zadzwonił o szóstej. Wstałam jeszcze zaspana, wyjrzałam przez okno. Jak na Barcelonę przystało, samochody od samego rana krążyły po mieście. Jedni jadą do pracy, drudzy wracają z nocnej zmiany, inni znowu są tu przejazdem albo na mecz FC Barcelony z Levante, który jest dzisiaj na Camp Nou. Santi dzwonił do mnie wczoraj wieczorem i od razu wystawił mnie na głęboką wodę. Mam być na meczach, nawet tych wyjazdowych. Najpierw nie chciałam się zgodzić, mam szkołę, nie mogę jej zaniedbywać. Przekonał mnie dopiero wtedy, kiedy błagalnym głosem mówił że napisze mi usprawiedliwienie z nieobecnych godzin i że załatwi mi najlepsze korepetycje w całej Barcelonie. Miły facet, można się z nim zaprzyjaźnić. Wczoraj, kiedy sobie tak rozmawialiśmy z dwie godziny przez telefon mówił mi o swoich nieudanych związkach. Powiedział mi także różnicę między seksem, a miłością. Różnica miedzy seksem i miłością jest taka, że seks rozładowuje napięcie, a miłość je wywołuje. Będę musiała sobie to zapamiętać. Jeszcze zadzwoniłam wczoraj do babci i opowiedziałam co u mnie słychać. Ona nie wie że zostaję w Barcelonie, myśli że to z czasem mojego wyjazdu na mistrzostwa, ale to nie ma z tym nic wspólnego. Oczywiście, jadę na mistrzostwa, ale nie wracam z dziewczynami. Nie mówiłam jej także co wyprawia ojciec. Codziennie nowa panienka, która tak szybko jak się pojawia, tak znika. Nie mieszam się już w jego sprawy, nie mam zamiaru sobie psuć humoru, ani nie będę się o niego martwić. Będę miała go gdzieś, tak samo jak on ma mnie gdzieś. Z czasem się do tego można przyzwyczaić i uznawać to jako rutynę i nie będzie Cię już to tak bardzo przerażać. Tak jest ze mną. Na pewno jakbym wyszła i nie wróciła to by tego nie zauważył.
Dzisiaj zapowiadał się gorący dzień, więc z szafy wyjęłam czarne spodenki, białą bokserkę i czerwoną marynarkę z logo naszej szkoły, którą musimy nosić. W torbę sportową włożyłam strój na zmianę, czyli białą bokserkę i niebieskie spodenki. Nigdy nie nosiłam szpilek, no może czasami, kiedy musiałam. Było to głównie spowodowane moją kontuzją nogi. Do sukienek zakładałam trampki, ale i tak wyglądałam w nich pięknie, na pewno ładniej niż na obcasach. Do przyjazdu mojej przyjaciółki - Ines, miałam jeszcze godzinę, więc zrobiłam sobie żurawinowej herbaty i usiadłam na parapecie z termoforem między nogami. Mam problemy z pęcherzem. Kiedy jestem w szkole albo gdziekolwiek jestem biorę żurawinowe tabletki, po których od razu mija ból, ale w domu wolę termofor i herbatę, która działa tak samo. Wzięłam do ręki książkę "Dotyk Julii". Nowy zakup, nie miałam jeszcze czasu aby zacząć ją czytać. Musiałam szukać pracy, albo się uczyć, a teraz wszystko się ułożyło. Mogę się rozluźnić i o nic nie martwić. Wracając do Ines, to moja najlepsza przyjaciółka w Hiszpanii. Rozumiemy się bez słów. Jest trochę szalona i głupiutka, po prostu jest jeszcze siedemnastoletnim dzieckiem. Ma czerwony, długie włosy, które przez "przypadek" pomalowała w wakację i nie chcą się zmyć. Jest mojego wzrostu i obie kochamy mecze, chociaż ona chodzi na nie ze względu na mnie, ale już czasami zdarza mi się ją przyłapać na dopingowaniu jej ulubionej drużyny- Atletico Madryt. Jej ojciec jest asystentem trenera w tym klubie. Tak samo jak ja, mamy nie miała, tylko że ona nigdy jej nie znała. Jakbym ja nie poznała nigdy mojej matki, to jak wyglądałoby moje życie ? To pytanie zadaję sobie od czterech lat i odpowiedzi nie mogę znaleźć i prawdopodobnie nigdy nie znajdę.
- Już nie śpisz ? - Powiedział jakiś piskliwy głosik. Spojrzałam w jego stronę, cholera, to ta nowa dziunia ojca, z którą czasami jest, czasami nie jest- Olalla. Jest młoda, ma dopiero dwadzieścia trzy lata i nie powiem, nie jest brzydka, a co najważniejsze, nie jest głupia. Jak ona kogła pokochać mojego ojca, który tak na prawdę jest potworem.
- Jak widać. - Odpowiedziałam popijając herbatę. Kobieta podeszła do okna i zapaliła papierosa. Nigdy nie widziałam jej żeby paliła. - Palisz ?
- Jak widać. - Nie dość że dziwka, to jeszcze mnie małpuję. - Wypiłaś ostatnią żurawinową herbatę ?
- Jak widać. - Kontunujemy zabawę z tymi dwoma, pięknymi i jakże przydatnymi słowami.
- Jesteś samolubna.
- To jest moje lekarstwo, a nie do picia po seksie. - Wzruszyłam ramionami, zebrałam potrzebne rzeczy i wyszłam z mieszkania. Na zewnątrz czekała na mnie Ines.
- Hej. - Wsiadłam do jej srebrnego Porsche Cayman. Muszę sobie zrobić prawo jazdy w najbliższym czasie.
- Cześć piękna. - Uśmiechnęła się do mnie tym swoim słodkim uśmieszkiem. Śmiesznie się czasami uśmiecha, kiedy chcę zrobić słodką minkę, a wychodzi to zwykły dziubek.
- Ciekawy ubiór. - Uśmiechnęłam się i spojrzałam na jej czerwoną spódnicę w niebieską kratkę, białą bluzkę i czerwoną marynarkę z logo Newton High. Wszystko byłoby dobrze, gdyby na głowie nie miała czapki z kaczorem Donaldem. Zaśmiałam się, kiedy mi się przypomniało jak dziewczyna z młodszej klasy myśłała że jest z podstawówk i rzuciła do niej komentarzem czy się nie zgubiła, bo szósta klasa na górze. Wtedy to dopiero włosy jej poczochrała. Może i wygląda na słodką idiotkę, ale na pewno taka nie jest. Jest mądra, kochana, miła i jeśli trzeba wredna, a przywalić też nieźle umię. Polubiłam ją już pierwszego dnia.
- Dziękuję, dzisiaj idę na randkę z Joshem. - No tak, Josh. Wielka miłość Ines od podobno czterech lat i dopiero teraz postanowili się umówić. Ja już wiem że ten związek nie ma sensu i na pewno po jakiśm miesiący by się rozpadł, bo on jak ma jedną dziewczynę, to druga niedługo i lepsza się znajdzie. Mi osobiście nie przypadł do gustu ten chłopak z wiecznie zalotnym wzrokiem i czarno- fioletowymi włosami. To dla niego Ines przefarbowała włosy na czerwony, chce mu pokazać jak jej na nim zależy, ale moim zdaniem to facet powinien się starać o dziewczynę, a nie na odwrót.
- Co ja Ci o nim mówiłam ? - Powiedziałam z nutką irytacjii w głosie, ale kiedy na światłach spojrzała na mnie morderczym wzrokiem, uniosłam ręce do góry i obwieściłam że już daję spokój z tym.
- A ty idziesz dzisiaj masować seksownych piłkarzy ? - Poruszyła znacząco brwiami.
- Czyżbyś zazdrościła ?
- Jakbym miała do wyboru to, albo tą randkę to jednak pierwszy argument bije ten drugi na głowę.
- Te, miłośniku disney'a. Twoja wielka miłość migdali się z Carmen.
- Co ? - I oto moja inteligentna koleżanka zatrzymała się na środku jezdni i szybko rozglądała na wszystkie strony. Ja za to wybuchnęłam głośnym śmiechem, już wiem jaki ma słaby punkt, Natalia, zapisz to sobie.
- Żartowałam idiotko, jeźdź. - Wydusiłam z siebie wycierając łzy z koncików oczu.
- No wiesz. - Odpowiedziała z udawanym oburzeniem. Rozmawiałyśmy jeszcze o innych ciekawych rzeczach, o dzisiejszym sprawdzianie poprawkowym z fizyki i o kartkówce z francuskiego. Także dzisiaj pani od włoskiego mówi wyniki sprawdzianu, muszę dostać piątke, żeby mieć stypendium językowe, ponieważ z nauką języków obcych nie miałam szczególnych kłopotów. Wyszłyśmy z samochodu przed szkołą, nie było dużo ludzi, ponieważ może i to bardzo dobra szkoła, ale ludzie lubią się spóźniać. Przed wejściem czekała na nas, a raczej na mnie Zendaya. Zendaya jest w przeciwieństwie do Ines cichą i nieśmiałą dziewczyną. Obie się nienawidziły, ale raczej ze mną się przyjaźnią. Zendaya ma brązowe, kręcone włosy do ramion, jest wyższa ode mnie i ma piękne niebieskie oczy. Nosi neerdsy, ja noszę soczewki, w przeciwieństwie do niej nie uśmiechają mi się okulary. Nawet w przeciwsłonecznych nie lubię chodzić, wręcz nieznoszę ich. Wszystkie trzy nie jesteśmy hiszpankami. Ja jestem polką, Ines- francuską, a Zendaya- amerykanką.
- Cześć mała. - Puściłam oczko do koleżanki, która na mój widok się uśmiechnęła.
- Hej. - Spiorunowała wzrokiem Ines, po czym ponownie z uśmiechem spojrzała na mnie. - Dzisiaj idę na zakupy po szkole, idziesz ze mną ? - Usłyszałam ciche prychnięcie koleżanki obok. No tak, nie mówiłam jej że mam pracę.
- Nie mogę, dzisiaj idę pierwszy dzień do pracy.
- Masz pracę ?
- Tak. - Podrapałam się po głowie. Ona jest anty- piłka nożna. Piłkarzy nienawidziła tak samo jak wysiłku fizycznego.
- No to opowiadaj jaką. - Wzięła mnie pod rękę tak samo jak przyjaciółka obok. Oczywiście ja miałam najgorzej bo byłam tą po środku, która musi je uspokajać, kiedy się kłócą o byle co.
- No, ten ... - Jąkałam się, nie wiedziałam jak mam jej to powiedzieć. Owszem, mam dużo plakatów z piłkarzami w pokou, ale nigdy nie mówiłam jej że kocham Barcę. - Yy ... O cześć Steven. - Przybiłam piątke z przechodzącym obok mnie młodym hiszpanem.
- Natalia jest masażystką w klubie pilkarskim FC Barcelonie. - Powiedziała z zadziornym uśmieszkiem Ines. Spojrzałam na nią z wyrzutem, sama chciałam wytłumaczyć Zendayi to.
- Co ? - Zapytała, a w jej oczach momentalnie pojawiły się łzy.
- Usiądziemy razem na włoskim to pogadamy. - Spojrzałam na nią błagalnie. Nienawidziła piłkarzy dlatego że jej matka odeszła od niej i ojca i zostawila ich dla piłkarza Arsenalu Londyn, z którym i tak już nie jest. Chciała jeszcze do nich wrócić, ale nie miała szans. Teraz są szczęśliwą rodziną we dwójkę.
***
Teraz siedzę sobie spokojnie z Ines na fizyce, ona poprawiła na dwójkę z jedynki, wszystkich już prawie sroczyca wymieniła, a jeszcze mnie nie. Cholera jak to jest ze Zolientti dostał sprawdzian przede mną ? Nie lubi mnie chyba wredna małpa, a zresztą gówno mnie to obchodzi. Ines oczywiści na przerwie, kiedy dzwonił do niej tata, pokłóciła się z nim o jego nową dziewczynę i na jakiś czas przeprowadza się do mnie. Nie wiem jak ona zniesie mojego ojca, ale wiem jedno. Jeżeli mnie nie będzie w domu, ona też nie będzie mogła tam być. Martwię się o nią, co on mógłby jej zrobić, gdyby została sama. Nie będę ryzykowała mojej przyjaciółki. Najwyżej będzie ze mną chodziła na Camp Nou, a gdybym gdzieś wychodziła pójdzie do Lily- jej siostry. Proponowałam jej żeby się do niej przeprowadziła ale ona tylko się popłakała i za nic nie chcę powiedzieć o co chodzi. Pewnie z nią też się pokłóciła, a wtedy będzie jedno wyjście- biblioteka szkolna, kino lub galeria handlowa. Myśłałam że to ja mam tyle nieszczęścia w życiu, a tak na prawdę, to ona nie ma normalnego życia. Ona jedyna mnie potrafi zrozumieć. Postanowiłyśmy że za dwa miesiące wyprowadzimy się z domów i zamieszkamy na jakieś stancji. Wtedy byłybyśmy razem i nic, ani nikt nie mógłby sprawiać nam problemów. Od jutra zaczynamy poszukiwania mieszkania. W Hiszpanii jeśli ma się trudną sytuacj rodzinną i ma się taki kwitek że można samemu za siebie odpowiadać to można mieszkać samemu, ale wtedy nie można mieć alimetnów od rodziców. Nie wiem jak my sobie damy radę, ale ja mam pracę, ona sobie znajdzie, na pewno damy sobie jakoś radę.
- Schmidt. - Na dźwięk mojego nazwiska wstałam z miejsca i podeszłam do biurka kobiety, która patrzyła na kartkę z niedowierzeniem. - Dwadzieścia trzy punkty na dwadzieścia dziewięc. Czwórka. - Mówiła wpisując do dziennika. Moje gałki oczne uciekły przez okno, a moja szczęka była na podłodze. Dostałam czwórkę z fizyki bez ściągania. Powoli wzięłam kartkę do ręki i sprawdziłam czy nie robi sobie ze mnie jaj, rzeczywiście, czwóreczka na czerwono u samej góry. Usiadłam na swoim miejscu mając wielkiego banana na twarzy.
- Gratuluję. - Dźgnęła mnie długopisem Zendy z uśmiechem, Tylko go odwzajemniłam i schowałam piękną kartkę do teczki rysunkowej.
- To kiedy opijamy słodziutka ? - Zaśmiała się cicho Ines.
- W piąteczek idziemy do Creame. - Odwóciłam się do Zendy, ta na zaproszenie tylko pokiwała twierdząco głową, na co niezadowolona Ines pokręciła głową. - Nie dąsaj się. Co ty tu masz ? - Spojrzałam jej przez ramię. Siedziała na tablecie i przeglądała oferty mieszkalne.
- Chyba wcześniej się przeprowadzamy, wpłaciłam pierwszą ratę. - Pokazała mi mieszkania. Czasami mam ochotę ją udusić, to samo chciałam uczynić teraz, ale kiedy zobaczyłam to śliczne mieszkanie tylko cmoknęłam koleżankę w policzek i uściskałam ją. Umówiłyśmy się że ona zapłaci pierwszą ratę, bo ma lepszą sytuację, a ja będę ją zabierać na każde mecze i będzie siedziała w sektorze dla Vip- ów.
- Jesteś kochana, śliczna i w ogóle.
- Wiem że jestem śliczna, i kochana ale rozwiń to w ogóle. - Strzeliła mi uśmiech a'la reklama pasty do zębów.
- Może w domu, ale kiedy sie przeprowadzamy ? - Oparłam twarz na rękach.
- Dzisiaj. - Wzruszyła ramionami i przepisywała temat z tablicy. Szturchnęła ją lekko, a ta tylko się głupiutko uśmiechała. Nie mogłam się na nią gniewać, ona mnie uratowała przed życiem z ojcem i jego panienkami. Przepisałam temat i punkty z tablicy, ale i tak nie mogłam się skupić. To mieszkanie było piękne, salon, dwa pokoje- mój i Ines, ale ta już mi obwieściła że będzie połowe swojego czasu spędzać ze mną w moim, łazienka oraz kuchnia. Jakie są minusy ? Mieszkamy na ósmym piętrze, obok Camp Nou, czyli blisko mieszkania ojca. Teraz już wiem, że mam swoje życie i on nie ma prawa się do niego wpieprzać. Od dzisiaj zaczynam nowe życie i nie mam zamiaru sobie jego zniszczyć. Od dzisiaj żyję dniem dzisiejszym i nie myślę o jutrze.
Ta lekcja okropnie mi się dłużyła, rozdzieliłyśmy się z przyjaciółką, ta poszła po swoje rzeczy, ja poszłam po swoję. Ma po mnie przyjechać przed pracą, bo randkę z Joshem ma o dwudziestej. Weszłam do mieszkania, ojciec był albo w sklepie, albo w pracy. Olalla się zmyła, ale zostawiła stringi czerwone z lumpeksu. Skąd wiem ? Błagam, jestem modelką bielizny wiem co i jak. Muszę jeszcze pogadać z Alessandrą i Adrianną ale to jak już będę w moim nowym mieszkaniu. Teraz pewnie nie mają czasu, ale już się umówiłyśmy na rozmowę we trójkę na skype o dwudziestej. Co miałabym robić sama, bez mojej duszyczki. Zendy musi się uczyć na hiszpański, chciałam jej pomóc bo ja znam język bardzo dobrze, ale zawsze kiedy próbowałam dawać komukolwiek jakiekolwiek korepetyje, kończyło się to śmiechem i wypiciem piwa, bo ja nauczycielką w życiu nie zostanę. Wyjęłam z szafy moją sportową torbę z FC Barcelony, którą dostałam od brata ciotecznego na urodziny, kiedy miałam trzynaście lat. Oboje z Mateuszem mogliśmy się dogadać jak nikt inny. Był ode mnie starszy o osiem lat, ale więź między nami była prawie tak samo wielka, jak więź między prawdziwym rodzeństwem. Do owej torby spakowałam część ubrań, bo oczywiście wszystkie nie weszły. Wyjęłam kolejną torbę sportową tylko że z Nike. Włożyłam tam pozostałe ubrania, buty i małe rzeczy, które wiedziałam że nie unikną zniszczeniu. Resztę rzeczy wpakowałam w walizkę i pudełko z Chelsea Londyn. Miałam jeszcze godzinkę do pracy, więc przebrałam się w krótkie, śliskie, czarne spodenki i białą bokserkę. Założyłam na siebie bluzę pracownika Barcy, którą wczoraj dostałam od Santiago. Włożyłam moje niebieskie trampki i zrobiłam swojego, jak go nazywa Ines "niesfornego koczka". Założyłam mój identyfikator i wzięłam moją torebkę od C&Cleany. C&Cleany jest nową siecią dodatków, projektuje je Beyonce. Alessandra nie wnikam skąd ją zna, ale dostaję od niej te nowe ubrania, a zresztą niedługo ją poznam. Zamknęłam mój pokój na klucz, jak to zawsze robię, bo nie wiadomo co ojcu odpierdoliło by do głowy jak będzie najebany w cztery dupy. Na stadion miałam pięć minut drogi, na podwórku zobaczyłam Fernando i Raula, w tych koszulkach co wtedy ich widziałam. Pomachaliśmy sobie, ale nie miałam czasu z nimi chwilę porozmawiać, chociaż bardzo chciałam. Było dopiero w pół do szesnastej, ale chciałam jeszcze zobaczyć jaki jest gabinet i musiałam się przedstawić trenerowi, ale Santi zrobił to za mnie.
- Dzień Dobry Panno Schmidt. - Uśmiechnął się ten ochroniarz, który wpuścił mnie wczoraj.
- Dzień Dobry ... Ashley. - Przeczytałam imię na jego plakietce. - Mów mi Natalia. - Rzuciłam przez ramię i puściłam mu oczko. Był wysoki, o wiele wyższy ode mnie. Był czarnoskórym mężczyzną z czarnymi oczami. Wyglądał na miłego człowieka. Szłam prosto korytarzem do gabinetu trenera Villanovy. Wzięłam pięć głębokich wdechów i grzecznie zapukałam w drzwi.
- Proszę. - Usłyszałam niski, męski głos. Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Mężczyzna pisał coś na komputerze i jednocześnie podpisywał jakieś papiery.
- Dzień dobry. - Uśmiechnęłam się nerwowo.
- Natalia Schmidt, tak ? - Spojrzał na mnie, takim strasznym wzrokiem.
- Tak.
- Proszę usiąść. - Wskazał na krzesło na przeciwko siebie. Zrobiłam tak jak kazał, on wyłączył komputer i teraz spojrzał się na mnie.
- Masz być teraz nową masażystką ?
- Tak. - Nic innego nie mogłam z siebie wydusić. Wyglądał na okropnie strasznego.
- Dobrze, nie będę o nic pytać, Santiago wszystko mi o Tobie powiedział. Zaraz zacznie się trening, pójdziesz ze mną i zapoznam Cię z piłkarzami. Muszę Cię uprzedzić że nad nimi trudno zapanować, ale wyglądasz na taką co da sobie z nimi radę. - Jeszcze pracy nie zaczęłam a tu już pochwała ? Ja pierdziu.
- Mam nadzieję. - Uśmiechnęłam się, o dziwo trener także odwzajemnił uśmiech i teraz szliśmy korytarzem na boisko. Ujrzałam piłkarzy, którzy już się rozciągali. Nigdy nie myślałam że obiekty na moich plakatach, będą teraz wypinać swoje tyłki w moją stronę, czuję się jak cholernie najarana, ale pozytywnie.
- Chłopaki, chciałem wam przedstawić naszą nową masażystkę- Natalię. - Czułam się dziwnie, kiedy dwadzieścia par oczu, były zwrócone w moją stronę. - Chłopaków chyba znasz, prawda ? - Zwrócił się w moją stronę, ja tylko kiwnęłam twierdząco głową. Albo mnie uszy mylą, albo słyszałam komentarz na temat mojego "seksownego tyłka". Uniosłam brew i słuchałam jak Tito krzyczy na swoich podopiecznych.
- Mogłabyś mi pomóc w tych papierach ? Jak chłopaki nie mają nic do Ciebie to mogłabyś je poukładać ?
- Oczywiście. - Uśmiechnęłam się i wzięłam dokumenty. Usiadłam po turecku przy miejscu dla trenera i układam datami od najwcześniejszych do najpóźniejszych. Zajmie mi to chyba z godzinę, albo więcej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz