piątek, 18 stycznia 2013
Rozdział V : A tak naprawdę, wszyscy za plecami życzą ci porażki.
Dzisiaj jest szósty grudnia, za cztery dni, lecimy z Ines do Nowego Jorku, na ten pokaz. Teraz jestem niesamowicie podekscytowana i szczęśliwa, że spełnię swoję marzenia. Zarazem bardzo się denerwuję, ponieważ mam tatuaż na nadgarstku, ale jest biały i tylko napis. Tak, zrobiłam sobie biały tatuaż, słowa : To wy tworzycie krąg, a walka się już zaczęła. Uważajcie, bo tak naprawdę, wszyscy za plecami życzą Ci porażki. Mes Que Un Club- Barca. W pracy mi się układa, w szkole też. Oceny na pierwsze półrocze nie będą tak naganne, jak w tamtym roku w Polsce. Na Święta, przyjeżdża do mnie siostra z wujkiem i ciocią. Jeśli chodzi o Gerrard'a to bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Mówił mi że jestem dla niego jak powietrze, bo beze mnie nie mógłby żyć. Pomagamy sobie jak rodzeństwo, chociaż znamy się dopiero miesiąc, więź między nami jest ogromna. Z Pedro próbowałam chodzić, chodziliśmy tydzień, ale uznaliśmy że zostaniemy przyjaciółmi. Nie to że nam się nie układało, ale oboje baliśmy się, że jak się pokłócimy, to nasza znajomość się kończy, a tego nie chcieliśmy. Zendaya i Ines dalej się nienawidzą, a teraz jeszcze bardziej, bo Ines chodzi z Carlos'em, młodym Hiszpanem, który podobał się Zendy. Ojca nie widziałam już dłuższy czas, ale może to i dobrze. Za to wczoraj, kiedy byłam w centrum handlowym, żeby kupić prezenty widziałam Olallę, która ... jest w czwartym miesiącu ciąży, nie wiem czy z moim ojcem, bo nie za bardzo ją słuchałam, wolałam wybierać koszulę dla Pique w spokoju. Pod koniec listopada wygraliśmy pierwszy mecz siatkówki z dziewczynami z Hiszpanii. Dzisiaj jest następny, bardzo się denerwuję. Na trybunach po raz pierwszy będzie Pique, Valdes, Pedo i Puyol. Ines będzie siedziała na ławce, zgłosiła się do podawania wody i ręczników. Tym meczem chyba najbardziej się denerwuję. Gramy z naprawdę bardzo dobrą drużyną, która w Hiszpanii jest na trzecim miejscu, a teraz musimy to wygrać. Siedzę teraz w szatni i myślę nad tym wszystkim, nad czym pracowałam tak długo. Nie mogę tego zaprzepaścić przez jeden mecz. Jak mówiłam na początku, ta piłka albo mnie uszczęśliwi, ale zniszczy moje marzenia. Ona robi co chcę, a mój udział w tym jest taki, żeby tylko ją odbić i pokazać, że nie jestem najmłodszym kapitanem przez przypadek.
- Nie denerwuj się. - Po plecach poklepała mnie Sisi. Sisi to nowa siatkarka, ma dziewiętnaście lat. Przejęła numer dziesięć po mnie, ponieważ chciałam mieć trójkę. Nie pytajcie dlaczego, po prostu wolałam mieć trójkę.
- Łatwo Ci mówić, boję się, że to przegramy, a jak przegramy, to ja się załamie. - Westchnęłam i poprawiłam nakolanniki na moich nogach. Usłyszałyśmy dzwonek, mówiący o rozpoczęciu rozgrzewki. Weszłam do środka. Ines mi pomachała, na co ja zareagowałam tylko lekkim uśmiechem. Szukałam piłkarzy, których szybko znalazłam, bowiem oczywiście Pan Gerrard Pique, siedział na samym przodzie i ciągle dokuczał Valdes'owi.
- O nie, co oni tutaj robią. - Za ramię złapała mnie zafascynowana Selena. Selena ma dwadzieścia cztery lata, a jak na swój wiek, kocha się w Pique. Ona mnie bardzo denerwuję, nie lubi mnie dlatego, że kiedy to ja się pojawiłam, to straciła posadę kapitana.
- Gerrard, przyniosłeś ? - Krzyknęłam na chłopaka i stanęłam na ławce.
- Cześć słoneczko, ładnie Ci w tej bluzeczce. - Wyszczerzył się.
- Wiem, wiem, ale masz ?
- Najpierw buzi tutaj. - Wskazał palcem na swój policzek. Westchnęłam głośno i wyżej wspięłam się na grzeb drabinek. Cmoknęłam tego palanta w policzek i on w końcu dał mi ten naszyjnik. Mam go na szczęście, jedyna pamiątka, którą zostawiła mi mama. Był to malutki aniołek. Nie mogłam go mieć na szyi, więc włożyłam do ochraniaczy. Dziewczyny skończyły się rozgrzewać, mecz za minutę się zacznie.
- Muszę iść. - Przełknęłam głośno ślinę i zeszłam na ziemię.
- Powodzenia. - Krzyknęli piłkarze równocześnie. Podeszłam pod siatkę, żeby podać sobie ręce z sędzią i kapitanką przeciwnej drużyny. Muszę powiedzieć że przy niej, wyglądałam jak anorektyczka. Była wyższa ode mnie, o wiele, miała wielkie mięśnie na rękach. Spojrzałam na swoje, ja takowych nie miałam bo ciężarów nie podnoszę, tylko brzuszki i czasami od święta pompki, dlatego mam mięśnie na brzuchu, ale takie delikatne, jak mówił na to Carles, wręcz seksowne. Patrzyła się na mnie o mało nie wybuchając śmiechem, miałam ochotę przywalić jej w tą krzywą mordę. Nie dość że była brzydka, to jeszcze nie miała jednego zęba z przodu. Ja miałam górny aparat, dlatego że z tyłu nie miałam w ogóle jednego zęba, albowiem siódemki, dlatego chciałam już wszystkie wyprostować, ale ona to już śmiesznie wyglądała. Sztuczne zęby i poobgryzane paznokcie pomalowane niebieskim, zdrapanym lakierem. Ja mam zawsze szilaka, dlatego nigdy nie mam odprysków, spojrzałam odruchowo na swoje, dzisiaj pomalowane na lekki różowy, żeby pasował na jutro. Niech się dzieje co chcę, jak przegramy, to na pewno nie dużo.
- Natalia, Sara. - Przedstawił nas sobie sędzia. Uścisnęłyśmy sobie dłonie, rany jaki ma mocny uścisk. - Jeżeli reszka, to drużyny Panny Schmidt, jeżeli druga strona, drużyna Sary, - Dlaczego na mnie mówił Panna Schmidt ? Poczułam się wyjątkowa. Wypadło na reszkę. Wzięłam piłkę i stanęłam za linią. Mecz miałam rozpocząć ja.
- Nie zawiedź mnie. - Szepnęłam i prze serwowałam piłkę z taką siłą, że ona dała nam już przewagę. Zdziwiona ponownie przymierzyłam się do zagrywki. Znowu zdobyłam punkty tym samym. Sytuacja powtórzyła się chyba z sześć razy, ale niestety następnym razem prze serwowałam z mniejszą siłą i zdołały ją odbić. Niestety nie dało im to nic szczególnego bo po fenomenalnym zagraniu Melany do mnie, zaatakowałam ją tak, prosto w twarz Sary. Ta wściekłość w jej oczach mówiła sama za siebie, posłałam jej spojrzenie typu "to jeszcze nie koniec".
*****
- Małe to to, ale jak nie pierdolnie. - Mówił Valdes, zafascynowany grą Natalii. Wszyscy wiedzieli że jest bardzo dobrą siatkarką, ale nigdy nie widzieli jej w akcji, teraz, mieli okazję.
- A ty coś taki zamyślony ? - Szturchnął zamyślonego obrońcę Carles. Nie wiedział że jego głowę zajmuję drobna blondynka, która odmieniła jego życie. Dużo razy, mówiła mu o tym że bez siatkówki nie mogłaby żyć, za każdym razem myślał że tylko żartuję, ale teraz widział z jaką pasją odnosi się na boisku, z jakim spokojem i miłością dotyka piłki.
- Co ? Ja ? - Wyrwany z pięknego kącika w swojej głowie, spojrzał na Carlesa, który tylko poklepał go po plecach.
- Kiedy jej powiesz ? - Odezwał się Pedro.
- Kiedy powiem co i komu ?
- Mikołajowej że zajebałeś wszystkie prezenty z fabryki, kretynie. - Mruknął bramkarz.
- Natalii, o tym co czujesz. - Spojrzał na niego Puyi.
- Przestańcie, znamy się od dwóch miesięcy, a ona nie wierzy w miłość.
- Jak to nie wierzy w miłość ? - Niemalże krzyknął Pedro.
- Chodziłeś z nią kretynie, powiedziała Ci chociaż raz że Cię kocha ?
- No nie, ale po prostu nie czuła tego do mnie i dlatego się rozstaliśmy szybciej.
- Dobra, pogadamy, kiedy indziej. Oglądajcie, wygrały pierwszą połowę, teraz druga. - Odparł Puyol.
- Baranie, tutaj są sety. - Burknął Victor. Kłócili się jeszcze o ten mecz, ale teraz myśli wysokiego obrońcy Dumy Katalonii, zajmowała szesnastoletnia dziewczyna. Dlaczego codziennie przed zaśnięciem myśli o niej ? Dlaczego odkąd ją poznał nie czuję chyba nic do Shakiry ? Dlaczego, kiedy na niego patrzy i dotyka czuję motylki w brzuchu ? Co ona do jasnej cholery w sobie takiego ma ? Te pytanie zadaję sobie codziennie patrząc w lustro, ale nigdy nie dostaję odpowiedzi.
*****
Jeszcze jedna piłka i wygramy cały mecz. Dostaniemy się do 1/8 finału Pucharu Europy w piłce siatkowej. Oczywiście los drużyny, musi być w moich rękach. Drugi raz z rzędu musi mi się udać, jeśli nie, nie wybacze sobie tego do końca życia. Teraz nic innego nie jest ważne. Teraz jest ten czas. Podrzuciłam piłkę, uderzyłam tak jak na początku spotkania, mocno i pewnie, przeszła przez siatkę, ale facetka ją odebrała, podaję do rozgrywającej, ta do Sary ... która nie trafiła w piłkę, WYGRAŁYŚMY !!! Nie byłam osobą, która bardzo się cieszy z wygranej, ale teraz nie mogłam się opanować. Wszystkie dziewczyny teraz tonęły w uścisku, ze mną w środku.
- Nie duście mnie, wariatki moje kochane. - Krzyknęłam i w końcu uwolniłam się z ich uścisku, nie na długo bo trener podszedł do mnie i też zaczął mnie ściskać.
- Schmidt, bez Ciebie nasza szkoła nie zaszłaby tak daleko, jesteś niesamowita. - Ściskał mnie, a ja oczywiście musiałam się jakoś uwolnić.
- To jest najlepszy prezent na mikołaja, jaki ktokolwiek mógłby nam sprawić. - Pochwaliłam mnie Justyna, moja najlepsza koleżanka z drużyny. - Ktoś na Ciebie czeka. - Szepnęła mi do ucha. Gwałtownie się obróciłam i zauważyłam piłkarzy Barcelony. Mieli na twarzy wielkiego banana, nie wiedziałam gdzie jest Ines, ale zauważyłam ją, jak stała razem z nimi. Pożegnałam się z drużyną i szybko podbiegłam do Pique nich i utonęłam w grupowym uścisku.
- Jesteś niesamowita. - Krzyczał mi do ucha Valdes, za co dostał w łeb. - Ja nie rozumiem kobiet. Prawić komplementy, a te w łeb. - Mówił masując sobie to miejsce.
- Owszem, za komplement dziękuję Ci Victorku, ale nie wrzeszcz mi do ucha. - Ostatnie wyrazy to ja wydarłam się do jego ucha, a ten tylko zrobił trzy kroki do tyłu.
- Chuchro, ale jak nie przypierdoli. - Śmiał się za moimi plecami Gerrard.
- Czy ty właśnie powiedziałeś słowo na H ?
- Nie, na CH. - Pokazał mi język.
- Ty niewdzięczny. - Zaczęłam go gonić po całym korytarzu, ale jakie ja mogę mieć szansę z piłkarzem najlepszej drużyny świata ? Odpowiedz ŻADNE. Więc, może mały szantażyk ?
- Auć. - Krzyknęłam i położyłam się na podłodze, trzymając za udo.
- Co się stało słoneczko ? - Odwrócił się Pique i teraz szedł w moją stronę z troską w oczach.
- Noga. - Zwijałam się z bólu, oczywiście udawałam, ale musiałam jakoś udawać okropny ból.
- W którym miejscu ? - Powiedział klękając nade mną.
- Tutaj. - Wskazałam na miejsce gdzie łapała mnie kontuzja z trudem opanowując śmiech. Piłkarz zmarszczył brwi i dotknął mojego uda. Kiedy Pique mnie dotykał, zawsze przeszywał mnie miły dreszcz, nie wiem dlaczego, ale lubiłam jego dotyk. Przymknęłam oczy, ale zaraz otrzeźwiałam. Cholera, miałam mu coś zrobić, a nie mdleć pod jego dotykiem. Przyciągnęłam go za koszulkę do siebie, tak, aby spojrzał w moje oczy. Zdezorientowany chciał już coś powiedzieć, ale niestety kochanie, Natalia jest mądrzejsza. Uśmiechnęłam się cwaniacko i teraz siedziałam okrakiem na wielkoludzie czochrając jego włosy.
- I kto jest górą ? - Zaśmiałam się. Ten złapał mnie za ręce ze śmiechem, przekręcił tak żeby to on siedział na mnie i łaskotał. Łaskotki miałam dosłownie wszędzie.
- Prze ... Przestań. - Próbowałam cokolwiek powiedzieć przez śmiech.
- Ale ja tak bardzo lubię twój śmiech - Pique także mówił przez śmiech.
- No przestań, ja muszę szesnastego pojechać w kawałku.
- Zapomniałem że będziesz paradować w samej bieliźnie, trzeba było tak od razu. - W końcu ze mnie zszedł i pomógł wstać, ale zapomniał że jest ode mnie o wiele silniejszy i mój nos zaliczył czuły kontakt z jego twardym brzuchem.
- Auć.
- Wybacz. - Pochylił się i cmoknął mnie w czubek nosa.
- No nie wiem, nie wiem. Musisz się postarać. - Pokręciłam głową.
- No dobra. - Jedną rękę położył na moich plecach, drugą na moim policzku. Jego twarz niebezpiecznie się do mnie zbliżała. Miałam 3,2 sekundy na rozmyślenia, za sobą usłyszałam piskliwy głosik. Gerrard niechętnie się odwrócił.
- Co ty tutaj robisz ? - Mruknął niezadowolony na widok trochę wyższej ode mnie blondynki. Może nie miała dużych piersi, ale dzisiaj wyjątkowo je wypchała.
- Jak to co tutaj robię, jedziemy szesnastego grudnia do Kolumbii, na święta. Przyjechałam po Ciebie. - No proszę, królewna śniegu zaczyna swoje ględzenie o Kolumbii, wie że mam wtedy pokaz i Pique jedzie ze mną.
- Wiesz ze szesnastego grudnia jadę z Natalią na pokaz. Mówiłem Ci to już w październiku.
- I ty chcesz pojechać z nią SAM ? - Nie mogłam wytrzymać i najnormalniej w świecie prychnęłam.
- Jedzie też Ines i Pedro. Cesc choruję. - Wydusiłam z siebie zdejmując nakolanniki i zawieszając medalik na szyi. Zawsze z Messim śmialiśmy się z Shakiry, że kiedy jest mowa o Pique to staję się oko w oko z drapieżnikiem. Messi miał tutaj dzisiaj być, ale co poradzę skoro mi się chrześniak rodzi. Tak, tak. Będę matką chrzestną Thiago Messi'ego. Antonella to na prawdę fajna babka, bardzo ją lubię. Często ze sobą rozmawiamy przez telefon. A wracając do drapieżnika.
- To pojedziesz z obcą dziewczyną, niż ze swoją narzeczoną ? - Chciało mi się, Chwila ! Wróć ! Narzeczoną ?
- Jaką narzeczoną ? Chyba coś pominąłem. - Prychnął Gerrard, na co mimowolnie zareagowałam śmiechem.
- Gerrard, ja pójdę się przebrać. - Powiedziałam, kiedy się uspokoiłam.
- Czekamy przy samochodzie. - Uśmiechnął się do mnie tym swoim słodkim uśmieszkiem. Jeszcze coś się kłócili, ale ja weszłam do szatni. Wzięłam prysznic i ubrałam się w czerwone rurki i czarny sweter za tyłek. Uwielbiałam te swetry, miałam ich chyba z miliard. Włosy zostawiłam rozpuszczone, na początku nie mogłam znaleźć moich czarnych trampek, ale przypomniałam sobie że schowałam je do szafki. Kiedy już byłam gotowa, wyszłam z hali i podeszłam do srebrnego Lamborgini należącego do Valdes'a. Widziałam tam wszystkich oprócz Pique, trochę mnie to zmartwiło.
- A gdzie ...
- Pique pojechał z dziunią do domu, wpadnie wieczorem, muszą pogadać. - Szybko wytłumaczył przyjaciela Victor.
- No to co ? Jedziemy na pizzę ? - Zapytał dumny nie wiem z czego Carles.
- Ona woli kebaba. - Uśmiechnął się do mnie uroczo Pedro. Dużo o sobie się dowiedzieliśmy, kiedy byliśmy parą.
- No to na kebaba. - Krzyknęła Ines i wsiadła do samochodu. Nie wiem jak my mielibyśmy się zabrać, jakby był tutaj jeszcze Pique. Ja, Ines i Pedro, jakoż że jesteśmy najmniejsi, siedzieliśmy z tyłu. Carles z przodu, a Victor prowadził. Pewnie ktoś musiał by pójść do bagażnika.
Dojechaliśmy pod bar, gdzie dają najlepsze kebaby w mieście. Wyszliśmy z samochodu i zajęliśmy miejsca w środku. Puyol jako najstarszy poszedł zamówić.
- Czego jesteś smutna ? - Z rozmyśleń wyrwała mnie Ines.
- Ja ? Wcale nie jestem smutna.
- Widzę przecież.
- Martwię się tym pokazem. - Upiłam łyk mojego soku pomarańczowego.
- Nie martw się, będziemy tam, a jak nie daj boże będziesz się przewracała to Cię złapiemy. - Zaśmiał się Rodriguez.
- Dzięki za wiarę we mnie Rodriguez.
- Nie ma za co. - Wypiął dumnie pierś.
_________
Wiem że miał być w środę, ale miałam zawody w piłkę nożną i tak jakoś mi zeszło ;) Muszę się pochwalić, że wygrałyśmy rewanżowe spotkanie z drużyną z Valenci i jako kapitan mogłam odetchnąć, bo z powrotem jesteśmy pierwsze w tabeli szkół.
A Barcelona przedwczoraj zremisowała 2:2 z Malagą w pucharze króla u siebie. Widać było, że Messi się wkurwił przy wyniku 1:0 i wziął sprawę w swoje ręce od linii środkowej ;) I dobrze chłopak zrobił bo gola strzelił, tak samo jak Carles Puyol na 2:1. Tylko o 89 minucie nie będę nawet wspominać. Valdes niestety nie przedłuży kontraktu z Barcą i latem 2014 roku już nie będzie Victorka ;(
Teraz widzimy się dopiero w środę :) Zapraszam na moje inne blogi, których rozdziały pojawią się już dzisiaj ! Miłego czytania :*
sobota, 12 stycznia 2013
ROZDZIAŁ IV : W tych czasach być ogarniętym to wyczyn.
W nocy nie mogłam spać, pewnie dlatego że to w nowym miejscu, ale jedno mnie cieszyło, dzisiaj miałam wolne od zajęć szkolnych. Villanova potrzebuję mnie w Madrycie i o szóstej mam się stawić przed stadionem. Była czwarta, skoro nie mogę zasnąć to lepiej zacznę się już szykować, a jeszcze książki trochę poczytam. Najpierw poszłam do łazienki i wykonałam potrzebne czynności. Wróciłam do pokoju i wyjęłam z szafy koralowe rurki i miętowy sweter za tyłek. Włosy tylko przeczesałam, nie musiałam ich prostować, lubię moje kręcone. Jak sobie chcę zrobić kucyka, koka, warkoczyka to sobie prostuję. Włożyłam moje buty podobne do eskimosek, ale bardziej podobne do ciapów. Może dlatego że były białe w kolorowe wzorki. Nie będę sie zastanawiać nad tym teraz, w moją torebkę włożyłam swoje ubranie na mecz, czyli krótkie, śliskie czarne spodenki, białą bokserkę i bluzę z Barcelony. Poszłam jeszcze powiedzieć Ines, że mnie dzisiaj nie będzie, ona leżała w łóżku i płakała do poduszki.
- Ines, co się stało ? - Usiadłam obok niej na łóżku, za godzinę miałam być obok Camp Nou.
- Bo on .. bo on .. - Nie mogła nic powiedzieć przez łzy.
- Uspokój się Ines, cholera. - Szturchnęłam ją lekko.
- On ma dziewczynę. - Jeszcze bardziej wybuchła płaczem i wtuliła się we mnie.
- Brzydki, okropny, cholerny goth. Jaka znowu go chciała ?
- Car ... Car ...
- Carmen ? - Zdziwiłam się.
- Jebana suka.
- Chociaż ... Brzydki do brzydkiego pasuję. - Wzruszyłam ramionami, a na twarzy Ines pojawił się mały uśmiech.
- Jedziesz zaraz ?
- Tak, kochanie. Ale szykuj się na dziesiątego grudnia, jedziemy do Nowego Jorku. - Dziewczyna zapiszczała i rzuciła się na mnie. Nie powiem, cieszę się że już nie jest smutna przez tego śmierdzącego gotha. Nie jest jej wart. Te piękne chwilę zniszczył dzwonek do drzwi. - Otworzę. - Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Za nimi stał Gerrard Pique.Skąd on wie gdzie mieszkam.
- Hej mała. - Na mój pytający wzrok zaczął mówić wszystko od razu. - Wiem że jeszcze mamy pół godziny, ale przyszedłem po Ciebie wcześniej. Idziemy ? - Posłał mi taki uśmiech, że nawet jakbym nie chciała to i tak się uśmiechnęłam.
- Poczekaj. - Poszłam do pokoju, gdzie zostawiłam torebkę, rzuciłam szybkie cześć do Ines i już byłam na klatce. Zamknęłam drzwi i z Pique zaczęliśmy schodzić na dół. - A mógłbyś mi wytłumaczyć dlaczego idziemy schodami, a nie windą ?
- Dlatego, że ... Sam nie wiem. - Zaśmialiśmy się.
- No dobra, a teraz powiedz skąd masz mój adres ?
- To będzie moja tajemnica. - Ponownie się zaśmialiśmy.
W drodze rozmawialiśmy dużo dosłownie o wszystkim, coraz lepiej się poznawaliśmy. Do Madrytu szybko dolecieliśmy, ja przebrałam się w swoje, piłkarze w swoje i teraz ja siedziałam sobie grzeczniutko na boku, obok miejsca trenera i patrzę jak jak druga połowa jest beznadziejna. Nie dość że jest 0:0 to grają na środku pola. Nie wiem co się z nimi dzieję, chyba nie jara ich czternasto punktowa przewaga nad Realem.
- Co z nimi jest. - Usłyszałam za sobą głos trenera. Spojrzałam jeszcze raz na murawę, kiedy usłyszałam odgłos zachwytu. Teraz Barcelona przedzierała się przez obronę Realu. Messi podał piłkę do Xavi'ego, ten podał górną piłkę do Pique, a ta znalazła się w siatce. Teraz cała Barcelona cieszyła się szczęściem piłkarzy, ja tylko się uśmiechnęłam, nie jestem taką osobą, która jak padnie gol wstaję i skaczę jakbym miliard euro wygrała. Po prostu cieszę się w duchu. Po pięciu minutach piłkę w siatce umieścił Messi i było 2:0. Ostatecznie mecz skończył się wynikiem 6:0 dla FC Barcelony po golach : Pique, Messi, Tello, Pedro i ponownie Messi. Barca nie tylko wygrała ten mecz z Realem, ona zmiażdżyła go, upokorzyła Madryt. W drodze powrotnej wszyscy cieszyli się jak dzieci, nawet Villanova postarał się o uśmiech.
- To idziemy na imprezkę ! - Krzyknął Alexis, który dzisiaj zaliczył dwie asysty.
- O tak. - Tym razem krzyknął Valdes, który obronił rzut karny, wykonywany przez Cristiano Ronaldo.
- Pani od masażu idzie z nami. - Objął mnie Pedro, który bądź co bądź, już troszkę z Fabregasem zabalował.
- Pani od masażu zaraz Cię uderzy, jeżeli twoja ręka pójdzie jeszcze dwa centymetry w dół. - Powiedziałam szturchając go lekko.
- Grabisz sobie u Natalii. - Zaśmiał się Jordi Alba. Wszyscy okazali się być fajnymi i śmiesznymi ludźmi. Nawet David'a polubiłam. Są zwykłymi ludźmi, którzy nie myślą tylko i wyłącznie o sobie. Jednak impreza tak trochę się nie udała, ponieważ niektórzy nie mieli ochoty zobaczyć się z fanami Realu Madryt. Nie to że się ich bali, ale woleli zacisze domu. Oczywiście cudowny Leo, powiedział żeby pójść do Natalii. Nie wiedziałam ani nie podejrzewałabym go o taką szczerość. Bynajmniej powiedział że chciałby pooglądać co mam w szafie i czy na pewno nie lubię Madrytu bo z fascynacją patrzyłam na Sergio Ramos'a, Iker'a Casillas'a i Mesut'a Ozil'a. No przystojni są, ale nie wybaczę im że od razu mówili że wolę Madryt. Możemy pójść, Ines tylko sie ucieszy. Jechaliśmy w piątkę. Ja, Messi, Pique, Pedro i Fabregas. Ich chyba najbardziej polubiłam, ale szkoda że nie ma Valdes'a, Alexis'a i Alby. Oni też są spoko. Kierował Gerrard swoim nowiutkim Audi, podjechaliśmy pod mój blok i jakoś starałam się ich uciszyć, żeby się ogarnęli, ale jak to skomentował Messi w tych czasach być ogarniętym to wyczyn. Miał rację, to w ich wykonaniu musiał być nie mały wyczyn, więc najzwyczajniej w świecie zagroziłam że ich nie wpuszczę, jak nie będę wchodzili cicho. Poskutkowało. Padło gdzieś tak koło dwudziestej czwartej, może jeszcze moja ukochana koleżanka nie śpi. Otworzyłam drzwi najciszej jak potrafiłam i wpuściłam tych idiotów do środka. Pokazałam gdzie jest mój pokój i gdzie mają pójść, a sama udałam się do pokoju śpiącej Ines.
- Piękna. - Krzyknęłam jej do ucha.
- Kurwa, Schmidt- wariatko, nie wkurwiaj mnie, wiem że wygraliście, ale ja śpię. - Przetarła zdenerwowana oczy.
- Te, Castle, ja Ci chłopaków z Barcelony pod nos podstawiam, a ty mnie od wariatek, no wiesz. - Udawałam oburzenie i powoli kierowałam się do drzwi. Obok mnie stała już Ines z szeroko otwartymi oczami. Uroczo wyglądała w opasce na włosach, krótkich, śliskich, różowych spodenkach i o dwa rozmiary większej koszulce z Atletico. - No wiem że się cieszysz, ale w tej koszulce pójdziesz ? - Skrzyżowałam ręcę na klatce piersiowej.
- Chodź już, bo nie wytrzymam. - Wypchnęła mnie z pokoju z taką siłą, że nie wiedziałam że jej tyle ma.Tak, Ines Castle weszła do mojego pokoju w koszulce z Atletico, wtedy, kiedy Pique wyciągał z szuflady moje czarne stringi od Victoria's Secret. Cała bielizna, którą mam jest z VS.
- Gerrard ty zboczony palancie. - Krzyknęłam, kiedy mierzył moimi majtakami w Messi'ego.
- Natalia, to ty tutaj jesteś ? - Szybko schował je do szafki, a na jego twarzy pojawiły się rumieńce.
- Nie, nie ma mnie, to tylko sen. - Przewróciłam oczami.
- Piękny sen. - Wymamrotał Pedro.
- Dobra panienki, nie zachwycajcie się moją piękną bielizną, to jest moja współlokatorka, a zarazem najlepsza przyjaciółka- Ines Castle, ona was zna więc nie trzeba jej przedstawiać. Ma koszulkę z Atletico dlatego że jej ojciec jest asystentem trenera. Życiorys potrzebny czy już mogę pójść po piwo ?
- Idź po to piwo bo mnie suszy. - Wyszczerzył się Fabregas jak głupi do sera. Wytknęłam mu język i poszłam do kuchni, w poszukiwaniu gingers'a. O jest i Lech, a dam im polskiego piwa, niech wiedzą co najlepsze. Wzięłam dziesięć puszek i wróciłam do pomieszczenia. Teraz Ines żywo dyskutowała z Gerrard'em o ... moim tyłku.
- I ty przeciwko mnie ? - Prychnęłam do Ines, która szybko się odwróciła.
- No pokaż jak robiłaś na imprezie, kiedy się upiłaś, pamiętasz ?
- Nie. - Odezwałam się, chociaż bardzo dobrze wiem, o jaką imprezę jej chodzić.
- Pamiętasz, kiedy przyjechałaś do Barcelony i jak się poznałyśmy. Wtedy zerwałaś z Kendall'em i poszłaś się najebać. Potem tak Cię melanż poniósł że tańczyłaś na blacie baru i ruszałaś tyłkiem lepiej niż Shakira. No pokaż.
- Spieprzaj. - Wytknęłam jej język i upiłam łyk napoju z mojej puszki.
- No pokaż. - Maślane oczka ze strony Fabregas'a, nieźle.
- A zatańczycie potem wy tak samo ? - Uśmiechnęłam się.
- Okej. - Obiecał Pique i usiadł wygodniej na moim ŁÓŻKU. Grzebie mi w majtkach i jeszcze na moim łóżku się wyleguję, no żal mi faceta, po całej linii.
- To patrzcie. - Wstałam i zrobiłam ten swój ruch, swoim seksownym tyłeczkiem. A ile było przy tym śmiechu. Nawet nie zauważyłam, jak Pedro to nagrał.
- Rzeczywiście robisz to lepiej niż Shakira. - Odezwał się Gerrard z bananem na twarzy. Zaraz, zaraz, wait, czy Shakira to nie jest jego dziewczyna ? Dlaczego przyszedł do mnie, a nie po wygranej od razu do niej ? On jedyny z Messi'm mają partnerkę, ale Antonella jest w Argentynie, a Shakira w Barcelonie. O co chodzi do cholery ? Nie będę się teraz nad tym zastanawiać, pomartwię się jutro.
- Jakbym nie wiedziała. Teraz wy. - Wskazałam na chłopaków i włączyłam kamerę, razem z moją przyjaciółką wypchnęłyśmy Pedro i Pique z mojego łóżka i razem na nim usiadłyśmy. Teraz chłopcy kręcili tyłkami przed kamerą, a po pijaku śmiesznie im to wychodziło. Barcelona potrafi, olle ! Jako że jesteśmy płci pięknej, miałyśmy w zwyczaju piszczeć, ale tak cichutko żeby pana Randie'go nie przebudzić. Miał chyba ze sto lat, ale trzymał się nieźle. A szkoda ... Ja mu na prawdę bardzo dobrze życzę, ale wolałabym żeby nie przychodził co chwilę, jak usłyszy najcichszy hałas, ale czekaj, wróć. Chłopaki wydzierają się jakby co najmniej w klubie byli, a nikt nie przyszedł ze skargą. Dziwi mnie to, ale może wiedzą że tutaj są piłkarze Blagurany. Cieszę się że nie przeszkadzają.
- No chłopaki. - Klaskałyśmy z Ines.
- Podobało się ? - Poruszył brwiami Pedro.
- Szalenie. - Zaśmiała się Ines.
- Dobra, opijajmy moją czwórkę ze sprawdzianu z fizyki. - Otworzyłam drugie piwo i pociągnęłam długiego łyka.
- Czwórka ze sprawdzianu z fizyki ? - Zakrztusił się Cesc.
- Ja z fizyki wiem tylko tyle że można aluminium pokolorować. - Otworzył szeroko oczy Pique.
- Jakiś ty niedouczony. - Zaśmiał się Messi.
- A ty może lepszy ?
- Te, piłkarze, wiem że trudno wam opanować testosteron, ale uspokójcie się. - Mówiła całkiem poważnie Ines.
- Ja chcę zdjęcie z Natalią. - Powiedział z słodkim wyrazem twarzy Pedro.
- Ja też. - Krzyknęli wszyscy zgromadzeni w pokoju.
- Ta, jedną ręką będziecie trzymać moje zdjęcie, a drugą o mnie myśleć. - Pedro w tym czasie spadł z krzesła, Fabregas się zakrztusił, Pique zaniemówił, a Messi dostał ataku śmiechu. - Ty Ines też. - Mruknęłam na rozbawioną przyjaciółkę.
- Ja już to robię, kochanie. - Cmoknęła mnie w policzek.
- No chodźcie, chodźcie. - Zaśmiałam się i tak robiliśmy sobie zdjęcia, potem było coraz bardziej śmiesznie, bo oczywiście Pique usiadł na nodze Pedro, który trzymał za rękę Messi'ego i kwiczał z bólu, a zarazem Leo miał wyraz twarzy WTF. Mam chyba ze sto zdjęć z tymi piłkarzami, przy najbliższej okazji je wywołam i powieszę na ścianie,
Najśmieszniejsze zdjęcie było, kiedy to Pedro usnął dosłownie na mnie, to znaczy wcześniej wyżalał mi się o czymś, nawet nie wiem o czym i przytulał się do mojego brzucha, ja głaskałam go po głowie i śmiałam się jednocześnie z żartów Cesc'a. Ale wracając do zdjęcia, to on usnął na mnie, a ja usnęłam na kolanach Pique i Ines zrobiła nam zdjęcie. To będzie w ramce na sto procent. Rozmawialiśmy o wszystkim o związkach, rodzinie, moich pucharach, meczach. Nawet powiedziałam im o tym że jestem aniołkiem Victoria's Secret, na co Pique zapowiedział że on i Fabregas jadą ze mną, bo Pedro jedzie do rodziny, a Messi do Antonelli. Co mogę zrobić, no pojadą ze mną, meczy nie będzie, a oni dojadą piętnastego grudnia. Dowiedziałam się też, że Gerrard'owi nie idzie dobrze z Shakirą, że nie wie czy cokolwiek do niej jeszcze czuję. Ona jest w trasach, on tutaj. Podobno nie docenia tego, że on nie może jeździć z nią do Kolumbii bo ma tutaj mecze i jeszcze ta akcja z udawaną ciążą Shakiry. Podobno chciała tym zwrócić na siebie tylko jego uwagę, a kiedy kazał jej zrobić badania to powiedziała że się pomyliła. Nie wiem, jak mądra kobieta mogłaby coś takiego zrobić. Osobiście uwielbiam Shakirę, zawsze uważałam ją za wzór do naśladowania, na koncercie nawet jednym byłam, ale z tego co mówią chłopaki to jest zadufaną w sobie egoistką. Nawet dla swojego własnego dziecka nie ma czasu. Nie znam jej osobiście, więc stosuję się do tego co mówią mi chłopcy, nawet Gerrard nie mówi o niej dobrze. Dowiedziałam się też o tym, że Fabregas'owi z jego partnerką też nie wychodzi, pewnie dlatego że jest od niego o pięć lat starsza, a Shakira jest starsza od Gerrard'a o dziesięć lat. Nie wiem po co z nimi są, skoro tak o nich mówią, nie rozumiem takich ludzi, którzy na siłę próbują ratować związek, a wiedza że nic z tego nie będzie. Tego nie rozumiem i cholera, chyba nigdy nie zrozumiem. Rozmawialiśmy też o drużynie i reprezentacji. Nieźle się upiłam, ale pamiętam chyba wszystko, ale nie. Pamiętam to co się działo do trzeciej rano, potem już nic. Wiem że zasnęliśmy grubo po szóstej rano. Około godziny jedenastej obudziłam się z okropnym bólem głowy. Nie dość że mi bania pękała to jeszcze zaczęłam się śmiać. Pique leżał obok mnie na łóżku, Ines spała na kanapie, Fabregas oparty o drzwi od pokoju, Messi z Pedro leżeli na podłodze "przecinając" się. Nie chciałam ich obudzić, więc cichutko na paluszkach, próbowałam wyjść z pokoju, ale Cesc na prawdę mi to utrudniał. No cóż, z nim nie będę walczyć. Wyjęłam z szafy czarne leginsy, białą bokserkę i lekko różowy sweterek za tyłek. Tak jak delikatnie potrafiłam, odsunęłam Cesc'a od drzwi, ale ten człowiek jest ciężki, po za tym, że nigdy nie odsuwałam, chociaż nogą, takiego "czegoś" to jeszcze puszki od piwa hałasowały tak, że bolała mnie głowa. Co najbardziej mnie zdziwiło, to dwie puste butelki wódki. Ja pierdziele, co tutaj się wczoraj działo. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam sie w rzeczy, które przyniosłam ze sobą z pokoju. Zrobiłam sobie kucyka i weszłam do kuchni. Nie mogłam znaleźć żadnej tabletki od bólu głowy, byłam bardzo niska, a szafki były wysokie, dlatego czekał na mnie podwyżnik od Ines. Taki co mają dzieci, kojarzycie chyba. No to stanęłam na nim i wyjęłam tabletki przeciwbólowe i jakiś proszek na kaca. Zaparzyłam ich dokładnie sześć i postawiłam na blacie. Swój zaczęłam powoli pić, przydałoby się coś do jedzenia. Co by tutaj zrobić. Przecież ja gotować kompletnie nie umiem.
- Wody. - Odwróciłam się i zobaczyłam strasznie wyglądającego Katalończyka.
- Na blacie. - Mruknęłam do Pique. Ten podszedł do niego, wziął szklankę i usiadł na przeciwko mnie. Wpatrywaliśmy się w siebie może z pięć minut bez słowa. - Co się dokładnie wczoraj stało ?
- Chciałbym wiedzieć. - Podrapał się po głowie. - Ale Messi i Pedro śpią śmiesznie. - Oboje się zaśmialiśmy, ale to było złym pomysłem, bo bania niewyobrażalnie nas bolała.
- Nie macie dzisiaj treningu, nie ? - Zapytałam.
- Nie, nie mamy. Dzisiaj ja Cię porywam. - Uśmiechnął się.
- A gdzie ?
- Niespodzianka.
- Ale nie będzie alkoholu ? - Spytałam błagającym głosem.
- Nie, niech twoja piękna główka się o to nie martwi. - Mówił rozbawiony Gerrard. Gdzie ten niewyżyty piłkarz chce mnie ze sobą zabrać. - Mamy ubrania w moim samochodzie. Mieliśmy coś na przebranie na imprezę, ale skoro nic z tego nie wyszło to pójdę po nie i oni i ja się przebierzemy i w ogóle będzie fajnie, nie ?
- Mówisz językiem, aśenaebałem. - Pokręciłam głową. Chłopak tylko się zaśmiał i wyszedł na chwilę z mieszkania. Mimowolnie zaczęłam się śmiać, jezu, jak ten człowiek śmiesznie mówi jak jeszcze jest pod wpływem. Nagle gwałtownie podniosłam głowę, co zaraz pożałowałam. Będą musieli spać u mnie jeszcze jeden dzień, przecież nikt nie może pójść piechotą, bo za daleko, a zresztą kibice. Samochodem nie pojadą bo pijani, Ines pijana i nie odwiezie, a taksówki dzisiaj nie jeżdżą bo jakieś święto, sama nie wiem jakie, nawet mnie to nie interesuję za bardzo. Gezas, będę musiał się z nimi męczyć jeszcze cały dzisiejszy dzień. Westchnęłam głośno, kiedy usłyszałam że Gerrard wrócił.
- Mogę skorzystać z łazienki ?
- Pewnie. Ale mam tylko damski szampon.
- Przeżyję. - Zaśmiał się i zniknął w łazience. Myślałam tak, co zrobić do jedzenie, przecież ja kompletnie nie umiem gotować. Ines śpi, ale nie pozwolę jej nic robić pod wpływem bo jeszcze sobie palca odetnie, albo sama nie wiem co może sobie jeszcze zrobić. Wiem, może Pique umie, spał sobie u mnie wygodnie na łóżeczku to się odwdzięczy. Po pół godzinie wyszedł z łazienki. Wyglądał nieziemsko w czarnych rurkach i białym T-shirtem z złotym napisem "nike". Nie powiem, ale dzisiaj to przeszedł samego siebie.
- Umiesz gotować, piękny ? - Uśmiechnęłam się i oparłam o blat. Ten tylko z uśmiechem podszedł do mnie i jedną ręką oparł się o blat, a druga niebezpiecznie dotykała moich włosów. Uniosłam pytająco brew, w tej chwili się ode mnie odsunął.
- Umiem tylko naleśniki.
- No to dawaj. - Uśmiechnęłam się i usiadłam na blacie. Mojej pomocy nie chciał, bo jak to powiedział, zrobi to lepiej. Za to dostał po głowie. Ciągle myślami wracałam do tego wydarzenia sprzed kilku minut. Dlaczego tak się na mnie patrzył, tak dziwnie i czemu w ogóle do mnie podszedł tak blisko ? Już nie wiem nawet co myślę, język w głowie mi się plącze. Co chwilę wybuchaliśmy głośnym śmiechem, ale to i tak nie obudziło tych pijaków. Z tego co się dowiedziałam do Ines wyjęła tą wódkę, kiedy ja usnęłam z Pedro, a kiedy się obudziłam to piłam z gwinta. Nigdy nie piłam wódki z gwinta, malibu i martini tak, ale nigdy wódkę. Nie będę drążyć tego tematu, pogrążony Real został, zadanie wykonane, jakże piękny był mój debiut jako masażystki. Nie dość że sobie siedziałam spokojnie bo nie było żadnych kontuzji, to jeszcze podziwiałam gołe klaty piłkarzy po meczu. Życie to jednak jest piękne. Do kuchni wszedł nieżywy Pedro i bez słowa przytulił się do mnie.
- Przepraszam, ja nie chciałem, nie gniewaj się na mnie. - Pogłaskałam go po głowie na której za chwilę złożyłam skromnego całusa. Przejął się chłopak.
- Nic się nie stało.
- Stało się, przepraszam. - Podniósł głowę i zrobił maślane oczka.
- Nie gniewam się. - Uśmiechnęłam się, nie mogłabym się gniewać na tego dzieciaka.
- Jesteś kochana. - Znowu wtulił się w mój brzuch, nie wiem czemu, ale lubiłam jak ktoś tak robił.
- I chyba za dobra dla niektórych.
- Spróbuj. - Powiedział Gerrard podchodząc do mnie i wciskając mi do ust kawałek naleśnika na widelcu.
- Muszę powiedzieć, że to najlepsze naleśniki jakie w życiu jadłam. - Uśmiechnęłam się do Pique, momentalnie odwzajemnił mój uśmiech i teraz patrzyliśmy sobie w oczy. Nie wiem, czemu zawsze jak je widzę, to cały świat momentalnie przestaję istnieć.
- Pójdę się umyć, dzięki za ciuchy Pique. - Z krainy błękitu wyrwał mnie głos Pedro, który niechętnie odsunął się ode mnie. Młody napastnik też ma piękne oczy, tylko on ma zielone. Usiadłam przy stole, reszta zjawiła się w ekspresowym tempie. Zjadłam jednego naleśnika, nie mogłam więcej, może dlatego że trzyma mnie okropny kac.
- Pedro, ile ty tam będziesz siedział ? - Darł się co chwilę Fabregas, który dostał drzwiami od Rodriguez'a.
- Już. - Wyszedł ubrany w beżowe rurki z niskim krokiem i zielony T-shirt z niebieskim napisem "adidas".
- WoW. - Otworzyłam szeroko oczy, wyglądał na prawdę przystojnie.
- Ty wyglądasz śliczniej. - Cmoknął mnie w policzek i usiadł obok mnie. W oczach Pique, widziałam ... zazdrość ? Czy on jest o mnie zazdrosny ? Muszę się przekonać.
- Podobają mi się twoje spodnie. - Zaczęłam, kontem oka spoglądając na obrońce.
- Na prawdę ? A mi się podobają twoje włosy. - Mówiąc to odgarnął mi kosmyk włosów z twarzy. Zrezygnowałam z kucyka. Uśmiechnęłam się i wstałam z krzesła.
- Idę na komputer, idzie ktoś ze mną ?
- Ja pójdę. - Nie spodziewałam się że dwoje w tym samym czasie zgodzą się pójść ze mną na komputer.
- To chodźcie. - Uśmiechnęłam się i siadłam na łóżku w swoim pokoju włączając laptopa. Zaraz obok mnie znaleźli się piłkarze. Po lewej stronie Pique, a po prawej Pedro. Przeglądałam twitter'a, nic się nie działo, na facebook'u tak samo było nudno. Wpadłam na pomysł żeby poczytać polski serwis plotkarski- pudelek. Na nim także nie było nic ciekawego. Zrezygnowana zamknęłam komputer i odłożyłam go na półkę, nagle zadzwonił telefon Gerrard'a.
- Muszę odebrać. - Kiedy wstawał, zauważyłam że na ekranie migało zdjęcie Shakiry. Zabolało, nie wiem czemu, ale zabolało.
- Więc ... - Zaczął nieśmiało Pedro, delikatnie chwytając mnie za rękę. - Co dzisiaj robimy ?
- Sama nie wiem, Pique chciał mnie gdzieś zabrać.
- Pique ... - Nagle chłopak posmutniał. Nie mogłam patrzeć, kiedy tak się czymś zamartwia. Najzwyczajniej w świecie pociągnęłam go za rękę tak, aby leżał obok mnie. Przytuliłam się do niego i słuchałam, jak miarowo biję jego serce. Pedro czule głaskał mnie po głowie, był taki słodki, taki czuły. Wiem że mogę na nim polegać.
- Mogę Cię o coś zapytać ? - Oparłam głowę o jego klatkę piersiową.
- Pytaj o co chcesz maleńka.
- Czemu się tak mną przejmujesz ?
- Bo jesteś dla mnie kimś ważnym. - Na te słowa moje serce po prostu zmiękło. Jak można stać się dla kogoś ważnym po dwóch dniach znajomości. Może to właśnie jest prawdziwa przyjaźń.
- Kocham Cię, Pa. Tak na pewno jestem u Cesc'a. Pa. - Usłyszałam głos Gerrard'a. Teraz wiem, że on ją kocha i na pewno on wróci do niej i będą szczęśliwą parą, ponownie. Głośno westchnęłam i ponownie przytuliłam się do piłkarza.
ROZDZIAŁ III : To wy tworzycie krąg, walka się już zaczęła.
Nie poprawiłam wszystkim błędów, ale połowę tak ;)
______________________________________________
- Cholera. - Powiedziałam pod nosem, minęło już pół godziny, a ja nawet do połowy nie doszłam. Myślałam że to będzie szybko, ale jednak się rozczarowałam. Praca spokojna, fajna, nie męczę się ani nie nudzę, patrzę od czasu do czasu na piłkarzy, lepsze to niż siedzenie w gabinecie i nudzenie się. Ponownie spojrzałam na piłkarzy, którzy ćwiczyli rzuty wolne i karne, kiedy nieśmiało podszedł do mnie piłkarz trochę wyższy ode mnie. Jakże moje zdziwienie było, kiedy zobaczyłam najlepszego piłkarza świata- Leo Messiego. Uniosłam wzrok i zobaczyłam że siada obok mnie.
- Jesteś Natalia, tak ? Ja jestem Leo. - Uśmiechnął się i podał mi rękę, którą momentalnie uścisnęłam. Pierwszy piłkarz, którego znam już tak na ty, to Messi, ale faza.
- Coś się stało ? - Spytałam, kiedy na jego twarzy pojawił się grymas bólu.
- Tak, ostatnio boli mnie bark, nie wiem dlaczego.
- To przyjdź za pół godziny do mojego gabinetu, spróbuję Ci pomóc. - Uśmiechnęłam się i wróciłam do papierów. Uradowany napastnik odszedł na boisko do kolegów, którzy co chwilę spoglądając na mnie coś mówili. Czyżby wysłali biednego Messiego na zapoznanie się ? Dzieciaczki. Wreszcie po tej męce z papierami, trening dobiegł końca, podałam papiery Tito i otworzyłam drzwi mojego gabinetu. Jakie to piękne mieć na drzwiach swoje imię i nazwisko. Ściany miały kolor intensywnego granatowego. Miał wielkie okno, jak drzwi balkonowe, które wychodziły na murawę, stąd będę mogła widzieć wręcz wszystko. Nie powiem że mi się to nie podoba. Na środku było duże, machoniowe biurko z laptopem i kartami każdego zawodnika. Usiadłam przed owym biurku na czarnym, kręconym krześle i zaczęłam pisać sms'y z moją siostrą- Caroliną. Ostatnio nasze kontakty się ociepliły i opowiedziałam jej o minionych wydarzeniach. Ona także bardzo lubiła ten klub i bardzo się ucieszyła że będę mieszkała osobno. Ona została w Polsce i uwolniła sie od tego alkoholika. Po około, dwudziestu minutach usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę. - Powiedziałam odpisując na sms'a. Do pomieszczenia wszedł wcześniej umówiony Messi. - Hej. Usiądź. - Wskazałam na krześle. Usiadł na przeciwko mnie. - To powiedz co Ci jest dokładnie. - Mówiłam czytając kartę piłkarza.
- W czwartek tamtym tygodniu, na meczu z Alaves uderzyłem barkiem w bramkę i od tej pory czasami mnie boli, to nie jest taki ostry ból, tylko taki lekki, ale przeszkadza mi to.
- Zdejmij koszulkę i pokaż w którym miejscy najbardziej. - Chłopak zdjął koszulkę, miał umięśnione ciało, nie jak Cristiano Ronaldo- którego bardzo nie lubiłam, miał takie w sam raz, takie co mi się podobało. Założyłam rękawiczki i podeszłam do niego.
- Chyba tutaj. - Pokazał mi miejsce na w okolicach prawego ramienia. Położyłam w tym miejscu dłoń i lekko przycisnęłam. Rzeczywiście było coś nie tak, to miejsce było rozgrzane i całe sine.
- Musisz pójść na prześwietlenie, najlepiej, kiedy zrobisz to teraz i zaraz przyjdziesz.
- Okej, będę za dwadzieścia minut. - Powiedział i udał się w stronę gabinetu prześwietleń. Zadzwoniłam do Ines, żeby przyjechała po mnie za godzinę.
- Hej malutka, sprawy się skomplikowały, opowiem w domu, przyjedziesz za godzinę ?
~ Jakiś przystojniak Cię gdzieś zabiera ?
- No pewnie że tak. - Powiedziałam z ironią.
~ Dobra, opowiesz za godzinkę. Buzi, buzi. - Przycisnęłam czerwoną słuchawkę. Wpisałam wizytę Leo w karcie i swoje podejrzenia, kiedy ponownie ktoś zapukał do drzwi. Zaraz, przecież niemożliwe żeby wyrobił się w pięć minut, no ale może to ktoś inny.
- Proszę. - Spojrzałam w drzwi, do środka wszedł wysoki mężczyzna, nie chciałam nawet wstawać. Przy nim wyglądałabym jak malutka dziewczynka. Miał ciemne blond włosy i te piękne błękitne, wiecznie roześmiane oczy. Nie ma to jak stać oko w oko ze swoim ulubionym piłkarzem. - Tak ? - Uniosłam jedną brew po chwili niezręcznej ciszy.
- Ten ... Yyy ... No bo ... - Podrapała się po głowie. Jąkał się tak śmiesznie że próbowałam się nie roześmiać.
- No bo ... ? - Uśmiechnęłam się, piłkarz momentalnie go odwzajemnił, nie wiem czy wiecie, ale ma zajebiście słodki uśmiech.
- Bo z chłopakami pomyśleliśmy, że skoro jesteś tutaj nowa, to pójdziesz z nami jutro do klubu ?
- Do klubu ? - Analizowałam te dwa słowa. Jutro piątek, o szkołę się nie muszę martwić. - Ale ty wiesz że ja mam szesnaście lat ?
- Spokojnie, ze mną Cię wpuszczą. To jak ? - Zastanowiłam się przez chwilę, przecież Ines miała pójść ze mną do Cream'a. Nie chcę jej wystawić.
- No nie wiem. - Nagle te błękitne oczy zrobiły oczy kotka ze Shrek'a. Jakbyście je widzieli to od razu na wszystko byście się zgodzili. - No dobra. - Zgodziłam się.
- Super. To napisz mi swój numer telefonu i się jeszcze jutro zgadamy. - Podał mi swój telefon. Mamy ten sam telefon. Wpisałam swój numer i oddałam telefon obrońcy. - Dzięki, do jutra. - Powiedział i wyszedł z pomieszczenia. Nie wiem co mi Ines zrobi, ta mała małpka, ale na pewno nie mogłam odmówić tym oczom. Siedziałam tak czytając karty piłkarzy, szczególnie skupiłam się na Carles'ie Puyol'u i David'zie Vill'i, ta dwójka miała najwięcej skomplikowanych kontuzji. Do pokoju po pół godzinie wszedł Leo. Schowałam karty do szafki i podeszłam do chłopaka, który wręczył mi zdjęcia.
- Przepraszam, że to trwało tak długo, ale David też robił zdjęcia.
- Nic się nie stało. - Powiedziałam nerwowo. Ze zdjęcia wskazywało na to, że bark jest obity, ale niw wybity, jakby przyszedł wcześniej, teraz nic by go nie bolało, ale wygląda na to, że trzeba mu zapisać serie masaży przez dwa tygodnie, a potem pomyślimy co trzeba robić dalej.
- Coś się stało ?
- Nic strasznego. Bark nie jest wybity, ale trochę uszkodzony. Będziesz musiał przychodzić na masaże codziennie, po treningu, przez dwa tygodnie.
- Kamień spadł mi z serca, już myśłałem że go wybiłem. - Westchnął. Na jedgo twarzy było widać że mu ulżyło.
- Leo, dlaczego nie przyszedłeś z tym wcześniej do Santiego ?
- No bo wiesz, nie przychodziliśmy do Santiego, dlatego że ... Dlatego że wiesz, no on jest gejem i nie czuliśmy się komfortowo. - Powiedział nieśmiało, na co ja tylko wybuchłam śmiechem.
- Przecież chyba by was nie zgwałcił ?
- A kto go wie ? - Teraz to i on zaczął się śmiać. Po jakiś pięciu minutach się uspokoiliśmy, a mnie aż brzuch rozbolał z tego wszystkiego. Nie są zadufanymi w sobie piłkarzykami bez poczucia humoru i co to nie ja. Przynajmniej Gerrard i Leo tacy nie są.
- Dobra, idź mi stąd i się przygotuj do jutrzejszego meczu z Realem. - Wstałam i zabrałam torebkę. Ines już czekała przed wejściem.
- Ale na te masaże to do Ciebie, nie ?
- Tak, do mnie. Przecież nie pozwolę żeby mi piłkarzy gwałcił. - Wyszliśmy z pomieszczenia i szliśmy równym krokiem do wyjścia. Dziwne, przy wyjściu stała jakaś ruda dziewczyna, około dwudziestu ośmiu lat. Miała nie przyjemny wyraz twarzy, wręcz okropny. Co tu robi niby taka dziunia ? Ona ma być ochroniarzem ? No niezły joke. Przeszliśmy obok niej z Messi'm, a ona zlustrowała mnie wzrokiem z nienawiścią. Nie dość że okropna, to jeszcze to pokazuję. Kiedy byliśmy już na bezpiecznej odległości musiałam go zapytać o tą dziunię.
- Kto to jest ?
- Ona ? Pani ochroniarz ? - Zaśmiał się. - Luna, dziwna laska. Chcę wyrwać jakiegoś pikarza, ale jej to nie wychodzi. Jej ojciec jest właścicielem galeri handlowej tutaj na rogu i ona uważa się za niewiadomo kogo.
- Aha. - Pokiwałam głową i zobaczyłam czekającą na mnie przyjaciółkę, stała przy swoim porsche z szeroko otwartymi oczami. - Ja już lecę, koleżanka na mnie czeka.
- A będziesz jutro w klubie ? Podobno Pique Cię zaprosił.
- Będę. - Uśmiechnęłam się. - Pa.
- Cześć. - Podeszłam do samochodu koleżanki.
- Czy to był Lionel Messi ? Najlepszy piłkarz świata, trzykrotny zdobywca złotej piłki, argentyńczyk ? - Wymieniała informacje na jego temat, a ja słuchałam ją z otwartymi ustami. Uwielbia Atletico Madryt i Radamela Falcao, ale o Messim wie dosłownie wszystko. Wie jakie kiedykolwiek w życiu miał kontuzję, na jakich meczach strzelił najwięcej bramek. Aż mnie dosłownie zatkało.
- STOP. - Krzyknęłam. - Lubisz Messi'ego ?
- Kocham go !!! Myślisz że skoro jestem francuską to nie mogę być całym moim sercem za Argentyną ?
- Myślałam już że kochasz Barcę. - Zaśmiałam się cicho.
- Coś ty, Barcę ze względu na Ciebie toleruję. - Uśmiechnęła się tym swoim "dziubkiem". Wsiadłyśmy do samochodu i właśnie teraz kierowałyśmy się do mojego domu po rzeczy, jest grubo po osiemnastej, pewnie ojciec albo śpi, albo gzi się z jakąś panienką. Nie chciałam żeby moja przyjaciółka to widziała.
- Pójdę sama.
- Nie ma mowy, pomogę Ci i weźmiemy się na raz. Kochanie nie przejmuj się, nic mnie nie zadziwi. - Położyła mi rękę na ramieniu i obie weszłyśmy na klatkę schodową. Winda jak zwykle nie działała, ale to menelom nie przeszkadzało żeby w niej spać, jak ich żona nie chciała wpuścić do domu. Drzwi były otwarte, czyli pewnie jest panienka. Pewnym krokiem ruszyłam do swojego pokoju, gdzie były trzy torby i jedno pudełko. Podałam pudełko i jedną torbę Ines, a drugie wzięłam sama. Spojrzałam jeszcze raz na to pomieszczenie, gdzie miałam osiem lat, kiedy ostatnim razem tutaj byłam. Było wesoło, smutno, kiedy stłukłam kolano na podwórku odbijając piłką o ścianę. Ta kamienica kiedy tętniła życiem, a teraz co ? Nic nie zostało z tego wesołego życia rodzin. Zostały tylko napisy na ścianach i kłódki na poręczach, mówiące o zawartym związku. Nie chciało im się chodzić na most, więc zrobili sobie taką poręcz związków. Ciekawi mnie ile z tych kłódek przetrwało. Na pewno nie wiele. Zostawiłam ojcu kartkę, niech wie, że się wyprowadzam i co mi zrobił. Położyłam ją na blacie w kuchni obok butelki wódki, którą trzymałam pod łóżkiem nie wiem czemu.
Tato,
Dobrze wiesz, że nią miałam, ani nie miałabym z Tobą życia. Nawet nie widziałam Cię trzeźwego od trzech tygodni. Po śmierci mamy, zmieniłeś się. Nie jesteś już tym kochającym ojcem, który był dla mnie ideałem mężczyzny. Stałeś się potworem, wiesz dlaczego ? Jeśli nie miałeś kasy na wódkę, mogłeś po prostu pożyczyć, jak nie chciałeś zarobić, ale nie, przecież byłam taka ładna i musiałam się prostytuować. Ja miałam wtedy trzynaście lat człowieku. Mogłam pojechać do babci, ale zawsze myślałam że się zmienisz, że jutro będzie lepiej. Zazdrościłam moim koleżankom, które miały ojca, które miały jakiekolwiek poparcie ze strony rodziców. Ja nie mam rodziców. Dla mnie umarłeś tak jak mama. Chciałam żebyś wiedział że się wyprowadzam, znalazłam dobrą pracę i nie, nie będę Cię odwiedzała. Mam nadzieję że nigdy w życiu Cię już nie spotkam. Zostawiam Ci jedyną twoją miłość. Pozdrów swoje dziwki. A i jeszcze jedno. Mama nie zginęła przeze mnie. Zrozum to wreszcie. Natalia.
Bez słowa wyszłam z mieszkania kłapiąc drzwiami, wątpię żeby mnie usłyszał, przecież nie słyszał, kiedy błagałam o pomoc, kiedy Ci faceci mnie gwałcili. Nie słyszał tego, on słyszał tylko głos w swojej głowie, który prosił o wódkę. Nie obchodziło go co się ze mną dzieję. Najchętniej chciałby żeby zginęła tak jak matka, ale nie. Nie dałam mu takiej radości. Kiedyś zobaczy że został sam, że nie ma nikogo do pomocy. Karolina też już ma go dość i nie ma zamiaru wysyłać mu pieniędzy. Ale teraz przestaję o nim myśleć, przestaję myśleć o tamtym życiu. Teraz zaczynam nowy rozdział, a stary spalę.
Wjechałyśmy windą na ósme piętro. Ines miała już kluczę, spotkała się z notariuszem dwie godziny temu. Teraz wręczyła mi jeden kluczyk, swój miała z breloczkiem Atletico Madryt i Kaczorem Donaldem, a trzeci schowała w dziurze obok okna, którą za chwilę zakryła. Ma jednak dziewczyna banię, nie powiem że nie.
- Gotowa zacząć całkowicie nowy rozdział w swoim życiu ? - Zapytała podekscytowana i otworzyła drzwi.
- Wow. - Powiedziałyśmy jednocześnie. To wygądało jeszcze lepiej niż w internecie. Oglądałyśmy pokoje, w moim pokoju były meble z białego drewna. Pięknie grały z odcieniem ciemnego granatu. Było biurko obok wielkiej szafy. Przy oknie było łóżko, a obok niego komódka. Większe półki były po drugiej stronie pokoju. Muszę zacząć się rozpakowywać.
*****
- Leo, Leo cholera czekaj. - Krzyczałem na swojego kumpla. Cholernie szybko chodził, nie wiem jak on to robi, ale chyba za dużo ćwiczeń na stepecze.
- Gerrard ? - No wreszcie się odwrócił. - Co chcesz ?
- Od razu co chcesz ? A czy ja muszę coś chcieć, żeby pogadać z kumplem. - Zaśmiałem się.
- Raczej Pique, tak.
- No dobra. Chodzi o tą nową masażystkę, Natalię. - Zacząłem, ale Messi ma wrodzone przerywanie innym ludziom.
- Fajna jest.
- To już sam wiem, ale słuchaj. W piątek idziemy na tą imprezę do Creame. No i ją zaprosiłem. Ja nie wiem czy ona chciałą tam pójść bo tak, nie była zadowolona, może mówiła Ci coś o tym ? - Kurde, do tego doszło że muszę się tłumaczyć Lionel'owi. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale kiedy zobaczyłem tą dziewczynę, cały świat przestał istnieć.
- Masz Shakirę. - Czy usłyszałem w jego głosie irytację ?
- Nie układa nam się ostatnio, chyba będę musiał to zakończyć.
- I tak od razu, kiedy zauważyłeś Natalię, tak ? - Zrobił tą swoją podejrzliwą minę.
- Dobra, gadaj czy coś mówiła.
- Pytałem się jej czy idzie, powiedziała że tak i nic innego. - Wzruszył ramionami i zaczął iść.
- Nic, a nic ? - Zdziwiłem się.
- Nic.
- Leo, idziemy na piwo.
- Ale Antonella.
- Antonella nie ucieknie. - Pociągnąłem go w storonę baru. On się zna lepiej na kobietach, musi mi coś powiedzieć o Natalii. Nie zdążyłem jej dobrze poznać, ale jej włosy są takie ładne i te jej oczy. Nie wiem dlaczego ta szesnastolatka zrobiła na mnie takie cholerne wrażenie.
*****
Zawiesiłam błękitną firankę, przebrałam pościel z zwykłej bieli na granatowy odcień z herbem FC Barcelony na środku. Położyłam na łóżku błękitny koc. Na podłodze była biała wykładzina, więc dywan nie był mi potrzebny. Na półkach poustawiałam ramki do zdjęć, książki do szkoły, książki które czytałam lub czytam, oraz inne duperele. Ubrania poukładałam, trochę ich także włożyłam do worka. Po co trzymać coś w czym się nie ma zamiaru chodzić ? Nie jestem jak Zendaya, ona trzyma tyle tych ciuchów, nawet te, które wie że nigdy nie założy, ale żal jest jej wyrzucić. Na ścianie przykleiłam duży plakat z wszystkimi graczami Barcy, obok tego powiesiłam koszulkę Messi'ego i Ronaldhinio. W komodzie były szklane drzwiczki, tam znajdowały się moje puchary za : najlepszy atak, najlepszą zagrywkę, najlepszy blok, najlepsze prowadzenie grupy, najlepszego gracza sezonu 2011/12. Miałam też dwa srebrne i trzy złote medale międzyszkolne, ale to z czasów gimnazjum i podstawówki. Czułam się wspaniale widzieć mój pokój, który sama urządziłam i teraz już wiem, że nigdy w życiu nie pozwolę, żeby ktoś wchodził mi na głowę. Razem z Ines wydałyśmy okrzyk że skończyłyśmy.
- No lala, pokaż swój ... WoW. - Powiedziałam zszokowana. Ines miała cukierkowo różowy pokój z brązowymi meblami, takie same jak u mnie, tylko brązowe. Na ścianie powiesiła plakat Argentyny i Atletico Madryt. Na łóżku miała pościel z Atletico, a na półkach były figurki gwiazdek disney'a z Svarowskiego. Na gwiazdkę dostałam od niej szklaną figurkę Myszki Miki, która dumnie stoi za szklanymi drzwiczkami obok naszego wspólnego zdjęcia.
- Wiem, jestem zajebista. - Mówiąc to opadła na czerwoną wykładzinę.
- Jesteś zajebista. - Położyłam się obok niej.
- Jestem zmęczona, chodźmy zrobić sobie coś do jedzenia. - Jednym ruchem podniosła mnie do pionu. Czy mówiłam już że trenuję karate i koszykówkę ? Mimo wzrostu jest bardzo dobrą koszykarką i ma na razie jeden brązowy medal za triki z piłką. Nie wiedziałam że można robić takie rzeczy z twardą piłą.
- Ale co ? - Jąknęłam, kiedy weszłyśmy bo białej kuchni. Była tam nowoczesna, srebrna lodówka. Była kuchenna płyta, dobrze, bo gazowej nie lubię. Była mikrofalówka, toster, zmywarka, półki i ekspres do kawy. Ekspres do kawy, tak, to jest to.
- Zrobimy ... Mam ochotę na coś niezdorwego, zjemy dzisiaj spaghetti chilli. - Wyjęła makaron, puszkę pomidorów i papryczki chilli.
- Jak chcesz, ja wstawiam wodę. - Z zielonej szafki wyjęłam garnek i włałam do niego wody. Położyłam na płycie i czekałam aż pojawią się, jak to zawsze mówiła moja siostra "bąbelki". Nastpnie wrzuciłam makaron rurki. Nigdy nie brałam tego długiego, nie lubię i tyle. Sosem zajęła się koleżanka, niesamowicie gotuję, to jest jej nowa pasja, zaraz po koszykówce. - Ale i tak będę musiała zrobić o pięćdziesiąt więcej brzuszków.
- Przecież ty nie masz brzucha. - Mówiła jedząc spaghetti w salonie. Salon miał ściany koloru czerwonego. To był taki krwisty czerwień, czarna, skórzana kanapa i czarny stolik na wielką plazmę. Kupiłyśmy sobie na urodziny też Xboxa 360 Kinect. Miał to być prezent dla mnie, ale moja kochana przyjaciółeczka, dużo z niego korzysta. Na ścianie był czarnymi literami napisany napis : To wy tworzycie krąg, a walka się już zaczęła. Podobało mi się to stwierdzenie. Musze je zapamiętać. Co ja mówię, będę je widziała codziennie. Na półce z książkami umieściłyśmy tam nasze wspólne zdjęcia, oraz jakieś inne ze wspomnieniami.
- Wiem, ale muszę dbać o linię, przecież grudzień jest już blisko. Zobacz już się zaczyna zimno, jest listopad. - Wskazałam na telewizor gdzie była prognoza pogody, codziennie ma padać deszcze ze śniegiem. Hiszpania to piękny kraj, ale jak pada, to na prawde pada nieźle.
- Ale zabierzesz mnie ze sobą, nie ?
- No pewnie że Cię zabiorę. - Zaśmiałam się i usłyszałam dzwonek do drzwi. - To do Ciebie. - Mówiłam zbierając nasze talerze i uruchamiając zmywarkę. Ta jak oparzona wytarła buzię i podeszła do drzwi. Słyszałam jakieś miłe słówka i w naszym domu już był ten koleś.
- Siema. - Mówił teraz do mnie, ja tylko mu kiwnęłam głową.
- Poczekaj w salonie, muszę się przebrać. - Przymilała się do niego Ines i pociągnęła mnie za rękę do swojego pokoju. - Pomóż mi, nie wiem w co mam sie ubrać. - Panikowała.
- A gdzie idziecie ?
- Do kina. Na "Piątek Trzynastego". - Kurwa, zabiera pannę na ten stary film, ma koleś tupet. Podeszłam do szafy, wyjęłam z niej czarne leginsy i tunikę za tyłek. Była biała i miała na przodzie karykaturę Kopciuszka i Królewny Śnieżki.
- Masz królewno. - Zaśmiałam się i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Jesteś wielka. - Powiedziała i cmoknęła mnie w policzek. Zaczęła się szybko przebierać co jeszcze bardziej mnie bawiło. Zrobiłam jej warkocza i podałam jej czarne eskimoski, aby takie miała normalne, ciepłe buty. - Anioł nie dziewczyna. Pa. - Powiedział i już jej nie było. Pokręciłam tylko głową i zamknęłam się na klucz i zamek. Weszłam do swojego pokoju, żeby odpalić laptopa. Zrobiłam sobie żurawinowej herbatki, wzięłam do ręki książkę, laptopa i w kocu usiadłam przy zgaszonym świetle na łóżku. Tak, wiem że się wzrok psuję, ale ja tak lubię, raz na jakiś czas można. Na twitterze zauważyłam że śledzą mnie wszyscy piłkarze Blagurany, to mnie rozśmieszyło, z dwoma się zapoznałam tak na prawdę, a wszyscy tak nagle zaczynają mnie śledzić. Wzruszyłam tylko ramionami i odebrałam połączenie od Ambrocio i Limy.
- Hej. - Powiedziałyśmy razem w tym samym czasie co wywołało napad śmiechu.
~ Jeju, jakaś ty piękna. - Zachwycały się na co tylko kiwnęłam głową.
- STOP. - Krzyknęłam i uciszyłam je. - Teraz ja opowiadam co u mnie. Więc tak z Ines stwierdziłyśmy, że zamieszkamy razem. Jak pomyślałyśmy tak zrobiłyśmy i już jestem w moim pięknym, nowym domku na ósmym piętrze obok mojego cudownego Camp Nou. Ojcu zostawiłam kartkę z opisem jak mi spieprzył życie i wyszłam trzaskając drzwiami. Dostałam czwórkę z fizyki ze sprawdzianu z czego się cholernie cieszę i jutro idę do Creame z piłkarzami Barcelony, a zaprosił mnie Gerrard Pique. Poznałam i polubiłam dzisiaj Leo Messi'ego i jest pysznie. A co u was ? - Słuchały mnie z szeroko otwartymi ustami. Zaskoczyłam ich, zaskoczyłam samą siebie, ale muszą zrozumieć że ja nie potrafiłabym żyć razem w jednym mieszkaniu z człowiekiem, który mnie bił i kazał sie porstytuować. Coś jeszcze mówiły że się o mnie martwią, ale pogdakały, pokazałam im przez kamerkę mieszkanie i znowu usiadłam w swojej pięknej pozycji na łóżku.
- A jak tam pokaz ? Wybrałyście sobie bieliznę ? - Zapytałam upijając łyk napoju.
~ Sobie i tobie też. Kochanie zaczynasz jeden pokaz i kończysz jeden, w każdym bierzesz udział, a w dwóch dwa razy, czyli wychodzi na to że będziesz miała ... dziesięć kompletów. - Mówiła dumna z siebie Adrianna.
- Od razu na głęboką wodę. - Udawałam oburzenie.
~ Musimy pokazać że jak na szesnastolatkę jesteś niesamowicie seksowna i zajebista. - Krzyknęłam Alessandra. Jak ja kocham te dziewczyny. Nie dość że kochane to jeszcze czasami jak trzeba to zachowują się jak psychicznie chore.
- Tak, tak. - Zaśmiałam się. - Kiedy mam przyjechać bo w końcu nie wiem, a chcę ze sobą wziąć Ines.
~ Pokaz jest szesnastego grudnia, więc przyjedź dziesiątego, okej ? - Spytała Adrianna.
- Okej. Wiecie co, jestem śpiąca, idę spać. Pa.
~ Dobranoc słoneczko. - Powiedziały obie i się rozłączyłyśmy. Wyłączyłam laptopa i poszłam do łazienki żeby się wykąpać. Po drodze wzięłam koszulkę FC Barcelony z Busquets'em. Mam nadzieję że jutro będzie lepszy dzień.
ROZDZIAŁ II : Różnica miedzy seksem i miłością jest taka, że seks rozładowuje napięcie, a miłość je wywołuje.
Przepraszam za ewentualne błędy, poprawiłam trochę, bo za długi rozdział, a ja nie mam na razie czasu.
__________________________________
Budzik zadzwonił o szóstej. Wstałam jeszcze zaspana, wyjrzałam przez okno. Jak na Barcelonę przystało, samochody od samego rana krążyły po mieście. Jedni jadą do pracy, drudzy wracają z nocnej zmiany, inni znowu są tu przejazdem albo na mecz FC Barcelony z Levante, który jest dzisiaj na Camp Nou. Santi dzwonił do mnie wczoraj wieczorem i od razu wystawił mnie na głęboką wodę. Mam być na meczach, nawet tych wyjazdowych. Najpierw nie chciałam się zgodzić, mam szkołę, nie mogę jej zaniedbywać. Przekonał mnie dopiero wtedy, kiedy błagalnym głosem mówił że napisze mi usprawiedliwienie z nieobecnych godzin i że załatwi mi najlepsze korepetycje w całej Barcelonie. Miły facet, można się z nim zaprzyjaźnić. Wczoraj, kiedy sobie tak rozmawialiśmy z dwie godziny przez telefon mówił mi o swoich nieudanych związkach. Powiedział mi także różnicę między seksem, a miłością. Różnica miedzy seksem i miłością jest taka, że seks rozładowuje napięcie, a miłość je wywołuje. Będę musiała sobie to zapamiętać. Jeszcze zadzwoniłam wczoraj do babci i opowiedziałam co u mnie słychać. Ona nie wie że zostaję w Barcelonie, myśli że to z czasem mojego wyjazdu na mistrzostwa, ale to nie ma z tym nic wspólnego. Oczywiście, jadę na mistrzostwa, ale nie wracam z dziewczynami. Nie mówiłam jej także co wyprawia ojciec. Codziennie nowa panienka, która tak szybko jak się pojawia, tak znika. Nie mieszam się już w jego sprawy, nie mam zamiaru sobie psuć humoru, ani nie będę się o niego martwić. Będę miała go gdzieś, tak samo jak on ma mnie gdzieś. Z czasem się do tego można przyzwyczaić i uznawać to jako rutynę i nie będzie Cię już to tak bardzo przerażać. Tak jest ze mną. Na pewno jakbym wyszła i nie wróciła to by tego nie zauważył.
Dzisiaj zapowiadał się gorący dzień, więc z szafy wyjęłam czarne spodenki, białą bokserkę i czerwoną marynarkę z logo naszej szkoły, którą musimy nosić. W torbę sportową włożyłam strój na zmianę, czyli białą bokserkę i niebieskie spodenki. Nigdy nie nosiłam szpilek, no może czasami, kiedy musiałam. Było to głównie spowodowane moją kontuzją nogi. Do sukienek zakładałam trampki, ale i tak wyglądałam w nich pięknie, na pewno ładniej niż na obcasach. Do przyjazdu mojej przyjaciółki - Ines, miałam jeszcze godzinę, więc zrobiłam sobie żurawinowej herbaty i usiadłam na parapecie z termoforem między nogami. Mam problemy z pęcherzem. Kiedy jestem w szkole albo gdziekolwiek jestem biorę żurawinowe tabletki, po których od razu mija ból, ale w domu wolę termofor i herbatę, która działa tak samo. Wzięłam do ręki książkę "Dotyk Julii". Nowy zakup, nie miałam jeszcze czasu aby zacząć ją czytać. Musiałam szukać pracy, albo się uczyć, a teraz wszystko się ułożyło. Mogę się rozluźnić i o nic nie martwić. Wracając do Ines, to moja najlepsza przyjaciółka w Hiszpanii. Rozumiemy się bez słów. Jest trochę szalona i głupiutka, po prostu jest jeszcze siedemnastoletnim dzieckiem. Ma czerwony, długie włosy, które przez "przypadek" pomalowała w wakację i nie chcą się zmyć. Jest mojego wzrostu i obie kochamy mecze, chociaż ona chodzi na nie ze względu na mnie, ale już czasami zdarza mi się ją przyłapać na dopingowaniu jej ulubionej drużyny- Atletico Madryt. Jej ojciec jest asystentem trenera w tym klubie. Tak samo jak ja, mamy nie miała, tylko że ona nigdy jej nie znała. Jakbym ja nie poznała nigdy mojej matki, to jak wyglądałoby moje życie ? To pytanie zadaję sobie od czterech lat i odpowiedzi nie mogę znaleźć i prawdopodobnie nigdy nie znajdę.
- Już nie śpisz ? - Powiedział jakiś piskliwy głosik. Spojrzałam w jego stronę, cholera, to ta nowa dziunia ojca, z którą czasami jest, czasami nie jest- Olalla. Jest młoda, ma dopiero dwadzieścia trzy lata i nie powiem, nie jest brzydka, a co najważniejsze, nie jest głupia. Jak ona kogła pokochać mojego ojca, który tak na prawdę jest potworem.
- Jak widać. - Odpowiedziałam popijając herbatę. Kobieta podeszła do okna i zapaliła papierosa. Nigdy nie widziałam jej żeby paliła. - Palisz ?
- Jak widać. - Nie dość że dziwka, to jeszcze mnie małpuję. - Wypiłaś ostatnią żurawinową herbatę ?
- Jak widać. - Kontunujemy zabawę z tymi dwoma, pięknymi i jakże przydatnymi słowami.
- Jesteś samolubna.
- To jest moje lekarstwo, a nie do picia po seksie. - Wzruszyłam ramionami, zebrałam potrzebne rzeczy i wyszłam z mieszkania. Na zewnątrz czekała na mnie Ines.
- Hej. - Wsiadłam do jej srebrnego Porsche Cayman. Muszę sobie zrobić prawo jazdy w najbliższym czasie.
- Cześć piękna. - Uśmiechnęła się do mnie tym swoim słodkim uśmieszkiem. Śmiesznie się czasami uśmiecha, kiedy chcę zrobić słodką minkę, a wychodzi to zwykły dziubek.
- Ciekawy ubiór. - Uśmiechnęłam się i spojrzałam na jej czerwoną spódnicę w niebieską kratkę, białą bluzkę i czerwoną marynarkę z logo Newton High. Wszystko byłoby dobrze, gdyby na głowie nie miała czapki z kaczorem Donaldem. Zaśmiałam się, kiedy mi się przypomniało jak dziewczyna z młodszej klasy myśłała że jest z podstawówk i rzuciła do niej komentarzem czy się nie zgubiła, bo szósta klasa na górze. Wtedy to dopiero włosy jej poczochrała. Może i wygląda na słodką idiotkę, ale na pewno taka nie jest. Jest mądra, kochana, miła i jeśli trzeba wredna, a przywalić też nieźle umię. Polubiłam ją już pierwszego dnia.
- Dziękuję, dzisiaj idę na randkę z Joshem. - No tak, Josh. Wielka miłość Ines od podobno czterech lat i dopiero teraz postanowili się umówić. Ja już wiem że ten związek nie ma sensu i na pewno po jakiśm miesiący by się rozpadł, bo on jak ma jedną dziewczynę, to druga niedługo i lepsza się znajdzie. Mi osobiście nie przypadł do gustu ten chłopak z wiecznie zalotnym wzrokiem i czarno- fioletowymi włosami. To dla niego Ines przefarbowała włosy na czerwony, chce mu pokazać jak jej na nim zależy, ale moim zdaniem to facet powinien się starać o dziewczynę, a nie na odwrót.
- Co ja Ci o nim mówiłam ? - Powiedziałam z nutką irytacjii w głosie, ale kiedy na światłach spojrzała na mnie morderczym wzrokiem, uniosłam ręce do góry i obwieściłam że już daję spokój z tym.
- A ty idziesz dzisiaj masować seksownych piłkarzy ? - Poruszyła znacząco brwiami.
- Czyżbyś zazdrościła ?
- Jakbym miała do wyboru to, albo tą randkę to jednak pierwszy argument bije ten drugi na głowę.
- Te, miłośniku disney'a. Twoja wielka miłość migdali się z Carmen.
- Co ? - I oto moja inteligentna koleżanka zatrzymała się na środku jezdni i szybko rozglądała na wszystkie strony. Ja za to wybuchnęłam głośnym śmiechem, już wiem jaki ma słaby punkt, Natalia, zapisz to sobie.
- Żartowałam idiotko, jeźdź. - Wydusiłam z siebie wycierając łzy z koncików oczu.
- No wiesz. - Odpowiedziała z udawanym oburzeniem. Rozmawiałyśmy jeszcze o innych ciekawych rzeczach, o dzisiejszym sprawdzianie poprawkowym z fizyki i o kartkówce z francuskiego. Także dzisiaj pani od włoskiego mówi wyniki sprawdzianu, muszę dostać piątke, żeby mieć stypendium językowe, ponieważ z nauką języków obcych nie miałam szczególnych kłopotów. Wyszłyśmy z samochodu przed szkołą, nie było dużo ludzi, ponieważ może i to bardzo dobra szkoła, ale ludzie lubią się spóźniać. Przed wejściem czekała na nas, a raczej na mnie Zendaya. Zendaya jest w przeciwieństwie do Ines cichą i nieśmiałą dziewczyną. Obie się nienawidziły, ale raczej ze mną się przyjaźnią. Zendaya ma brązowe, kręcone włosy do ramion, jest wyższa ode mnie i ma piękne niebieskie oczy. Nosi neerdsy, ja noszę soczewki, w przeciwieństwie do niej nie uśmiechają mi się okulary. Nawet w przeciwsłonecznych nie lubię chodzić, wręcz nieznoszę ich. Wszystkie trzy nie jesteśmy hiszpankami. Ja jestem polką, Ines- francuską, a Zendaya- amerykanką.
- Cześć mała. - Puściłam oczko do koleżanki, która na mój widok się uśmiechnęła.
- Hej. - Spiorunowała wzrokiem Ines, po czym ponownie z uśmiechem spojrzała na mnie. - Dzisiaj idę na zakupy po szkole, idziesz ze mną ? - Usłyszałam ciche prychnięcie koleżanki obok. No tak, nie mówiłam jej że mam pracę.
- Nie mogę, dzisiaj idę pierwszy dzień do pracy.
- Masz pracę ?
- Tak. - Podrapałam się po głowie. Ona jest anty- piłka nożna. Piłkarzy nienawidziła tak samo jak wysiłku fizycznego.
- No to opowiadaj jaką. - Wzięła mnie pod rękę tak samo jak przyjaciółka obok. Oczywiście ja miałam najgorzej bo byłam tą po środku, która musi je uspokajać, kiedy się kłócą o byle co.
- No, ten ... - Jąkałam się, nie wiedziałam jak mam jej to powiedzieć. Owszem, mam dużo plakatów z piłkarzami w pokou, ale nigdy nie mówiłam jej że kocham Barcę. - Yy ... O cześć Steven. - Przybiłam piątke z przechodzącym obok mnie młodym hiszpanem.
- Natalia jest masażystką w klubie pilkarskim FC Barcelonie. - Powiedziała z zadziornym uśmieszkiem Ines. Spojrzałam na nią z wyrzutem, sama chciałam wytłumaczyć Zendayi to.
- Co ? - Zapytała, a w jej oczach momentalnie pojawiły się łzy.
- Usiądziemy razem na włoskim to pogadamy. - Spojrzałam na nią błagalnie. Nienawidziła piłkarzy dlatego że jej matka odeszła od niej i ojca i zostawila ich dla piłkarza Arsenalu Londyn, z którym i tak już nie jest. Chciała jeszcze do nich wrócić, ale nie miała szans. Teraz są szczęśliwą rodziną we dwójkę.
***
Teraz siedzę sobie spokojnie z Ines na fizyce, ona poprawiła na dwójkę z jedynki, wszystkich już prawie sroczyca wymieniła, a jeszcze mnie nie. Cholera jak to jest ze Zolientti dostał sprawdzian przede mną ? Nie lubi mnie chyba wredna małpa, a zresztą gówno mnie to obchodzi. Ines oczywiści na przerwie, kiedy dzwonił do niej tata, pokłóciła się z nim o jego nową dziewczynę i na jakiś czas przeprowadza się do mnie. Nie wiem jak ona zniesie mojego ojca, ale wiem jedno. Jeżeli mnie nie będzie w domu, ona też nie będzie mogła tam być. Martwię się o nią, co on mógłby jej zrobić, gdyby została sama. Nie będę ryzykowała mojej przyjaciółki. Najwyżej będzie ze mną chodziła na Camp Nou, a gdybym gdzieś wychodziła pójdzie do Lily- jej siostry. Proponowałam jej żeby się do niej przeprowadziła ale ona tylko się popłakała i za nic nie chcę powiedzieć o co chodzi. Pewnie z nią też się pokłóciła, a wtedy będzie jedno wyjście- biblioteka szkolna, kino lub galeria handlowa. Myśłałam że to ja mam tyle nieszczęścia w życiu, a tak na prawdę, to ona nie ma normalnego życia. Ona jedyna mnie potrafi zrozumieć. Postanowiłyśmy że za dwa miesiące wyprowadzimy się z domów i zamieszkamy na jakieś stancji. Wtedy byłybyśmy razem i nic, ani nikt nie mógłby sprawiać nam problemów. Od jutra zaczynamy poszukiwania mieszkania. W Hiszpanii jeśli ma się trudną sytuacj rodzinną i ma się taki kwitek że można samemu za siebie odpowiadać to można mieszkać samemu, ale wtedy nie można mieć alimetnów od rodziców. Nie wiem jak my sobie damy radę, ale ja mam pracę, ona sobie znajdzie, na pewno damy sobie jakoś radę.
- Schmidt. - Na dźwięk mojego nazwiska wstałam z miejsca i podeszłam do biurka kobiety, która patrzyła na kartkę z niedowierzeniem. - Dwadzieścia trzy punkty na dwadzieścia dziewięc. Czwórka. - Mówiła wpisując do dziennika. Moje gałki oczne uciekły przez okno, a moja szczęka była na podłodze. Dostałam czwórkę z fizyki bez ściągania. Powoli wzięłam kartkę do ręki i sprawdziłam czy nie robi sobie ze mnie jaj, rzeczywiście, czwóreczka na czerwono u samej góry. Usiadłam na swoim miejscu mając wielkiego banana na twarzy.
- Gratuluję. - Dźgnęła mnie długopisem Zendy z uśmiechem, Tylko go odwzajemniłam i schowałam piękną kartkę do teczki rysunkowej.
- To kiedy opijamy słodziutka ? - Zaśmiała się cicho Ines.
- W piąteczek idziemy do Creame. - Odwóciłam się do Zendy, ta na zaproszenie tylko pokiwała twierdząco głową, na co niezadowolona Ines pokręciła głową. - Nie dąsaj się. Co ty tu masz ? - Spojrzałam jej przez ramię. Siedziała na tablecie i przeglądała oferty mieszkalne.
- Chyba wcześniej się przeprowadzamy, wpłaciłam pierwszą ratę. - Pokazała mi mieszkania. Czasami mam ochotę ją udusić, to samo chciałam uczynić teraz, ale kiedy zobaczyłam to śliczne mieszkanie tylko cmoknęłam koleżankę w policzek i uściskałam ją. Umówiłyśmy się że ona zapłaci pierwszą ratę, bo ma lepszą sytuację, a ja będę ją zabierać na każde mecze i będzie siedziała w sektorze dla Vip- ów.
- Jesteś kochana, śliczna i w ogóle.
- Wiem że jestem śliczna, i kochana ale rozwiń to w ogóle. - Strzeliła mi uśmiech a'la reklama pasty do zębów.
- Może w domu, ale kiedy sie przeprowadzamy ? - Oparłam twarz na rękach.
- Dzisiaj. - Wzruszyła ramionami i przepisywała temat z tablicy. Szturchnęła ją lekko, a ta tylko się głupiutko uśmiechała. Nie mogłam się na nią gniewać, ona mnie uratowała przed życiem z ojcem i jego panienkami. Przepisałam temat i punkty z tablicy, ale i tak nie mogłam się skupić. To mieszkanie było piękne, salon, dwa pokoje- mój i Ines, ale ta już mi obwieściła że będzie połowe swojego czasu spędzać ze mną w moim, łazienka oraz kuchnia. Jakie są minusy ? Mieszkamy na ósmym piętrze, obok Camp Nou, czyli blisko mieszkania ojca. Teraz już wiem, że mam swoje życie i on nie ma prawa się do niego wpieprzać. Od dzisiaj zaczynam nowe życie i nie mam zamiaru sobie jego zniszczyć. Od dzisiaj żyję dniem dzisiejszym i nie myślę o jutrze.
Ta lekcja okropnie mi się dłużyła, rozdzieliłyśmy się z przyjaciółką, ta poszła po swoje rzeczy, ja poszłam po swoję. Ma po mnie przyjechać przed pracą, bo randkę z Joshem ma o dwudziestej. Weszłam do mieszkania, ojciec był albo w sklepie, albo w pracy. Olalla się zmyła, ale zostawiła stringi czerwone z lumpeksu. Skąd wiem ? Błagam, jestem modelką bielizny wiem co i jak. Muszę jeszcze pogadać z Alessandrą i Adrianną ale to jak już będę w moim nowym mieszkaniu. Teraz pewnie nie mają czasu, ale już się umówiłyśmy na rozmowę we trójkę na skype o dwudziestej. Co miałabym robić sama, bez mojej duszyczki. Zendy musi się uczyć na hiszpański, chciałam jej pomóc bo ja znam język bardzo dobrze, ale zawsze kiedy próbowałam dawać komukolwiek jakiekolwiek korepetyje, kończyło się to śmiechem i wypiciem piwa, bo ja nauczycielką w życiu nie zostanę. Wyjęłam z szafy moją sportową torbę z FC Barcelony, którą dostałam od brata ciotecznego na urodziny, kiedy miałam trzynaście lat. Oboje z Mateuszem mogliśmy się dogadać jak nikt inny. Był ode mnie starszy o osiem lat, ale więź między nami była prawie tak samo wielka, jak więź między prawdziwym rodzeństwem. Do owej torby spakowałam część ubrań, bo oczywiście wszystkie nie weszły. Wyjęłam kolejną torbę sportową tylko że z Nike. Włożyłam tam pozostałe ubrania, buty i małe rzeczy, które wiedziałam że nie unikną zniszczeniu. Resztę rzeczy wpakowałam w walizkę i pudełko z Chelsea Londyn. Miałam jeszcze godzinkę do pracy, więc przebrałam się w krótkie, śliskie, czarne spodenki i białą bokserkę. Założyłam na siebie bluzę pracownika Barcy, którą wczoraj dostałam od Santiago. Włożyłam moje niebieskie trampki i zrobiłam swojego, jak go nazywa Ines "niesfornego koczka". Założyłam mój identyfikator i wzięłam moją torebkę od C&Cleany. C&Cleany jest nową siecią dodatków, projektuje je Beyonce. Alessandra nie wnikam skąd ją zna, ale dostaję od niej te nowe ubrania, a zresztą niedługo ją poznam. Zamknęłam mój pokój na klucz, jak to zawsze robię, bo nie wiadomo co ojcu odpierdoliło by do głowy jak będzie najebany w cztery dupy. Na stadion miałam pięć minut drogi, na podwórku zobaczyłam Fernando i Raula, w tych koszulkach co wtedy ich widziałam. Pomachaliśmy sobie, ale nie miałam czasu z nimi chwilę porozmawiać, chociaż bardzo chciałam. Było dopiero w pół do szesnastej, ale chciałam jeszcze zobaczyć jaki jest gabinet i musiałam się przedstawić trenerowi, ale Santi zrobił to za mnie.
- Dzień Dobry Panno Schmidt. - Uśmiechnął się ten ochroniarz, który wpuścił mnie wczoraj.
- Dzień Dobry ... Ashley. - Przeczytałam imię na jego plakietce. - Mów mi Natalia. - Rzuciłam przez ramię i puściłam mu oczko. Był wysoki, o wiele wyższy ode mnie. Był czarnoskórym mężczyzną z czarnymi oczami. Wyglądał na miłego człowieka. Szłam prosto korytarzem do gabinetu trenera Villanovy. Wzięłam pięć głębokich wdechów i grzecznie zapukałam w drzwi.
- Proszę. - Usłyszałam niski, męski głos. Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Mężczyzna pisał coś na komputerze i jednocześnie podpisywał jakieś papiery.
- Dzień dobry. - Uśmiechnęłam się nerwowo.
- Natalia Schmidt, tak ? - Spojrzał na mnie, takim strasznym wzrokiem.
- Tak.
- Proszę usiąść. - Wskazał na krzesło na przeciwko siebie. Zrobiłam tak jak kazał, on wyłączył komputer i teraz spojrzał się na mnie.
- Masz być teraz nową masażystką ?
- Tak. - Nic innego nie mogłam z siebie wydusić. Wyglądał na okropnie strasznego.
- Dobrze, nie będę o nic pytać, Santiago wszystko mi o Tobie powiedział. Zaraz zacznie się trening, pójdziesz ze mną i zapoznam Cię z piłkarzami. Muszę Cię uprzedzić że nad nimi trudno zapanować, ale wyglądasz na taką co da sobie z nimi radę. - Jeszcze pracy nie zaczęłam a tu już pochwała ? Ja pierdziu.
- Mam nadzieję. - Uśmiechnęłam się, o dziwo trener także odwzajemnił uśmiech i teraz szliśmy korytarzem na boisko. Ujrzałam piłkarzy, którzy już się rozciągali. Nigdy nie myślałam że obiekty na moich plakatach, będą teraz wypinać swoje tyłki w moją stronę, czuję się jak cholernie najarana, ale pozytywnie.
- Chłopaki, chciałem wam przedstawić naszą nową masażystkę- Natalię. - Czułam się dziwnie, kiedy dwadzieścia par oczu, były zwrócone w moją stronę. - Chłopaków chyba znasz, prawda ? - Zwrócił się w moją stronę, ja tylko kiwnęłam twierdząco głową. Albo mnie uszy mylą, albo słyszałam komentarz na temat mojego "seksownego tyłka". Uniosłam brew i słuchałam jak Tito krzyczy na swoich podopiecznych.
- Mogłabyś mi pomóc w tych papierach ? Jak chłopaki nie mają nic do Ciebie to mogłabyś je poukładać ?
- Oczywiście. - Uśmiechnęłam się i wzięłam dokumenty. Usiadłam po turecku przy miejscu dla trenera i układam datami od najwcześniejszych do najpóźniejszych. Zajmie mi to chyba z godzinę, albo więcej.
Rozdział I: Zjeść ciastko i mieć ciastko.
Ta piękna hiszpańska pogoda, to uwielbiam w tym kraju najbardziej. Nie jestem w Barcelonie pierwszy raz, przecież przyjeżdżałam tutaj prawie co każde wakacje, kiedy moja mama żyła. No właśnie, kiedy żyła. Teraz już jej nie ma, zachowała się jak tchórz. Zostawiła mnie i ojca samego, dlatego że nieszczęśliwie się zakochała, ale to jej nie usprawiedliwia do cholery ! Chciała zjeść ciastko i mieć ciastko.Miała rodzinę, miała córkę, którą trzeba było się zająć. Ona po prostu powiesiła się, kiedy miałam dwanaście lat, na moich oczach to zrobiła. Jakbym została na tym głupim treningu może bym tego nie widziała i nie przeżyła tego tak bardzo ale co z tego że Natalka chciała się pouczyć do sprawdzianu z przyrody ? Wbiegłam do mieszkania, nie było nikogo no to weszłam do salonu, gdzie był sznurek, stołek i moja mama na nim. Rzuciłam przelotne "cześć", ona powiedziała że mnie kocha i się powiesiła. Odczuwaliście kiedyś smutek, bezsilność tęsknotę i strach równocześnie ? Nie ? Macie szczęście. To jest okropne uczucie, nie mogłam jej pomóc, nie dość że byłam w szoku to tak głupia kontuzja nie dawała mi spokoju i ciągle bolała mnie noga. Patrzyłam się jak moja matka wisi na sznurku, jak się dusi, jak umiera. Od tej pory postanowiłam że nigdy w życiu nie będę nawet myślała o samobójstwie. Nie mogę tego zrobić swojemu tacie i siostrze ... Ja w ogóle nie rozumiem samobójców, dla mnie są egoistycznymi tchórzami, którzy nie patrzą na uczucia innych i odbierają najcenniejszy dar, jaki mogli kiedykolwiek dostać. Odebrali szczęście osobom, dla których byli ważni, może i byli wszystkim. Ja nie mogę tak zrobić, nie mogę stchórzyć. Kilka razy miałam w ręce butelkę Jack'a Daniels'a i opakowanie tabletek nasennych bo po co żyć, skoro nie można zapomnieć o przeszłości i nie można normalnie funkcjonować ? Milion razy zadawałam sobie to pytanie ale następnie zawsze rzucałam tabletkami w ścianę i krzyczałam na cały dom że ja nie jestem taka jak inni, że mnie interesuję los innych ludzi i zamierzam jakoś żyć, wiem że to będzie trudne, ale wiem że mi sę uda, ja jestem silna i nigdy się nie poddaję. Pierwszy raz wtedy odczuwałam bezsilność, przecież to wydarzenie zgasiło małą iskierkę w moim sercu, która zaczęła dymić, a razem z dymem uciekały mi jakiekolwiek nadzieje na lepsze jutro. Weszłam do mojego mieszkania obok Camp Nou, które dzieliłam z moją siostrą i tatą. Czasem mieszkała z nami Alessandra, ale to wtedy, kiedy nie mogłam sobie kompletnie poradzić z zaistniałą sytuacją, czyli dość często. Ta dziewczyna była niesamowita. Potrafiła z Ameryki przyjechać do Hiszpanii, żeby tylko mnie pocieszyć. Czułam w niej oparcie. Nie mogłam o tym samym powiedzieć o Karolinię i ojcu, oni wymijali się ze mną, nie rozmawialiśmy. Mają do mnie ciągły żal o to że nie pomogłam mamie, ale jak dwunastolatka mogła jej pomóc ? Ja wtedy jeszcze nic nie rozumiałam, wszyscy mi utrudniali to zrozumieć. Dopiero pewnego dnia, moja siostra podeszła do mnie, mocno mnie przytuliła i powiedziała że jestem dla niej cholernie ważna. Nie wiedziała ile słowa " cholernie ważna " dla mnie znaczyły. Poczułam się kochana, ale co z tego, skoro ona nie zostanie w Hiszpanii ze mną bo ma studia w Polsce ? Z ojcem nie mam życia, wieczne kłótnie o byle co, nawet o głupie niedomknięte drzwi do pokoju, kiedy to on się zabawiał z jakimiś panienkami. Kiedyś był wesołym człowiekiem, byliśmy wzorową rodziną, ale to było kiedyś. Postanowiłam że od dzisiaj zacznie się moje nowe życie. Jeszcze rok się pomęczę, zaproszę Assy i będziemy razem jakoś przez to przechodzić. Nie miała swojej rodziny, skupiała się wyłącznie na pracy i jak ona to powiedziała " na moim małym serduszku " czyli na mnie. Chciała żebym w końcu stanęła na nogi.
Dzisiaj nic mi nie popsuję humoru. Podeszłam do okna i zobaczyłam bawiące się dzieci, dziewczynki grały w gumę, a chłopcy kopali piłkę. Połowa z nich miała koszulki Barcelony, ale nie wszyscy. Zaraz, zaraz ... Ja mam ich dużo. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam trzy koszulki Puyola, Mascherano i Iniesty. Mam wszystkich zawodników, każde po dwie koszulki. Mam nawet tatuaż na nadgarstku " Barca - Mes Que Un Club ". Jest dla mnie cholernie ważna. Wyszłam na zewnątrz i podeszłam do chłopaków. Mieli około 6-9 lat.
- Hej. - Uśmiechnęłam się do nich przyjaźnie, trzymając koszulki za plecami.
- Cześć. - Powiedzieli chłopcy na chwilę przerywając grę.
- Lubicie grać w piłkę ? - Zapytałam siadając na ławce obok malutkiego boiska.
- Kochamy to robić, niedługo będziemy jak Ci panowie na stadionie. - Wypiął pierś starszy chłopak z koszulką Messiego.
- W to nie wątpię. - Zaśmiałam się i spojrzałam na smutne miny chłopców siedzących na trawie. Ci akurat nie mieli koszulek. Spoglądali z zazdrością na kolegów z koszulkami ich ukochanej drużyny piłkarskiej. Pokazałam gestem ręki żeby do mnie podeszli.
- Cześć, jak się nazywacie. - Powiedziałam do chłopców, którzy do mnie podeszli.
- Jestem Raul, to Fernando, a to Pepe. - Przedstawił mi mały blondynek.
- Nie macie koszulek ? - Podniosłam brew. Oni tylko smutno pokiwali głową. Wyciągnęłam zza pleców prezenty i wręczyłam im po jednej.
- Dziękujemy pani bardzo, - Mówili po kolei mnie ściskając.
- Ale nie ma za co. - Zaśmiałam się. - Mówcie do mnie Natalia.
- Kochamy Cię Natalia. - Mówił najmłodszy, który dostał koszulkę Iniesty. Ciągle przytulał się do mnie. Ja tylko pogłaskałam go po głowie i wstałam niechętnie z ławki.
- Ja niestety muszę już iść.
- A przyjdziesz kiedyś ? - Zrobił słodką minkę Fernando.
- I to nie raz. - Puściłam im oczko. Pomachałam na pożegnanie i weszłam do swojego mieszkania. Ponownie zerknęłam na boisko, teraz wszyscy byli szczęśliwi i grali dumnie prezentując swoje koszulki. Spojrzałam na zegarek ... CHOLERA !!! Za godzinę muszę być u lekarza na Camp Nou. Miał mi ustalić, jakieś delikatne ćwiczenia na treningi siatkówki, takie dostałam skierowanie od okręgowego. Myłam się chwilę tamu, więc pozostało się ubrać. Z szafy wyjęłam miętową, luźną koszulę z 3/4 rękawa i czarne, krótkie spodenki z wysokim stanem. Na nogi włożyłam czarne trampki i rozpuściłam włosy. Nie musiałam robić makijażu, jedynie przejechałam malinowym błyszczykiem po ustach. Cerę miałam idealną, rzęsy długie, co trzeba więcej do szczęścia ? No oprócz szczęśliwej rodziny to nic. Zwinęłam z stolika klucze do domu i mojego nowiutkiego Samsunga Galaxy S III. Dostałam go od Alessandry. Nie byłabym Natalią Schmidt gdybym czegoś nie zapomniała. Szybko wróciłam do pokoju i włożyłam na siebie bransoletkę z symbolem aniołków Victoria's Secret. Nie powiem że nie, chciałam się pochwalić że siedemnastoletnia polska siatkarka z małymi piersiami i 161 centymetrami wzrostu została nową modelką bielizny. Marzyła o tym chyba każda dziewczyna. Wybiegłam z mieszkania, chociaż miałam jeszcze pół godziny, nie chciałam się spóźnić. Droga na stadion zajęła mi pięć minut. Weszłam do środka.
- Panna Natalia Schmidt ? - Zapytał mnie wysoki ochroniarz, który musiał na mnie patrzeć " z góry ".
- Tak, to ja. - Uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Proszę bardzo. - Wpuścił mnie do długiego korytarza. Stanęłam na przeciwko białych drzwi z napisem "Doktor Calle Philips". Zapukałam, bo przecież jakoś trzeba się zachować.
- Proszę. - Usłyszałam głos mężczyzny. Weszłam do środka. - Panna Natalia Schmidt ?
- Tak to ja. - Uśmiechnęłam się i usiadłam naprzeciwko mężczyzny. Zrobił mi jakieś badania, dał skierowanie na rehabilitacje i na tym się skończyła moja wizyta. Skierowanie miałam donieść masażcie piłkarzy. Weszłam do wskazanego mi pomieszczenia i czekałam na zjawienie się tego człowieka. Już się spóźniał, a na początek znajomości to nie jest dobre. Po piętnastu minutach do gabinetu wszedł wysoki brunet.
- Przepraszam za spóźnienie, ale musiałem zadzwonić do kolegi. Jak teraz trudno o dobrych masażystów.
- Nic się nie stało. Szukacie masażysty ? - Przecież ja w liceum uczę się masażu takiego jak tutaj robią. Praca mi się przyda, dopóki nie będę oficjalnym aniołkiem VS.
- Tak, szukamy. Znasz kogoś ?
- Siebie. - Wzruszyłam ramionami.
- Masz w ogóle jakieś wykształcenia ? - Spytał trochę niezadowolony.
- W szkole poszłam na dodatkowe zajęcia, miałam praktyki w klubie mojego brata. - Przypomniałam sobie ostatnie wkację w Londynie, kiedy to byłam masażystką piłkarzy Chelsea Londyn. O tego "brata" nie chodziło mi na poważnie, Fernando Torres, jest moim najlepszy przyjacielem i tak jakoś zostaliśmy rodzeństwem.
- Tylko że wiesz, szkolny klub, a najlepszy klub. - Rozłożył ręcę jak waga.
- Jeśli tak można mówić o Chelsea. - Prychnęłam.
- Chelsea ? - Zerwał się z krzesła i uklęknął przede mną. Trochę dziwnie to wyglądało. No dobra, nawet bardzo. - Przyjmij tą pracę, ja Cię proszę, ja Cię błagam. - Złożył ręcę jak do modlitwy.
- No okej, zgadzam się. - W tej samej chwili rozległ się krzyk zadowolenia mężczyzny.
- Dziewczyno, wiesz jak ja się cieszę. Nareszcie kogoś znalazłem, a już zaczynałem w to wątpić. - Zaśmiał się jak dziecko. - Możesz zacząć od jutra ? - Wręczył mi grafik. Tak jakby czekał na kogoś i miał nadzieję że zaraz się zjawi. Wzięłam do ręki kartkę. Codziennie mam lekcje od ósmej do w pół do czternastej, więc od szesnastej do osiemnastej spokojnie mogłam przychodzić. To działo się na prawdę błyskawicznie, nigdy się nie spodziewałam, że będę masażystką w najlepszym klubie świata- FC Barcelonie. Prawie zapomniałam o mojej nodze, teraz to ja potrzebuję masażysty.
- Wszystko jest okej. Od jutra. Ale ja tu przyszłam głównie po to. - Wręczyłam mu skierowanie od doktora Philipsa. Santi- bo tak miał na imię, przyjrzał się kartce i pokazał mi ruchem ręki że mam usiąść na specjalnym fotelu i zdjąć spodenki. Wykonałam polecenie i wygodnie usadowiłam się na siedzeniu. Było przyjemnie, może noga już mnie tak bardzo nie bolała, a z Santim bardzo dobrze mi się rozmawiało. Okazało się, że mój przystojny kolega jest gejem. No ale jestem tolerancyjna więc nic to nie zmieni w naszej znajomości. Grzecznie się pożegnałam i wróciłam do domu cała w skowronkach. Postanowiłam zadzwonić do Assy.
- Dzień Dobry słoneczko. - Powiedziałam do komórki z wielkim entuzjazmem.
- Wiesz że Cię kocham, ale jest noc. - Zastanowiłam się przez chwilę o czym mówi, a no przecież ja jestem w Europie, a ona w Ameryce.
- Przepraszam, ale muszę Ci coś powiedzieć. Od dzisiaj jestem masażystką Barcy. - Ostatnie słowa wykrzyczałam do słuchawki, w moje ślady poszła koleżanka. Obie kochałyśmy ten klub całym sercem.
- Masz mnie poznać z wszystkimi jak do Ciebie przyjadę. - Zapiszczała Alessandra. Niestety za chwilę musiałyśmy zakończyć naszą rozmowę, ja musiałam się poprawić z fizyki na tą trójkę, a ona się musiała wyspać przed sesją zdjęciową. Jutro będzie wspaniały dzień, może i najlepszy w moim życiu.
Prolog
Kiedyś już miałam bloga z tym opowiadaniem, ale go przeniosłam ;) Adresu niestety nie podam, bo nie pamiętam, ale dodam od razu cztery rozdziały :) Następny w środę.
________________________________
Wszystkie oczy zwrócone na mnie, skupiam się na piłce jak tylko potrafię. Jeżeli teraz przejdzie przez siatkę mamy szansę wygrać zawody. Zawody ... To nie jest dobre określenie, to nie są rozgrywki między szkolone. Jesteśmy najbardziej utalentowaną drużyną w naszym mieście i drugą najbardziej utalentowaną w Polsce. Jeżeli wygramy, wygramy mistrzostwo Polski i pojedziemy do Hiszpanii. Spojrzałam na trybuny, gdzie siedziała Alessandra Ambrocio i Adrianna Lima. Są modelkami w Victoria's Secret i moimi najlepszymi przyjaciółkami. Właśnie dzisiaj dowiedziałam się że jestem aniołkiem Victoria's Secret. Dzięki tym dwóm kobietom, spełniłam swoje jedno z największych marzeń, tylko że drugie, jest w moich rękach.
- Szesnastoletnia Natalia Schmidt, najmłodsza kapitan w historii MKS Kraśnik, 161 centymetrów wzrostu. - Rozległ się głos komentatora, teraz wszyscy podnieśli się z siedzeń i wpatrują się we mnie. Moim jedynym obiektem westchnień, teraz jest to okrągłe cudo, które kocham ponad życie, ono może zniszczyć moje marzenia albo zrobić ze mnie najszczęśliwszą dziewczynę na całej planecie. Spojrzałam na zasłonę, którą robiła cała moja drużyna, one też mnie wspierają, przecież jestem tutaj najmłodsza, one mają po dwadzieścia jeden najmniej, a ja szesnaście. Koniec tych rozmyśleń.
- Uda mi się. - Szepnęłam sobie i westchnęłam na znak że jestem gotowa. Sędzia udzielił mi pozwolenia na zakończenie gry. Teraz nic inne się nie liczy, tylko siedem lat starań, siedem lat wylanych łez i kontuzji. Teraz jest ten czas. Podrzuciłam piłkę do góry i z całej siły ją uderzyłam. W tej chwili była na połowie przeciwniczek, zrobiły szybki atak, który odebrała Marlena. Rozgrywająca podała do mnie piłkę, podbiegłam do niej i jak mocno potrafiłam uderzyłam i skierowałam ją w boisko. Zamknęłam oczy, poczułam krzyki zadowolenia i to że teraz jestem obściskiwana przez ławkę rezerwowych i moje koleżanki. Z tego szczęścia aż się popłakałam, a przecież ja nigdy nie płaczę, nawet na pogrzebie matki się tak nie rozkleiłam. Może dlatego że byłam na mocnych lekach uspokajających ? Usłyszałam jak wszyscy krzyczeli moje imię. Radości nie było końca, przecież jak taka drobna osóbka jak ja mogłam zapewnić mistrzostwo kraju. Na to pytanie nikt mi nie odpowiedział i pewnie nikt nie odpowie. To był mój czas, nie chciałam żeby się skończył, chcę żeby trwał wiecznie. Ale niedługo przekonam się że to nie będzie takie łatwe. Nazywam się Natalia Schmidt, a to jest moja historia.
________________________________
Wszystkie oczy zwrócone na mnie, skupiam się na piłce jak tylko potrafię. Jeżeli teraz przejdzie przez siatkę mamy szansę wygrać zawody. Zawody ... To nie jest dobre określenie, to nie są rozgrywki między szkolone. Jesteśmy najbardziej utalentowaną drużyną w naszym mieście i drugą najbardziej utalentowaną w Polsce. Jeżeli wygramy, wygramy mistrzostwo Polski i pojedziemy do Hiszpanii. Spojrzałam na trybuny, gdzie siedziała Alessandra Ambrocio i Adrianna Lima. Są modelkami w Victoria's Secret i moimi najlepszymi przyjaciółkami. Właśnie dzisiaj dowiedziałam się że jestem aniołkiem Victoria's Secret. Dzięki tym dwóm kobietom, spełniłam swoje jedno z największych marzeń, tylko że drugie, jest w moich rękach.
- Szesnastoletnia Natalia Schmidt, najmłodsza kapitan w historii MKS Kraśnik, 161 centymetrów wzrostu. - Rozległ się głos komentatora, teraz wszyscy podnieśli się z siedzeń i wpatrują się we mnie. Moim jedynym obiektem westchnień, teraz jest to okrągłe cudo, które kocham ponad życie, ono może zniszczyć moje marzenia albo zrobić ze mnie najszczęśliwszą dziewczynę na całej planecie. Spojrzałam na zasłonę, którą robiła cała moja drużyna, one też mnie wspierają, przecież jestem tutaj najmłodsza, one mają po dwadzieścia jeden najmniej, a ja szesnaście. Koniec tych rozmyśleń.
- Uda mi się. - Szepnęłam sobie i westchnęłam na znak że jestem gotowa. Sędzia udzielił mi pozwolenia na zakończenie gry. Teraz nic inne się nie liczy, tylko siedem lat starań, siedem lat wylanych łez i kontuzji. Teraz jest ten czas. Podrzuciłam piłkę do góry i z całej siły ją uderzyłam. W tej chwili była na połowie przeciwniczek, zrobiły szybki atak, który odebrała Marlena. Rozgrywająca podała do mnie piłkę, podbiegłam do niej i jak mocno potrafiłam uderzyłam i skierowałam ją w boisko. Zamknęłam oczy, poczułam krzyki zadowolenia i to że teraz jestem obściskiwana przez ławkę rezerwowych i moje koleżanki. Z tego szczęścia aż się popłakałam, a przecież ja nigdy nie płaczę, nawet na pogrzebie matki się tak nie rozkleiłam. Może dlatego że byłam na mocnych lekach uspokajających ? Usłyszałam jak wszyscy krzyczeli moje imię. Radości nie było końca, przecież jak taka drobna osóbka jak ja mogłam zapewnić mistrzostwo kraju. Na to pytanie nikt mi nie odpowiedział i pewnie nikt nie odpowie. To był mój czas, nie chciałam żeby się skończył, chcę żeby trwał wiecznie. Ale niedługo przekonam się że to nie będzie takie łatwe. Nazywam się Natalia Schmidt, a to jest moja historia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)