niedziela, 24 marca 2013

Rozdział VIII : Świat cierpi na brak mężczyzn, szczególnie tych, którzy są cokolwiek warci.


 Jedyne o czułam w tej chwili to zmęczenie i zimno. W nocy nie mogłam spać z powodu bólu głowy i gorączki, która w ogóle mi nie spadała. Rozchorowałam się na same święta. Rozmawiałam jeszcze przed zaśnięciem z Busquets'em, powiedziałam mu, że nie wiem co będzie z sylwestrem, usłyszałam już nawet jakie mam plany, o których nie wiedziałam nic, a nic. No więc, z Sergio był Puyol i Pedro, którzy już mi obiecali, że zrobimy sobie powtórkę z naszej pierwszej, wspólnej domówki. Można powiedzieć, że drugiej, ale taką pełną drużyną, to pierwszej. 
 Powoli wstałam z łóżka, zabierając po drodze bluzę Pique i założyłam moje ciapy na nogi. Udałam się do kuchni co chwila obijając się o ściany, bardzo mi się kręciło w głowie, sama nie wiem, jak mogłam się tak urządzić. Będę musiała jeszcze dzisiaj pojechać do lekarza. Jeżeli chodzi o Ines. Wczoraj, pan Carlos Pena, oblegany przez fanki, podrywał jedną na oczach swojej dziewczyny. Wyśmiałabym ją, bo ona wszędzie widzi jak faceci kogoś podrywają, ale całowanie obcej dziewczyny po szyi to chyba jest podrywanie, albo przynajmniej desperacja. 
 Kiedy w końcu dostałam się do kuchni, a łatwe to nie było, to zaparzyłam sobie żurawinowej herbaty. Ktoś brał prysznic w łazience, ale nie wiem kto to. Wyjęłam termometr z szafki i zmierzyłam sobie gorączkę, tak jak się spodziewałam, ponad 39 stopni, a dokładnie 39,4 stopnie. Połknęłam jakąś tabletkę i usiadłam przy stole z kubkiem napoju w ręce. Zastanawiałam się nad tym co się wczoraj wydarzyło, w salonie. Wcześniej także o tym mieszkałam, ale nie tak intensywnie jak teraz. Miałam ochotę po prostu do niego zadzwonić i spytać czy coś do mnie czuję, ale wiadomo że tego nie zrobię. Ciekawi mnie to, czy nie miał odpały z Shakirą, to jest ciekawe, ale pewnie Xavi i Pedro mi to powiedzą. Właśnie, mieli do mnie przyjechać, żeby zawieźć mnie do lekarza.
 - Wyglądasz strasznie. - Skomplementowała mnie moja ukochana siostrzyczka, która właśnie robiła sobie kawę, posłałam jej mordercze spojrzenie.
- Od rana mnie komplementujesz. - Odkasłałam to co musiałam i upiłam łyk ciepłej, czerwonej cieczy. 
- Co ty byś beze mnie zrobiła siostrzyczko ? 
- Zginęłabym marnie, jak gówno sarnie. - Mruknęłam i wstałam ze stołu, żeby ogarnąć się trochę w łazience. Jeszcze wstąpiłam do swojego pokoju, żeby zabrać szare rurki i brzoskwiniowy sweterek za tyłek. 
 Po piętnastu minutach byłam już gotowa i mogłam wyjść z pomieszczenia. Włosy miałam prawie jak zwykle w koku. W kuchni już przy stole jedząć śniadanie, siedziała moja rodzina.
- Jak pojedziesz do lekarza ? - Zapytała ciocia, kiedy usiadłam obok nich i położyłam głowę na stole.
- Z Xavi'm i Pedro. - Spojrzałam się na nią przelotnie.
- Lubisz się z tymi chłopakami ? - Kontynuowała swój wywiad.
- Bardzo. - Ponownie odpowiedziałam i dokończyłam swoją herbatę.
- A któregoś tak bardziej ? - Teraz to mi dowaliła.
- Pewnie kliku lubię bardziej od innych, bo spędzam z nimi więcej czasu. 
- Przykład. - Odezwał się wujek.
- Najbliżsi to Pedro, Pique, Busquets i Messi, potem mogę zaliczyć Fabregas'a, Xavi'ego, Puyol'a, Albę i Valdes'a. - Wytłumaczyłam mu od niechcenia. Usłyszałam piosenkę Nicki Minaj ft. B.O.B- Out of my mind, która jest moim dzwonkiem w telefonie. Spojrzałam na ekran swojego Samsung'a, na którym widniało zdjęcie Xavi'ego.
- Słucham ? - Powiedziałam do telefonu.
~ Nie mów słucham, bo wiesz. - Zaśmiał się Hernandez.
- Nie denerwuj mnie z rana. - Mruknęłam poddenerwowana wkładając kubek do zmywarki.
~ Gotowa ? - Zabrał mu słuchawkę Pedro, myślałam, że to ja nie umiem opanować śmiechu, ale Pique i Xavi biją mnie tym na głowę. 
- Ta.
~ To c'man na dół skarbie. - Przycisnęłam czerwoną słuchawkę i założyłam swoją kurtkę.
- Będę potem. Narka. - Krzyknęłam do zgromadzonej rodziny. 
 Schodząc ze szkoły o mało się nie zabiłam, nie wiem czemu, ale sąsiadka wyzwała mnie od pijanych ludzi, na co tylko grzecznie jej odpowiedziałam żeby się goniła. Jakaś ruda funia, która jest starsza ode mnie o pięć lat, nie będzie mi mówiła czy jestem pijana czy nie, jak nie zna sytuacji. Przed blokiem czekał na mnie Pedro.
- Hej. - Uśmiechnął się tym swoim cudownym uśmiechem, który tak bardzo lubię.
- Hej. - Wymusiłam byle jaki uśmiech i podeszłam do niego. 
- Moje biedactwo. - Przytulił mnie do siebie i cmoknął w głowę. - Xavi czeka na parkingu. - Chwycił mnie za rękę.
- Wspaniale. - Mruknęłam cicho i szłam trochę za chłopakiem, chociaż trzymaliśmy się za ręce, Rodriguez, bardzo szybko chodził i nie zdaję sobie sprawy z tego, że ja tak szybko nie stawiam kroków. Odchrząknęłam lekko, dopiero teraz się odwrócił.
- Wybacz. - Zaśmiał się cicho i zwolnił trochę. 
 Szybko doszliśmy do samochodu.
- Cześć żabciu. - Przywitał mnie Xavi.
- Cześć ropucho. - Przywitałam się i usiadłam na tylnym siedzeniu.
- A ty co się tak chichrasz ? - Spojrzał na roześmianego piłkarza, sama czasami go nie rozumiem, śmieję się z nie wiadomo czego.
- Z ciebie ropucho. - Pedro teraz coraz bardziej zanosił się śmiechem, nawet ja się cicho zaśmiałam, a jeśli jestem chora i się śmieję, to musi być coś, albo po prostu jestem zbyt pijana żeby opanować to co mówię i to co robię. Kiedyś pijana poszłam do szkoły i do pani od przyrody mówię żebyśmy poćwiczyli dzisiaj zaklęcia, a na mojego kolegę, który jest wysoki i ma blond włosy cały dzień mówiłam Malfoy. Nawet na obiedzie rzuciłam w panią marchewką, dobrze że tego sroczyca nie zauważyła, bo pani od matematyki jest cholernie wredną suką. Najlepsze było to, że nikt nie zauważył mojego pijaństwa, a mieliśmy trzy w-fy. Jak pan nie patrzył to kładłam się na ławce i przysypiałam, a że pana Sławka lekcje nie interesowały, przespałam się przed polskim. 
 Dojechaliśmy pod szpital na przedmieściach Barcelony. Byłam tutaj ostatnio, a dokładnie musiałam zrobić badanie krwi.
- Pójdę sama. - Mówiłam wychodząc z samochodu.
- Nie, nie, nie. Idziemy z Tobą. - Zarządził Xavi  i uczynił to samo co ja. Nie miałam siły się z nimi kłócić, więc po prostu poczekają w poczekalni i wszyscy będą szczęśliwi. Weszliśmy do małego pomieszczenia, zwanego poczekalnią, ale na takową nie wygląda. W Polsce, poczekalnie wyglądają inaczej. Chłopaki usiedli na ławce, ja zaraz miałam wejść, więc stałam obok drzwi gabinetu. Po pięciu minutach czekania, w końcu jakieś dziecko wyszło z gabinetu. Oczywiście musiało sobie zrobić zdjęcie z piłkarzami, co wywołało u mnie tylko szeroki uśmiech. 
                                                                                         *****
 No super, mam zapalenie oskrzeli. No to na pewno będę miała zajebistego sylwestra w domu z tymi chorymi piłkarzykami. Wzięłam leki jakie mi podała pielęgniarka i wyszłam do chłopaków. Siedzieli i rozmawiali o jakiś meczach AC Milanu i o Bojan'ie Krkić'u, który ma wrócić w następnym sezonie do Barcy, bardzo bym tego chciała bo go wręcz uwielbiam. Gerrard dużo mi o nim opowiadał, ale jeszcze go nie poznałam, bo jest we Włoszech jak na razie, a powołania do reprezentacji nie miał już długo powołania. Nie rozumiem tego, jest bardzo dobrym piłkarzem, nawet na ostatnie głupie piętnaście minut mógłby wejść i pokazać co potrafi. Może i nie ma tyle golów co Messi, ale jako dziewiętnastolatek, był złotym dzieckiem Barcelony. 
- O już jesteś, - Wstał Xavi i podszedł do mnie. - I co ?
- I gówno Xavi, i gówno. - Pokręciłam głową, po czym cicho się zaśmiałam.
- Ale co Ci jest ? - Zapytał zdenerwowany.
- Szczerze ? - Już trochę uspokojona położyłam dłoń na ramieniu piłkarza, ten tylko przestraszony tylko pokiwał głową.
- Więc, zostały mi jakieś dwa tygodnie. - Próbowałam udawać poważną, ale kiedy zauważyłam że pomocnik Blagurany stał się biały jak ściana, wybuchłam z Pedro głośnym śmiechem, nie wiem, jak on mógł w to uwierzyć, przecież ja nawet się śmiałam, nie popłakałam się, nawet głos mi nie zadrżał.
- Xavi, ty baranie. - Otarłam łezkę z mojego policzka. 
- Nie śmiejcie się ze mnie, o mało zawału nie dostałem, że naszemu talizmanowi jest cokolwiek. - Objął mnie ramieniem i przycisnął delikatnie do siebie.
- Jedźmy do domu, zmęczona jestem. 
- To chodź żabciu. - Poszliśmy w stronę samochodu co chwilę rzucając jakimiś komentarzami na temat ludzi na parkingu. 
   Po kilku minutach byliśmy już pod moim blokiem. Miałam ochotę teraz się położyć i pójść spać, ale Pique czeka na mnie przed blokiem. Bądź co bądź, bardzo się cieszę, że przyjechał. Pożegnałam się z towarzyszącymi mi przyjaciółmi.
- Hej słoneczko, jak się czujesz ? - Przywitał mnie tymi słowami Pique, no aż mi się zrobiło cieplej na sercu. Podszedł do mnie, przytulił i dał buziaka w czoło.
- Nie za dobrze. Chodź na górę bo mi zimno. - Bez słowa chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą do środka. Weszliśmy do mieszkania, w kuchni siedziała Carolina.
- Hej. - Powiedziałam przelotnie i weszłam do swojego pokoju ciągnąc za sobą piłkarza. Przebrałam się w czarne leginsy i w za dużą bluzę z nike, którą dostałam od Ines na mikołajki. Z tyłu oczywiście była Myszka Miki, ale najlepsze było to, że była szeroka i długa. Położyłam się pod kołdrą, czułam jak Pique przytula mnie do siebie i głaszcze po plecach, tak samo jak zawsze, to mnie w pewnym sensie odprężało. 
- Słońce, a co Ci jest ? - Zapytał czułym głosem.
- Zapalenie oskrzeli. 
- Ojej, biedactwo moje kochane. 
- Twoje biedactwo kochane, chcę zasnąć, ale nie może. - Westchnęłam cicho i ułożyłam sobie poduszkę żebym mogła pół leżeć. - Obejrzymy film ? 
- Ale ja wybieram. - Uśmiechnął się cwaniacko i włączył laptopa. Przeglądał filmy z taką głupkowatą miną, że mało brakowało, a bym wybuchła śmiechem. Zresztą jak się przebywa z Gerrard'em Pique nie można opanować śmiechu. Zatrzymał się na filmie "It's Just Sex" i podniósł brew. Uderzyłam go delikatnie w głowę.
- Ty mnie zawsze bijesz, nawet jak jesteś chora, to nie fair. - Oburzył się na żarty.
- Bo ja jestem kobietą, a ty piłkarzem płci męskiej, więc ja mogę, ty nie. - Uniosłam kąciki ust ku górze spoglądając na obrońcę Barcelony. Walczyliśmy teraz na spojrzenia, kto pierwszy mrugnie ten przegrywa. Byłam w tym lepsza, ale zawsze ten idiota mnie rozśmieszał i wygrywał, ale teraz nie może tak być, Natalia, do roboty. 
- Kurde. - Krzyknęłam, znowu ta menda wygrała. 
- Widzisz, jestem w tym najlepszy ! - Wytknął mi język.
- Ale ja jestem ładniejsza. - Powtórzyłam to, co on zrobił.
- Wątpię. - Poczochrał mnie po włosach, za co dostał z liścia. 
 Obejrzeliśmy "It's Just Sex", oczywiście, "piękna" Kolumbijka, musiała sobie coś wymyślić i zadzwoniła po Gerrard'a. Zaczynało mnie to trochę irytować, miał przecież wrócić do domu za dwie godziny, a ta królowa, bo na królewnę za stara, musiała coś wykombinować, byle Pique nie był ze mną sam na sam chwilę dłużej. 
 Czułam się już trochę lepiej, więc postanowiłam porozmawiać z Ines, która siedziała w pokoju i płakała do poduszki. Wzięłam po drodze czekoladę i w kocyku poszłam do jej pokoju. Nie pukałam bo by i tak się do mnie nie odezwała.
- Kochanie. - Powiedziałam delikatnie i usiadłam obok niej przytulając ją. - Nie jest warty. Masz czekoladę i cicho już siedź bo dzisiaj wigilia. - Szturchnęłam ją, podając czekoladę z orzechami. Jej ulubiona.
- Pójdziemy jutro na zakupy ? - Wychlipała, co mnie rozśmieszyło.
- Jak nie będę miała gorączki to tak. - Uśmiechnęłam się robiąc jej warkoczyka.
- Okej. A ty jak się czujesz ? - Wydmuchała nos w chusteczkę.
- Już lepiej. Spałam troszkę. Pique był, ale Shakira kazała mu przyjechać. - Przewróciłam oczami.
- Nie rozumiem go, przecież widać, że ją nie kocha, wróć, męczy się z nią, to dlaczego z nią nie zerwie. - Ożywiła się i usiadła po turecku.
- Nie wiem. - Przekręciłam głowę. Usłyszałam dzwonek do drzwi, rodzina pojechała do mojego ojca, nie miałam pojęcia kto to jest. Za drzwiami zobaczyłam Valdes'a z Pique, którzy trzymali jakiś alkohol.
- A wy tu czego ? - Mruknęłam krzyżując ręce na klatce piersiowej. 
- Miło nas witasz. - Cmoknęli mnie w policzek i weszli prosto do pokoju Ines. 
- Ej, serio, Pique, byłeś tutaj dwie godziny temu, o co chodzi ? - Powróciłam na łóżko siadając obok przyjaciółki.
- Stęskniłem się. - Zrobił słodkie oczka, czym mnie cholernie rozśmieszył. 
- A Twoja dziunia ? - Zaśmiała się koleżanka obok mnie pociągając łyk piwa. Ja niestety jestem nie pijąca, antybiotyki. 
- Kazała mi iść na zakupy, postanowiliśmy wstąpić. - Wyszczerzył się wielkolud. 
- Ale nie ma sklepu po drodze. - Zauważyła Ines krzywiąc się przy tym, jakie ohydne jest piwo.
- Ale przyjechaliśmy ! - Powiedział zniecierpliwiony Valdes i sam napił się napoju z puszki. 
- .. na nasze nieszczęście. - Dokończyłam i przybiłam żółwika z Ines.
- Czy wy nas tutaj nie chcecie ? - Spytał oburzony Pique wstając. - No wiecie co. - Pokręcił głową i zrobił śmieszną minę. Podeszłam i przytuliłam się do niego. Zadarłam głowę do góry, żeby lepiej go widzieć.
- Nie gniewaj się. - Zrobiłam oczka a'la kotek ze Shrek'a.
- Wiesz, że na Ciebie nie potrafię. - Zaśmiał się cicho przytulając mnie mocniej do siebie.
- Jak to jest, że ciągnie was do siebie na serio, ale żadne nie potrafi tego przyznać ? - Zapytał bardzo "mądry Victor".
- Wydaję Ci się. - Odparł Pique odchodząc ode mnie. Spuściłam głowę i poszłam do kuchni pod pretekstem, zrobienia sobie herbaty bo mnie gardło boli. 
 Oparłam się o szafkę. Czy ja właśnie zrozumiałam, że miłość istnieję... Nie, to na pewno nie to, przecież to cholerstwo nie może istnieć i nie istnieję. 
 Westchnęłam głośno i wstawiłam wodę na herbatę. W mojej głowie przewinęło się wiele myśli, dotyczących obrońcy Barcelony. Wiecie co jest w tym wszystkim najgorsze ? To, że sama sobie zaprzeczam. Myślałam, że jestem zdecydowaną osobą, ale serce i rozum, teraz przeprowadzały jakieś negocjację. 
- Natalia. - Przeszedł mnie dreszcz na dźwięk tego głosu, nie odwróciłam się, kontynuowałam to co robiłam wcześniej, czyli bawiłam się świeczką, czekając na gwizdek czajnika. - Natalia. - Powtórzył i przytulił się do moich pleców. Zadrżałam, kiedy poczułam jego dotyk. Nie wiem dlaczego tak reaguję, na jego obecność, jak nigdy dotąd. 
- Tak ? - Starałam się brzmieć normalnie, ale coś mi nie wyszło, bo wyszło tak, jakbym miałabym się za chwilę rozpłakać. 
- Nie wiem co mam powiedzieć. - Odparł zrezygnowany i położył głowę na moim ramieniu. Z boku musiało to śmiesznie wyglądać, on ma 193 centymetry wzrostu, a ja tylko 161. Adrianna uświadomiła mi, że świat cierpi na brak mężczyzn, szczególnie tych, którzy są cokolwiek warci. Nie zgadzałam się z jej poglądami na temat mężczyzn, bo Ci z Barcelony, są na prawdę spoko kumplami i bardzo ich polubiłam. Tak jak mówiłam wcześniej, niektórych bardziej, niektórych mniej, ale każdy był dla mnie wyjątkowy.
- Najlepiej prawdę. - Powiedziałam cichutko, ale jednak usłyszał i odwrócił mnie w swoją stronę. Patrzyliśmy sobie w oczy już dłuższą chwilę, co doprowadzało mnie do szału.
- A jeśli boję się twojej reakcji na prawdę ? 
- Nie będziesz wiedział, jeśli nie spróbujesz. - Westchnęłam cicho. Bałam się tego co miałam zaraz usłyszeć, przecież to jest mój najlepszy przyjaciel do cholery. 
 Pogładził mnie po policzku i pochylił się po czym złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Mimo że był krótki, to i tak był na prawdę miły. Coś we mnie wtedy drgnęło, sama nie wiem co i nie mówcie, że to to o czym myślę. Przełknęłam głośno ślinę.
- Będziesz chory. - Jęknęłam, kiedy zamierzał ponownie mnie pocałować. Bardzo tego chciałam i karciłam się w myślach, że przeszkodziłam mu w tym, ale nie chciałam, żeby przeze mnie nie zagrał w meczu przeciwko Athletic Bilabao. 
- Nie będę. - Uśmiechnął się delikatnie i ponownie mnie pocałował. Tym razem mocniej i dłużej, nie było mi za wygodnie, bo musiałam cały czas mieć głowę w górze, żeby móc kontynuować te piękne chwilę. Chłopak chyba to zauważył bo posadził mnie na blacie stołu, co ułatwiło mi sprawę. Oplotłam go w pasie nogami i włożyłam ręce w jego włosy. 
 Usłyszałam gwizdanie czajnika, co momentalnie zniszczyło te magiczne chwilę. Zeszłam z blatu i zakręciłam gaz, nalewając sobie wody do kubka. Kątem oka spojrzałam na ... przyjaciela ? No właśnie, kim on dla mnie był ?
- Natalia, ja ...
- Daj spokój. - Spojrzałam na niego z wymuszonym uśmiechem i jak najszybciej potrafiłam zamknęłam się w swoim pokoju. Kompletnie nie wiedziałam co mam robić, z jednej był dla mnie zajebiście ważny, a z drugiej, nie wiedziałam czy takie coś miało by szansę przetrwać i w ogóle cokolwiek by się udało. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, nie chciałam wiedzieć kto tam jest, ale stawiam, że Pique. Położyłam się na łóżku i patrzyłam w sufit. To miłość tak wygląda ? Jeśli tak, to jest do bani i niech zrobią na to lekarstwo. 
- Słoneczko. - Usłyszałam cichy głos Gerrard'a co doprowadziło mnie do napadu płaczu. Próbowałam się nie rozkleić, ale łzy same leciały z moich oczu. Nagle usłyszałam ciche westchnięcie i jak ktoś wychodzi z domu. Uchyliłam drzwi, zobaczyłam Ines, która wpatrywała się we mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Co się tutaj stało ? - W końcu odezwała się do mnie.
- Nie chcesz wiedzieć. - Pokręciłam głową i weszłam do salonu włączając telewizję. Leciał właśnie jakiś serial, który kompletnie mnie nie interesował. Moje myśli powracały do tej chwili w kuchni.
- Chyba się w nim zakochuję. - Powiedziała cicho Ines. - W Valdes'ie. - Wyjaśniła.
- Nic dziwnego. - Pogłaskałam ją po plecach. - My obie lubimy popełniać błędy. - Westchnęłam i wtuliłam się w przyjaciółkę. 
~*~
 Cały wczorajszy wieczór byłam taka nieobecna, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, nawet wujek to zauważył i próbował ze mną porozmawiać, ale ja w środku wigilii ogłosiłam wszystkim, że mam ochotę się zdrzemnąć i wróciłam do pokoju. Zasnęłam dość szybko, może ze zmęczenia tym płaczem. Nie pytałam rodziców co u ojca bo to mnie najmniej teraz interesowało, dla mnie on umarł, kiedy miałam dwanaście lat. Coś tam mówili, że Olalla niedługo będzie rodzić, ale dla mnie mogłaby tak samo umrzeć razem z ojcem. Nadęta lalunia, która myśli, że zarobi coś na takich alkoholikach jak mój ojciec. Ona albo jest taka głupia, albo jej za to płacą. 
 Te leki na prawdę były niesamowite, bo następnego dnia nie miałam gorączki i mogłam spokojnie wrócić do pracy. Ubrałam się w czarne rurki, białą bokserkę i czarną, śliską bluzę z reggae  Nie przejmowałam się tym, że Pique może być na treningu, ba ! Na pewno tam będzie, wiem, że muszę się skupić, bo dzisiaj gramy z Athletic Bilbao, a mi się nie uśmiecha zostać po godzinach, żeby słuchać jak trener ochrzania piłkarzy za porażkę. Dlaczego miałabym czekać ? Chociażby dlatego, że wracam z Messi'm. Na zawsze ? Na zawsze to sobie można rękę amputować. Usłyszałam wczoraj w nocy, kiedy Ines rozmawiała przez telefon z Carlos'em. Miała rację, nigdy nie mówi się czegoś, czego nie można spełnić. "Zostaniemy razem na zawsze", ta, dopóki nie wkroczy jakaś panienka, albo po prostu duże cycki i spory tyłek. Faceci to świnię, tchórzliwe świnie. 
 Wyszłam z domu, dzisiaj postanowiłam pojechać autobusem, żeby się nie przemęczać, gramy z Hospitalet'em w czwartek w siatkówkę. 
 Po piętnastu minutach byłam już na miejscu.
- Cześć Ashley. - Uśmiechnęłam się do piłkarza, nie zwracałam uwagi na Margerittę, która mierzyła mnie wzrokiem. 
- Witaj maleńka. - Odwzajemnił uśmiech ochroniarz i otworzył mi drzwi. Powędrowałam w stronę szatni, żeby powiedzieć chłopakom, że mają już iść na trening. Słyszałam z niej śmiechy i piosenkę "Waka Waka".
~ Pique, Shakira robiła Ci w nocy waka waka ? - Słyszałam rozbawiony głos Xavi'ego. Westchnęłam głośno i weszłam do środka. Jakoś nikt mnie nie zauważył, stanęłam oparta o framugę drzwi i ze skrzyżowanymi ramionami przyglądałam się co robią Ci idioci. Nagle z pod prysznica wyszedł nagi Alba, momentalnie odwróciłam się ze śmiechem. Zaczerwieniony Jordi pobiegł po ręcznik, nic specjalnego nie zauważyłam.
- Ubierzcie się, matko święta, czy kiedykolwiek zagram na skrzypcach ? - Mówiłam ze śmiechem.
- Ty to masz poczucie czasu. - Zaśmiał się Puyol.
- Się ma ten style. - Wypięłam dumnie pierś. - Alba, nie martw się, nic nie zobaczyłam.
- Czy ty mnie właśnie obrażasz ? - Wychylił się z pod prysznica już na szczęście owinięty ręcznikiem.
- Może. - Puściłam mu oczko i spojrzałam na wszystkich rozbawiona. Nawet na Pique, który tak jak to on śmiał się z Fabregas'a, który w poszukiwaniu swoich majtek biegał po szatni.
- Nie chcę was martwić, ale trening za pięć minut. - Powiedziałam ze słodką minką wychodząc z szatni.
- Natalia, aniele.- usłyszała za sobą skrzeczenie Pique, który momentalnie znalazł się za jej plecami. Z udawaną niechęcią odwróciła się w jego stronę
- Czego, potworze ?- skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej z cwanym uśmieszkiem. 
- Może dzisiaj mniej kółeczek.- wyjąkał i przytulił ją do siebie. Odepchnęła go delikatnie i z udawanym oburzeniem spojrzała na rozbawionego z sytuacji piłkarza. 
- Ani mi się śni.- udała księżniczkę i weszła na boisko co chwilę krótko się śmiejąc z zachowania tych dzieciaków.

ROZDZIAŁ VII : Czasami trzeba trochę poczekać, żeby wszystko się ułożyło.



 - Nataaaalia ! - Usłyszałam niski, męski głos. Odwróciłam się w stronę drzwi i ujrzałam wysokiego obrońcę Dumy Katalonii. 
- Pique ! Nie musisz mnie straszyć, kiedy uczę się fizyki ! - Udałam oburzoną.
- Wybacz słoneczko, ale wolałbym żebyś mnie nie biła, tylko podeszła i dała mi buziaka. - Uśmiechnął się i wskazał palcem swój policzek.
- Phii, zaraz Cię zbiję książką. - Wstałam i chciałam go pocałować w policzek, ale mój metr sześćdziesiąt jeden w kapeluszu mi to troszeczkę utrudniał. - Schyl się pacanie. - Uśmiechnęłam się szeroko czekając na jego reakcje. Posłusznie wykonał moje polecenie. Delikatnie pocałowałam go w policzek.
- I tak chcę zawsze na powitanie. A i ślicznie wyglądasz. - Zrobił ten swój piękny wyszczerz, na który zareagowałam tylko głośnym prychnięciem. Ja wyglądam pięknie niby ? Miałam na sobie czarne leginsy i bluzkę z Barcelony. Dzisiaj na moich plecach miałam Villę. Nie wiem czemu, ale chłopaki mi dali o kilka rozmiarów za duże koszulki, dlatego że podobno słodko wyglądam w koszulkach za tyłek. - Kiedy ciocia i wujek przyjeżdżają ? 
- Za ... - Spojrzałam na zegarek na szafce. - Za dwie godziny.
- Będę miał pewność, że nic Ci nie jest. - Posłał mi ten swój rozbrajający uśmiech. Szybko spojrzałam na komodę, stojącą obok łóżka, nie chciałam patrzeć w te jego piękne, oczy, wolałabym spać w spokoju i nie widzieć tych jego wspaniałych, lazurowych tęczówek. 
- Chodź do kuchni. - Pociągnęłam chłopaka za rękę do zielonego pomieszczenia. - Herbaty ?
- Ale tej żurawinowej.
- Wypijasz mi ją ostatnio, kochanieńki. - Mówiłam wstawiając wodę.
- Bo ją lubię. - Pociągnął mnie do siebie na kolana. 
- A ja lubię twoje perfumy, ale Ci ich nie zużyję. - Udałam oburzoną.
- Możesz sobie zużywać ile chcesz. - Zaśmiał się widząc moją minę. Nagle zauważyłam, że zaczął się do czegoś szczerzyć.
- I czego się chichrasz ? 
- Pamiętasz ...
- O boże, będziesz mi to wypominał do końca życia ? - Zaśmiałam się na samo wspomnienie o tym feralnym dniu na Camp Nou, kiedy nudziłam się i postanowiłam sobie poleżeć. Położyłam się na środku boiska i tak jakby przymknęłam oczy w tej samej chwili co zaczęli opryskiwać trawę przed meczem, a ja się położyłam na środku opryskiwacza i ten zaczął lodowatą wodą pieścić moje seksowne cztery litery. Pamiętam że Pique z Messi'm o mało się nie zesikali ze śmiechu. 
- Ale ty nie widziałaś swojej miny wtedy Natalia, ona wyrażała więcej niż tysiąc słów. - Mówił przez śmiech. 
- Te, piękny. - Mówiłam wstając z jego kolan. Zalałam dwie herbaty żurawinowe wrzątkiem i podałam jeden kubek przyjacielowi, który ciągle zachodził się śmiechem. - No przestań już ! - Nie wytrzymałam i krzyknęłam na cały dom, co jeszcze bardziej go rozśmieszyło. Kiedy po prawie dziesięciu minutach, opanował ten szaleńczy napad śmiechu, ruszył swój tyłek żeby odebrać telefon, który dzwonił cały czas.
- Jestem u Natalii. - Mówił to takim tonem, jakby męczyła go ta rozmowa. - Dobrze, pa. - Odpowiedział i szybko się rozłączył. Rzucił telefon na stół i nerwowo zaczął bawić się guzikami na swojej zielono- niebieskiej koszuli, którą dostał ode mnie na gwiazdkę. 
- Idziemy do pokoju ? - Zapytałam patrząc na niego z delikatnym uśmiechem. Ten bez słowa wstał, wziął swój i mój kubek i ruszył do salonu. Usiedliśmy obok siebie na wielkiej, skórzanej kanapie. Nawet nie włączaliśmy telewizora, mogliśmy rozmawiać w ciszy. - Jak Ci się układa z Shakirą ? - Teraz jego oczy nie były już takie radosne, jak zawsze. Teraz ukazywały smutek, zmęczenie i ... nienawiść ? Zawsze, kiedy wspominałam o tej niskiej blondynce, taki miał wzrok. Zaczęło mnie to powoli martwić. 
- Z każdym dniem coraz gorzej. To już nie jest ta dziewczyna, którą chyba pokochałem. - To ostatnie słowo na prawdę bardzo mnie zabolały. Zaraz, przecież to nie może być ... A jednak  ? 
- Czasami trzeba trochę poczekać, żeby wszystko się ułożyło. - Mówiłam głaskając go po głowie. On tylko objął mnie w pasie i wtulił głowę w moją pierś. Kiedy był smutny, miał zwyczaj tak robić. Mówił że mój dotyk, głos i perfumy go zawsze uspokajają. - Wszystko się ułoży. Zrobię wszystko żebyś był szczęśliwy. - Pocałowałam go w czubek głowy. Ten podniósł głowę do góry i teraz wpatrywał się we mnie swoimi oczami, w których teraz migały drobne iskierki. 
- Wszystko ? - Teraz jakby odzyskał pewność siebie. Zaczął zbliżać się do mnie bardzo blisko, niepokoiło mnie to trochę, zaczęłam odchylać się do tyłu, aż poczułam poduszkę, która leżała na kanapie. Patrzyliśmy sobie tak w oczy dość długo. Nie wiedziałam o co może mu chodzić. - Wszystko powiadasz ? - Uśmiechnął sie delikatnie i delikatnie obsypywał pocałunkami moją szyję. Mogłam albo uciekać, albo zostać. Tym razem to właśnie rozum przegrał, niech się dzieje co się ma dziać. Teraz znowu spojrzeliśmy sobie w oczy, jedną rękę włożyłam w jego włosy, a drugą położyłam na jego plecach. Znowu zauważyłam błysk w jego pięknych oczach. Delikatnie musnął swoimi ustami moje i ponowie uniósł głowę z zaniepokojeniem. Uśmiechnęłam się zachęcająco, co wystarczyło żeby Katalończyk powrócił do poprzedniej czynności. Z każdą chwilą całowaliśmy się coraz bardziej namiętnie, kiedy usłyszałam dźwięk przekręcającego się klucza w drzwiach. Oderwałam się od Pique, który miał grymas niezadowolenia na twarzy. Zepchnęłam go z siebie i wstałam z kanapy. Zobaczyłam, że to tylko Ines wróciła od ojca, jeszcze bardziej zdenerwowana. Pokazała mi gestem ręki, że chcę być sama i weszła do swojego pokoju. Było mi jej żal, że akurat w święta pokłóciła się z ojcem jeszcze bardziej niż wcześniej. Westchnęłam głośno i ponownie usiadłam obok Gerrard'a, który był trochę zmieszany i zawstydzony. Żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć, było mi głupio, on ma dziewczynę, a ja się tutaj z nim całuję, ale zaraz, przecież to on zaczął mnie całować, ale ja nie jestem bez winy, przecież to odwzajemniłam i było mi dobrze. 
- Ja Cię przepraszam. - Wydusił z siebie obrońca spoglądając na mnie z ukosa.
- Nie masz za co. - Uśmiechnęłam się i dotknęłam jego policzka. W tej chwili jeszcze bardziej się ożywił i na jego twarzy ponownie pojawił się ten śliczny uśmiech. 
- Jesteś moim aniołkiem. - Uśmiechnęłam się na dźwięk słowa "aniołek", Zaczął tak na mnie mówić od pokazu, w pewnym sensie byłam aniołkiem, ale bawiło mnie to w jaki sposób na mnie patrzy podczas wymawiania tego słowa. 
- A ty jesteś moim pingwinkiem. - Zaśmialiśmy się, mówię tak na niego od czasu, kiedy w zoo razem z Pinto udawali pingwiny. Wybuchliśmy śmiechem, kiedy przypomniało nam się to zdarzenie. 
- Kici kici, taś taś. - Powtórzył Gerrard. 
- Do lwa, kurwa do lwa ? - Powiedziałam ze śmiechem. Fabregas chciał żeby lew podszedł bliżej i zaczął go wołać jak kota i kaczkę, a Dani Alves mądrze to skomentował. 
- Co się stało Ines ? - Zapytał, kiedy już całkiem spokojni, siedzieliśmy przytuleni.
- Sama, nie wiem. Nie chciała o tym gadać, ale znasz mnie, niedługo do niej pójdę i pogadam. - Uśmiechnęłam się szeroko. W tej samej chwili do naszego domu bez pukania wszedł Carlos. Denerwowało mnie, kiedy to robił, a jakbym się kąpała, albo nie wiem, chodziła nago po domu ? Nie mówię, że to robię, ale jakby to co by było ? Z pokoju było słychać jak Carlos kłóci się z Ines.
- Wszystko O.K.? - W końcu zapytał Pena.
- Nie. K*rewsko daleko od O.K. - Mówiła rozzłoszczona Ines.
- Co dalej?
- Co dalej? Powiem ci, co dalej. Zamówię kilku czarnuchów, żeby popracowali nad nim z obcęgami i palnikiem. Słyszysz, co mówię, buraku? Jeszcze z tobą nie skończyłem! Zrobię ci z dupy jesień średniowiecza. - Nie mogłam już tego znieść. Brzuch mnie bolał od zanoszenia się śmiechem, tak samo miał chyba Gerrard, bo leżał na podłodze i bił pięściami w podłogę. Nawet, kiedy ta dziewczyna była smutna, to i tak wali takimi tekstami, że człowiek nie wie czy śmiać się czy płakać.
- Pique, czy tobie się czasem sufit na głowę nie spadł ? - Mówiłam przez śmiech.
- Skąd to pytanie ? - Podniósł się na łokciach co chwilę wybuchając śmiechem.
- A tak sobie spytałam. 
- Przestań bo zaraz umrę ze śmiechu. - Dostał ostrej głupawki.
- Umieranie jest częścią życia kochanie. - Śmiałam się razem z nim. 
 Leżeliśmy razem na podłodze już trochę uspokojeni i patrzyliśmy w sufit. Poczułam jak piłkarz usiadł i podniósł mnie z ziemi. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie i wtuliłam się w jego szyję.
- Jesteś śpiąca. - To było raczej stwierdzenie niż pytanie. Dlaczego on wszystko wie ? Wie co chcę, wie co potrzebuję. Jakiś jasnowidz czy coś ? W ogóle z kim ja się zadaję. Miał rację, jestem bardzo śpiąca, chciałabym najchętniej się położyć i zasnąć. Ale jest jeden problem, rodzina przyjeżdża za godzinę i nie wiem jak zareagowali by na to, że sobie po prostu śpię. Pewnie wujek jak to wujek, zacząłby mnie budzić i szturchać, a ja jestem tak uparta, że przygniótł by mnie, co zmusiło by mnie jednak wstać. 
 Pique delikatnie położył mnie na łóżku i przykrył kocem. Po chwili sam leżał obok mnie, przytuliłam się do jego klatki piersiowej, a on głaskał moją głowę. Nie czułam się dobrze, boli mnie gardło, zimno mi. Kto by miał takiego pecha, gdybym ja go nie miała ? Pomagam innym ludziom, tym  że oni go nie mają. 
- Słoneczko, czy ty aby się dobrze czujesz ? - Usłyszałam troskliwy głos chłopaka, który leżał obok mnie.
- Nie za bardzo. - Mówiłam pokasłując co chwilę. Nie wiem jak można zachorować w pięć minut, to chyba niemożliwe, a zapomniałam, Natalia Schmidt potrafi dokonać rzeczy niemożliwych.
- Właśnie widzę, masz gorączkę aniołku. - Otworzyłam oczy i spojrzałam na jego twarz. Była widniała na niej troska i czułość. 
- Chyba się rozchorowałam. - Mruknęłam niezadowolona, na co obrońca tylko cicho się zaśmiał. 
- Grzmiałaś jak mała dziewczynka, która rozchorowała się przed wakacjami. - Odpowiedział na moje pytające spojrzenie.
- To było bez sensu Pique. - Patrzyłam się na niego jak na idiotę, a ten dalej się śmiał. Rozpatrzę kupienie mu jakichś tabletek uspokajających. 
 Obudził mnie dzwonek do drzwi. Gerrard spał obok mnie, a Ines nie było w mieszkaniu. Jakby była to słyszałabym muzykę i byłoby zapalone światło, ponieważ strasznie boi się ciemności. Kiedy już zaśnie to zawsze gaszę światło. Na gwiazdkę kupiłam jej lampkę nocną z Myszką Miki. Pewnie się ucieszy, no ale tego dowiemy się dopiero jutro. Założyłam na siebie bluzę przyjaciela, która wisiała na łóżku, wsunęłam na nogi swoje długie, puchate, białe ciapy i otworzyłam drzwi.
- Natalia. - Ucieszyła się Carolina i teraz bardzo mocno mnie ściskała. A ja co ? A ja stałam tam w męskiej bluzie, prawie za kolano i miałam głupią minę.
- Nie przyjechaliście za wcześnie ? - Wypaliłam tak nagle, zrobiło mi się troch głupio, ale przecież są o pół godziny wcześniej. 
- Mieliśmy wcześniej samolot. - Zobaczyłam moją ciocię- Martę. Była mojego wzrostu i miała taki samo kolor włosów jak ja. Następnie przytulił mnie wujek- Artur. Mamy takie same oczy i cechy charakteru, aż nie wierzę, że są rodziną. Przecież ojciec w niczym nie przypomina wujka, jest zupełnie inny. 
- Wchodźcie. - Przepuściłam ich w drzwiach i skierowałam do kuchni. - Zaraz wrócę. - Powiedziałam i weszłam do swojego pokoju gdzie Pique, w najlepsze sobie spał. - Pique wstawaj. - Lekko go szturchnęłam. Nie miał mocnego snu, więc szybko udało mi się go obudzić. 
- Coś się stało ? - Mówił siadając na łóżku.
- Tak jakby wcześniej przyjechali. - Uśmiechnęłam się delikatnie. Nigdy nie widziałam, żeby ktoś miał tak przerażone oczy, jak ten oto wielkolud w tej chwili. - Spokojnie młody, ja coś wymyślę. - Wstałam z łóżka i udałam się w stronę drzwi. 
- Poczekaj. - Powiedział i zaraz znalazł się obok mnie.
- Tak ? - Odwróciłam się do niego przodem.
- Ja już pójdę. 
- Klękajcie narody, Gerrard Pique się boi. - Zaśmiałam się cicho.
- Ja się wcale nie boję. - Odpowiedział szybko.
- Dobrze, dobrze. - Podniosłam ręce do góry. - Podwójny blok. - Zaśmiałam się cicho ponownie.
- To do jutra ? Postaram się przyjechać rano. 
- Do jutra. - Odprowadziłam go do drzwi.
- Cześć. - Pocałował mnie w policzek.
- Pa. - Zamknęłam drzwi i uśmiechnięta wróciłam do kuchni. - To co rodzinka, jak wam się w Hiszpanii podoba ? - Usiadłam na blacie kuchni cała w skowronkach. 
- Hiszpania, jak Hiszpania, a ty się czego tak cieszysz. - Oczywiście wujek "w tańcu się nie pierdoli" i od razu pytanie z grubej rury.
- Czego mam się nie cieszyć ? - Zaparzyłam wodę na herbatę, a sama wzięłam sobie lek na gorączkę. 
- Chora jesteś ? - Zapytała ciocia.
- No tak jakoś mi się zachorowało.
- A kto to u Ciebie był ? - Drugie pytanie bez pierdolenia, oczywiście jego autorką była Carolina. Przewróciłam oczami, może zapomną o tym pytaniu ? Znając moje szczęście to o tym mogę tylko i wyłącznie sobie pomarzyć, bo z moim szczęściem, to oni pamiętają co jadłam na śniadanie dwa lata temu, kiedy odwiedziłam ich w Warszawie. 
- Odpowiesz ? - Cholera, jednak pamiętają.
- Kolega. - Mruknęłam pod nosem łykając tabletkę.
- Czy to nie jest bluza twojego "kolegi" ? - Spytała się Carolina, dokładnie akcentując ostatnie słowo.
- Jest. - Dajemy w szczerość, może się odczepią.
- Pique kazał mi powiedzieć, zostawił u Ciebie dezodorant. - Jak zwykle Ines to ma wyczucie czasu. Znieruchomiałam w jednym momencie rzucając jej mordercze spojrzenie. Ona też stała czekając na swoją karę z minką przybitego psa. 
- To jest Ines. - Powiedziałam o dziwo z uśmiechem. - Moja przyjaciółka, ta co z nią mieszkam.
- Miło mi. - Nieśmiało się uśmiechnęła i zniknęła w swoim pokoju.
- Kolega Pique ? - Zaśmiała się Carolina po dłuższej chwili.
- Ta. - Rzuciłam szybko i usiadłam przy stole. - Tam macie salon, a łóżka wam przygotowałam. - Uśmiechnęłam się cwaniacko i pokazałam trzy materace w salonie. - Ja idę spać, branoc. - Pomachałam im, wzięłam ze sobą z pokoju do łazienki koszulkę Pedro z reprezentacji, bieliznę i zniknęłam za wrzosowymi drzwiami. Podczas kąpieli przypominała mi się sytuacja w salonie z Pique, kiedy się całowaliśmy. Dlaczego on mnie pocałował ? 
                                                                                          *****
- Gdzie byłeś ? - Jednak nie śpi, a przecież jest tak późno. Mężczyzna myślał, że jego dziewczyna nie zauważy jego długiej nieobecności. 
- U Natalii. - Odpowiedział zrezygnowany. Miał przyjechać wcześniej, ale gdy zobaczył, że dziewczyna się rozchorowała, chciał być z nią cały czas. I do tego dochodził ten pocałunek.
- No pewnie. - Krzyknęła przy tym się śmiejąc. - A gdzie mógłbyś indziej być. - Rozłożyła ręcę. Bez słowa wyminął ją i poszedł wziąć prysznic do łazienki. 
 Kiedy ciepłe krople wody spływały po jego ciele, przypomniał sobie tą sytuację w domu Natalii. Ta dziewczyna na prawdę na niego działała, jak nikt inny. Nie miała kilograma makijażu na twarzy, nie miała malowanych włosów i nie była po operacjach plastycznych. Była idealna, bo była sobą i nie chciała nic zmieniać. Taką ją ... pokochał ? Czy to jest właśnie miłość ? Miłość, nawet jeśli nie jest od razu wzajemna, miłość zdoła przetrwać jedynie wtedy, jeśli istnieję iskierka nadziei - bodaj najmniejsza - że zdobędziemy z czasem ukochaną osobę, a reszta jest czystą fantazją. 

piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział V : A tak naprawdę, wszyscy za plecami życzą ci porażki.




 Dzisiaj jest szósty grudnia, za cztery dni, lecimy z Ines do Nowego Jorku, na ten pokaz. Teraz jestem niesamowicie podekscytowana i szczęśliwa, że spełnię swoję marzenia. Zarazem bardzo się denerwuję, ponieważ mam tatuaż na nadgarstku, ale jest biały i tylko napis. Tak, zrobiłam sobie biały tatuaż, słowa : To wy tworzycie krąg, a walka się już zaczęła. Uważajcie, bo tak naprawdę, wszyscy za plecami życzą Ci porażki. Mes Que Un Club- Barca. W pracy mi się układa, w szkole też. Oceny na pierwsze półrocze nie będą tak naganne, jak w tamtym roku w Polsce. Na Święta, przyjeżdża do mnie siostra z wujkiem i ciocią. Jeśli chodzi o Gerrard'a to bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Mówił mi że jestem dla niego jak powietrze, bo beze mnie nie mógłby żyć. Pomagamy sobie jak rodzeństwo, chociaż znamy się dopiero miesiąc, więź między nami jest ogromna. Z Pedro próbowałam chodzić, chodziliśmy tydzień, ale uznaliśmy że zostaniemy przyjaciółmi. Nie to że nam się nie układało, ale oboje baliśmy się, że jak się pokłócimy, to nasza znajomość się kończy, a tego nie chcieliśmy. Zendaya i Ines dalej się nienawidzą, a teraz jeszcze bardziej, bo Ines chodzi z Carlos'em, młodym Hiszpanem, który podobał się Zendy. Ojca nie widziałam już dłuższy czas, ale może to i dobrze. Za to wczoraj, kiedy byłam w centrum handlowym, żeby kupić prezenty widziałam Olallę, która ... jest w czwartym miesiącu ciąży, nie wiem czy z moim ojcem, bo nie za bardzo ją słuchałam, wolałam wybierać koszulę dla Pique w spokoju. Pod koniec listopada wygraliśmy pierwszy mecz siatkówki z dziewczynami z Hiszpanii. Dzisiaj jest następny,  bardzo się denerwuję. Na trybunach po raz pierwszy będzie Pique, Valdes, Pedo i Puyol. Ines będzie siedziała na ławce, zgłosiła się do podawania wody i ręczników. Tym meczem chyba najbardziej się denerwuję. Gramy z naprawdę bardzo dobrą drużyną, która w Hiszpanii jest na trzecim miejscu, a teraz musimy to wygrać. Siedzę teraz w szatni i myślę nad tym wszystkim, nad czym pracowałam tak długo. Nie mogę tego zaprzepaścić przez jeden mecz. Jak mówiłam na początku, ta piłka albo mnie uszczęśliwi, ale zniszczy moje marzenia. Ona robi co chcę, a mój udział w tym jest taki, żeby tylko ją odbić i pokazać, że nie jestem najmłodszym kapitanem przez przypadek.
- Nie denerwuj się. - Po plecach poklepała mnie Sisi. Sisi to nowa siatkarka, ma dziewiętnaście lat. Przejęła numer dziesięć po mnie, ponieważ chciałam mieć trójkę. Nie pytajcie dlaczego, po prostu wolałam mieć trójkę.
- Łatwo Ci mówić, boję się, że to przegramy, a jak przegramy, to ja się załamie. - Westchnęłam i poprawiłam nakolanniki na moich nogach. Usłyszałyśmy dzwonek, mówiący o rozpoczęciu rozgrzewki. Weszłam do środka. Ines mi pomachała, na co ja zareagowałam tylko lekkim uśmiechem. Szukałam piłkarzy, których szybko znalazłam, bowiem oczywiście Pan Gerrard Pique, siedział na samym przodzie i ciągle dokuczał Valdes'owi.
- O nie, co oni tutaj robią. - Za ramię złapała mnie zafascynowana Selena. Selena ma dwadzieścia cztery lata, a jak na swój wiek, kocha się w Pique. Ona mnie bardzo denerwuję, nie lubi mnie dlatego, że kiedy to ja się pojawiłam, to straciła posadę kapitana.
- Gerrard, przyniosłeś ? - Krzyknęłam na chłopaka i stanęłam na ławce.
- Cześć słoneczko, ładnie Ci w tej bluzeczce. - Wyszczerzył się.
- Wiem, wiem, ale masz ?
- Najpierw buzi tutaj. - Wskazał palcem na swój policzek. Westchnęłam głośno i wyżej wspięłam się na grzeb drabinek. Cmoknęłam tego palanta w policzek i on w końcu dał mi ten naszyjnik. Mam go na szczęście, jedyna pamiątka, którą zostawiła mi mama. Był to malutki aniołek. Nie mogłam go mieć na szyi, więc włożyłam do ochraniaczy. Dziewczyny skończyły się rozgrzewać, mecz za minutę się zacznie.
- Muszę iść. - Przełknęłam głośno ślinę i zeszłam na ziemię.
- Powodzenia. - Krzyknęli piłkarze równocześnie. Podeszłam pod siatkę, żeby podać sobie ręce z sędzią i kapitanką przeciwnej drużyny. Muszę powiedzieć że przy niej, wyglądałam jak anorektyczka. Była wyższa ode mnie, o wiele, miała wielkie mięśnie na rękach. Spojrzałam na swoje, ja takowych nie miałam bo ciężarów nie podnoszę, tylko brzuszki i czasami od święta pompki, dlatego mam mięśnie na brzuchu, ale takie delikatne, jak mówił na to Carles, wręcz seksowne. Patrzyła się na mnie o mało nie wybuchając śmiechem, miałam ochotę przywalić jej w tą krzywą mordę. Nie dość że była brzydka, to jeszcze nie miała jednego zęba z przodu. Ja miałam górny aparat, dlatego że z tyłu nie miałam w ogóle jednego zęba, albowiem siódemki, dlatego chciałam już wszystkie wyprostować, ale ona to już śmiesznie wyglądała. Sztuczne zęby i poobgryzane paznokcie pomalowane niebieskim, zdrapanym lakierem. Ja mam zawsze szilaka, dlatego nigdy nie mam odprysków, spojrzałam odruchowo na swoje, dzisiaj pomalowane na lekki różowy, żeby pasował na jutro. Niech się dzieje co chcę, jak przegramy, to na pewno nie dużo.
- Natalia, Sara. - Przedstawił nas sobie sędzia. Uścisnęłyśmy sobie dłonie, rany jaki ma mocny uścisk. - Jeżeli reszka, to drużyny Panny Schmidt, jeżeli druga strona, drużyna Sary, - Dlaczego na mnie mówił Panna Schmidt ? Poczułam się wyjątkowa. Wypadło na reszkę. Wzięłam piłkę i stanęłam za linią. Mecz miałam rozpocząć ja.
- Nie zawiedź mnie. - Szepnęłam i prze serwowałam piłkę z taką siłą, że ona dała nam już przewagę. Zdziwiona ponownie przymierzyłam się do zagrywki. Znowu zdobyłam punkty tym samym. Sytuacja powtórzyła się chyba z sześć razy, ale niestety następnym razem prze serwowałam z mniejszą siłą i zdołały ją odbić. Niestety nie dało im to nic szczególnego bo po fenomenalnym zagraniu Melany do mnie, zaatakowałam ją tak, prosto w twarz Sary. Ta wściekłość w jej oczach mówiła sama za siebie, posłałam jej spojrzenie typu "to jeszcze nie koniec".
                                                                                        *****
- Małe to to, ale jak nie pierdolnie. - Mówił Valdes, zafascynowany grą Natalii. Wszyscy wiedzieli że jest bardzo dobrą siatkarką, ale nigdy nie widzieli jej w akcji, teraz, mieli okazję.
- A ty coś taki zamyślony ? - Szturchnął zamyślonego obrońcę Carles. Nie wiedział że jego głowę zajmuję drobna blondynka, która odmieniła jego życie. Dużo razy, mówiła mu o tym że bez siatkówki nie mogłaby żyć, za każdym razem myślał że tylko żartuję, ale teraz widział z jaką pasją odnosi się na boisku, z jakim spokojem i miłością dotyka piłki.
- Co ? Ja ? - Wyrwany z pięknego kącika w swojej głowie, spojrzał na Carlesa, który tylko poklepał go po plecach.
- Kiedy jej powiesz ? - Odezwał się Pedro.
- Kiedy powiem co i komu ?
- Mikołajowej że zajebałeś wszystkie prezenty z fabryki, kretynie. - Mruknął bramkarz.
- Natalii, o tym co czujesz. - Spojrzał na niego Puyi.
- Przestańcie, znamy się od dwóch miesięcy, a ona nie wierzy w miłość.
- Jak to nie wierzy w miłość ? - Niemalże krzyknął Pedro.
- Chodziłeś z nią kretynie, powiedziała Ci chociaż raz że Cię kocha ?
- No nie, ale po prostu nie czuła tego do mnie i dlatego się rozstaliśmy szybciej.
- Dobra, pogadamy, kiedy indziej. Oglądajcie, wygrały pierwszą połowę, teraz druga. - Odparł Puyol.
- Baranie, tutaj są sety. - Burknął Victor. Kłócili się jeszcze o ten mecz, ale teraz myśli wysokiego obrońcy Dumy Katalonii, zajmowała szesnastoletnia dziewczyna. Dlaczego codziennie przed zaśnięciem myśli o niej ? Dlaczego odkąd ją poznał nie czuję chyba nic do Shakiry ? Dlaczego, kiedy na niego patrzy i dotyka czuję motylki w brzuchu ? Co ona do jasnej cholery w sobie takiego ma ? Te pytanie zadaję sobie codziennie patrząc w lustro, ale nigdy nie dostaję odpowiedzi.
                                                                                    *****
 Jeszcze jedna piłka i wygramy cały mecz. Dostaniemy się do 1/8 finału Pucharu Europy w piłce siatkowej. Oczywiście los drużyny, musi być w moich rękach. Drugi raz z rzędu musi mi się udać, jeśli nie, nie wybacze sobie tego do końca życia. Teraz nic innego nie jest ważne. Teraz jest ten czas. Podrzuciłam piłkę, uderzyłam tak jak na początku spotkania, mocno i pewnie, przeszła przez siatkę, ale facetka ją odebrała, podaję do rozgrywającej, ta do Sary ... która nie trafiła w piłkę, WYGRAŁYŚMY !!! Nie byłam osobą, która bardzo się cieszy z wygranej, ale teraz nie mogłam się opanować. Wszystkie dziewczyny teraz tonęły w uścisku, ze mną w środku.
- Nie duście mnie, wariatki moje kochane. - Krzyknęłam i w końcu uwolniłam się z ich uścisku, nie na długo bo trener podszedł do mnie i też zaczął mnie ściskać.
- Schmidt, bez Ciebie nasza szkoła nie zaszłaby tak daleko, jesteś niesamowita. - Ściskał mnie, a ja oczywiście musiałam się jakoś uwolnić.
- To jest najlepszy prezent na mikołaja, jaki ktokolwiek mógłby nam sprawić. - Pochwaliłam mnie Justyna, moja najlepsza koleżanka z drużyny. - Ktoś na Ciebie czeka. - Szepnęła mi do ucha. Gwałtownie się obróciłam i zauważyłam piłkarzy Barcelony. Mieli na twarzy wielkiego banana, nie wiedziałam gdzie jest Ines, ale zauważyłam ją, jak stała razem z nimi. Pożegnałam się z drużyną i szybko podbiegłam do Pique  nich i utonęłam w grupowym uścisku.
- Jesteś niesamowita. - Krzyczał mi do ucha Valdes, za co dostał w łeb. - Ja nie rozumiem kobiet. Prawić komplementy, a te w łeb. - Mówił masując sobie to miejsce.
- Owszem, za komplement dziękuję Ci Victorku, ale nie wrzeszcz mi do ucha. - Ostatnie wyrazy to ja wydarłam się do jego ucha, a ten tylko zrobił trzy kroki do tyłu.
- Chuchro, ale jak nie przypierdoli. - Śmiał się za moimi plecami Gerrard.
- Czy ty właśnie powiedziałeś słowo na H ?
- Nie, na CH. - Pokazał mi język.
- Ty niewdzięczny. - Zaczęłam go gonić po całym korytarzu, ale jakie ja mogę mieć szansę z piłkarzem najlepszej drużyny świata ? Odpowiedz ŻADNE. Więc, może mały szantażyk ?
- Auć. - Krzyknęłam i położyłam się na podłodze, trzymając za udo.
- Co się stało słoneczko ? - Odwrócił się Pique i teraz szedł w moją stronę z troską w oczach.
- Noga. - Zwijałam się z bólu, oczywiście udawałam, ale musiałam jakoś udawać okropny ból.
- W którym miejscu ? - Powiedział klękając nade mną.
- Tutaj. - Wskazałam na miejsce gdzie łapała mnie kontuzja z trudem opanowując śmiech. Piłkarz zmarszczył brwi i dotknął mojego uda. Kiedy Pique mnie dotykał, zawsze przeszywał mnie miły dreszcz, nie wiem dlaczego, ale lubiłam jego dotyk. Przymknęłam oczy, ale zaraz otrzeźwiałam. Cholera, miałam mu coś zrobić, a nie mdleć pod jego dotykiem. Przyciągnęłam go za koszulkę do siebie, tak, aby spojrzał w moje oczy. Zdezorientowany chciał już coś powiedzieć, ale niestety kochanie, Natalia jest mądrzejsza. Uśmiechnęłam się cwaniacko i teraz siedziałam okrakiem na wielkoludzie czochrając jego włosy.
- I kto jest górą ? - Zaśmiałam się. Ten złapał mnie za ręce ze śmiechem, przekręcił tak żeby to on siedział na mnie i łaskotał. Łaskotki miałam dosłownie wszędzie.
- Prze ... Przestań. - Próbowałam cokolwiek powiedzieć przez śmiech.
- Ale ja tak bardzo lubię twój śmiech - Pique także mówił przez śmiech.
- No przestań, ja muszę szesnastego pojechać w kawałku.
- Zapomniałem że będziesz paradować w samej bieliźnie, trzeba było tak od razu. - W końcu ze mnie zszedł i pomógł wstać, ale zapomniał że jest ode mnie o wiele silniejszy i mój nos zaliczył czuły kontakt z jego twardym brzuchem.
- Auć.
- Wybacz. - Pochylił się i cmoknął mnie w czubek nosa.
- No nie wiem, nie wiem. Musisz się postarać. - Pokręciłam głową.
- No dobra. - Jedną rękę położył na moich plecach, drugą na moim policzku. Jego twarz niebezpiecznie się do mnie zbliżała. Miałam 3,2 sekundy na rozmyślenia, za sobą usłyszałam piskliwy głosik. Gerrard niechętnie się odwrócił.
- Co ty tutaj robisz ? - Mruknął niezadowolony na widok trochę wyższej ode mnie blondynki. Może nie miała dużych piersi, ale dzisiaj wyjątkowo je wypchała.
- Jak to co tutaj robię, jedziemy szesnastego grudnia do Kolumbii, na święta. Przyjechałam po Ciebie. - No proszę, królewna śniegu zaczyna swoje ględzenie o Kolumbii, wie że mam wtedy pokaz i Pique jedzie ze mną.
- Wiesz ze szesnastego grudnia jadę z Natalią na pokaz. Mówiłem Ci to już w październiku.
- I ty chcesz pojechać z nią SAM ? - Nie mogłam wytrzymać i najnormalniej w świecie prychnęłam.
- Jedzie też Ines i Pedro. Cesc choruję. - Wydusiłam z siebie zdejmując nakolanniki i zawieszając medalik na szyi. Zawsze z Messim śmialiśmy się z Shakiry, że kiedy jest mowa o Pique to staję się oko w oko z drapieżnikiem. Messi miał tutaj dzisiaj być, ale co poradzę skoro mi się chrześniak rodzi. Tak, tak. Będę matką chrzestną Thiago Messi'ego. Antonella to na prawdę fajna babka, bardzo ją lubię. Często ze sobą rozmawiamy przez telefon. A wracając do drapieżnika.
- To pojedziesz z obcą dziewczyną, niż ze swoją narzeczoną ? - Chciało mi się, Chwila ! Wróć ! Narzeczoną ?
- Jaką narzeczoną ? Chyba coś pominąłem. - Prychnął Gerrard, na co mimowolnie zareagowałam śmiechem.
- Gerrard, ja pójdę się przebrać. - Powiedziałam, kiedy się uspokoiłam.
- Czekamy przy samochodzie. - Uśmiechnął się do mnie tym swoim słodkim uśmieszkiem. Jeszcze coś się kłócili, ale ja weszłam do szatni. Wzięłam prysznic i ubrałam się w czerwone rurki i czarny sweter za tyłek. Uwielbiałam te swetry, miałam ich chyba z miliard. Włosy zostawiłam rozpuszczone, na początku nie mogłam znaleźć moich czarnych trampek, ale przypomniałam sobie że schowałam je do szafki. Kiedy już byłam gotowa, wyszłam z hali i podeszłam do srebrnego Lamborgini należącego do Valdes'a. Widziałam tam wszystkich oprócz Pique, trochę mnie to zmartwiło.
- A gdzie ...
- Pique pojechał z dziunią do domu, wpadnie wieczorem, muszą pogadać. - Szybko wytłumaczył przyjaciela Victor.
- No to co ? Jedziemy na pizzę ? - Zapytał dumny nie wiem z czego Carles.
- Ona woli kebaba. - Uśmiechnął się do mnie uroczo Pedro. Dużo o sobie się dowiedzieliśmy, kiedy byliśmy parą.
- No to na kebaba. - Krzyknęła Ines i wsiadła do samochodu. Nie wiem jak my mielibyśmy się zabrać, jakby był tutaj jeszcze Pique. Ja, Ines i Pedro, jakoż że jesteśmy najmniejsi, siedzieliśmy z tyłu. Carles z przodu, a Victor prowadził. Pewnie ktoś musiał by pójść do bagażnika.
 Dojechaliśmy pod bar, gdzie dają najlepsze kebaby w mieście. Wyszliśmy z samochodu i zajęliśmy miejsca w środku. Puyol jako najstarszy poszedł zamówić.
- Czego jesteś smutna ? - Z rozmyśleń wyrwała mnie Ines.
- Ja ? Wcale nie jestem smutna.
- Widzę przecież.
- Martwię się tym pokazem. - Upiłam łyk mojego soku pomarańczowego.
- Nie martw się, będziemy tam, a jak nie daj boże będziesz się przewracała to Cię złapiemy. - Zaśmiał się Rodriguez.
- Dzięki za wiarę we mnie Rodriguez.
- Nie ma za co. - Wypiął dumnie pierś.

_________
 Wiem że miał być w środę, ale miałam zawody w piłkę nożną i tak jakoś mi zeszło ;) Muszę się pochwalić, że wygrałyśmy rewanżowe spotkanie z drużyną z Valenci i jako kapitan mogłam odetchnąć, bo z powrotem jesteśmy pierwsze w tabeli szkół.
 A Barcelona przedwczoraj zremisowała 2:2 z Malagą w pucharze króla u siebie. Widać było, że Messi się wkurwił przy wyniku 1:0 i wziął sprawę w swoje ręce od linii środkowej ;) I dobrze chłopak zrobił bo gola strzelił, tak samo jak Carles Puyol na 2:1. Tylko o 89 minucie nie będę nawet wspominać. Valdes niestety nie przedłuży kontraktu z Barcą i latem 2014 roku już nie będzie Victorka ;(
 Teraz widzimy się dopiero w środę :) Zapraszam na moje inne blogi, których rozdziały pojawią się już dzisiaj ! Miłego czytania :*

sobota, 12 stycznia 2013

ROZDZIAŁ IV : W tych czasach być ogarniętym to wyczyn.




 W nocy nie mogłam spać, pewnie dlatego że to w nowym miejscu, ale jedno mnie cieszyło, dzisiaj miałam wolne od zajęć szkolnych. Villanova potrzebuję mnie w Madrycie i o szóstej mam się stawić przed stadionem. Była czwarta, skoro nie mogę zasnąć to lepiej zacznę się już szykować, a jeszcze książki trochę poczytam. Najpierw poszłam do łazienki i wykonałam potrzebne czynności. Wróciłam do pokoju i wyjęłam z szafy koralowe rurki i miętowy sweter za tyłek. Włosy tylko przeczesałam, nie musiałam ich prostować, lubię moje kręcone. Jak sobie chcę zrobić kucyka, koka, warkoczyka to sobie prostuję. Włożyłam moje buty podobne do eskimosek, ale bardziej podobne do ciapów. Może dlatego że były białe w kolorowe wzorki. Nie będę sie zastanawiać nad tym teraz, w moją torebkę włożyłam swoje ubranie na mecz, czyli krótkie, śliskie czarne spodenki, białą bokserkę i bluzę z Barcelony. Poszłam jeszcze powiedzieć Ines, że mnie dzisiaj nie będzie, ona leżała w łóżku i płakała do poduszki.
- Ines, co się stało ? - Usiadłam obok niej na łóżku, za godzinę miałam być obok Camp Nou.
- Bo on .. bo on .. - Nie mogła nic powiedzieć przez łzy.
- Uspokój się Ines, cholera. - Szturchnęłam ją lekko.
- On ma dziewczynę. - Jeszcze bardziej wybuchła płaczem i wtuliła się we mnie.
- Brzydki, okropny, cholerny goth. Jaka znowu go chciała ?
- Car ... Car ...
- Carmen ? - Zdziwiłam się.
- Jebana suka.
- Chociaż ... Brzydki do brzydkiego pasuję. - Wzruszyłam ramionami, a na twarzy Ines pojawił się mały uśmiech.
- Jedziesz zaraz ?
- Tak, kochanie. Ale szykuj się na dziesiątego grudnia, jedziemy do Nowego Jorku. - Dziewczyna zapiszczała i rzuciła się na mnie. Nie powiem, cieszę się że już nie jest smutna przez tego śmierdzącego gotha. Nie jest jej wart. Te piękne chwilę zniszczył dzwonek do drzwi. - Otworzę. - Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Za nimi stał Gerrard Pique.Skąd on wie gdzie mieszkam.
- Hej mała. - Na mój pytający wzrok zaczął mówić wszystko od razu. - Wiem że jeszcze mamy pół godziny, ale przyszedłem po Ciebie wcześniej. Idziemy ? - Posłał mi taki uśmiech, że nawet jakbym nie chciała to i tak się uśmiechnęłam.
- Poczekaj. - Poszłam do pokoju, gdzie zostawiłam torebkę, rzuciłam szybkie cześć do Ines i już byłam na klatce. Zamknęłam drzwi i z Pique zaczęliśmy schodzić na dół. - A mógłbyś mi wytłumaczyć dlaczego idziemy schodami, a nie windą ?
- Dlatego, że ... Sam nie wiem. - Zaśmialiśmy się.
- No dobra, a teraz powiedz skąd masz mój adres ?
- To będzie moja tajemnica. - Ponownie się zaśmialiśmy.
 W drodze rozmawialiśmy dużo dosłownie o wszystkim, coraz lepiej się poznawaliśmy. Do Madrytu szybko dolecieliśmy, ja przebrałam się w swoje, piłkarze w swoje i teraz ja siedziałam sobie grzeczniutko na boku, obok miejsca trenera i patrzę jak jak druga połowa jest beznadziejna. Nie dość że jest 0:0 to grają na środku pola. Nie wiem co się z nimi dzieję, chyba nie jara ich czternasto punktowa przewaga nad Realem.
- Co z nimi jest. - Usłyszałam za sobą głos trenera. Spojrzałam jeszcze raz na murawę, kiedy usłyszałam odgłos zachwytu. Teraz Barcelona przedzierała się przez obronę Realu. Messi podał piłkę do Xavi'ego, ten podał górną piłkę do Pique, a ta znalazła się w siatce. Teraz cała Barcelona cieszyła się szczęściem piłkarzy, ja tylko się uśmiechnęłam, nie jestem taką osobą, która jak padnie gol wstaję i skaczę jakbym miliard euro wygrała. Po prostu cieszę się w duchu. Po pięciu minutach piłkę w siatce umieścił Messi i było 2:0. Ostatecznie mecz skończył się wynikiem 6:0 dla FC Barcelony po golach : Pique, Messi, Tello, Pedro i ponownie Messi. Barca nie tylko wygrała ten mecz z Realem, ona zmiażdżyła go, upokorzyła Madryt. W drodze powrotnej wszyscy cieszyli się jak dzieci, nawet Villanova postarał się o uśmiech.
- To idziemy na imprezkę ! - Krzyknął Alexis, który dzisiaj zaliczył dwie asysty.
- O tak. - Tym razem krzyknął Valdes, który obronił rzut karny, wykonywany przez Cristiano Ronaldo.
- Pani od masażu idzie z nami. - Objął mnie Pedro, który bądź co bądź, już troszkę z Fabregasem zabalował.
- Pani od masażu zaraz Cię uderzy, jeżeli twoja ręka pójdzie jeszcze dwa centymetry w dół. - Powiedziałam szturchając go lekko.
- Grabisz sobie u Natalii. - Zaśmiał się Jordi Alba. Wszyscy okazali się być fajnymi i śmiesznymi ludźmi. Nawet David'a polubiłam. Są zwykłymi ludźmi, którzy nie myślą tylko i wyłącznie o sobie. Jednak impreza tak trochę się nie udała, ponieważ niektórzy nie mieli ochoty zobaczyć się z fanami Realu Madryt. Nie to że się ich bali, ale woleli zacisze domu. Oczywiście cudowny Leo, powiedział żeby pójść do Natalii. Nie wiedziałam ani nie podejrzewałabym go o taką szczerość. Bynajmniej powiedział że chciałby pooglądać co mam w szafie i czy na pewno nie lubię Madrytu bo z fascynacją patrzyłam na Sergio Ramos'a, Iker'a Casillas'a i Mesut'a Ozil'a. No przystojni są, ale nie wybaczę im że od razu mówili że wolę Madryt. Możemy pójść, Ines tylko sie ucieszy. Jechaliśmy w piątkę. Ja, Messi, Pique, Pedro i Fabregas. Ich chyba najbardziej polubiłam, ale szkoda że nie ma Valdes'a, Alexis'a i Alby. Oni też są spoko. Kierował Gerrard swoim nowiutkim Audi, podjechaliśmy pod mój blok i jakoś starałam się ich uciszyć, żeby się ogarnęli, ale jak to skomentował Messi w tych czasach być ogarniętym to wyczyn. Miał rację, to w ich wykonaniu musiał być nie mały wyczyn, więc najzwyczajniej w świecie zagroziłam że ich nie wpuszczę, jak nie będę wchodzili cicho. Poskutkowało. Padło gdzieś tak koło dwudziestej czwartej, może jeszcze moja ukochana koleżanka nie śpi. Otworzyłam drzwi najciszej jak potrafiłam i wpuściłam tych idiotów do środka. Pokazałam gdzie jest mój pokój i gdzie mają pójść, a sama udałam się do pokoju śpiącej Ines.
- Piękna. - Krzyknęłam jej do ucha.
- Kurwa, Schmidt- wariatko, nie wkurwiaj mnie, wiem że wygraliście, ale ja śpię. - Przetarła zdenerwowana oczy.
- Te, Castle, ja Ci chłopaków z Barcelony pod nos podstawiam, a ty mnie od wariatek, no wiesz. - Udawałam oburzenie i powoli kierowałam się do drzwi. Obok mnie stała już Ines z szeroko otwartymi oczami. Uroczo wyglądała w opasce na włosach, krótkich, śliskich, różowych spodenkach i o dwa rozmiary większej koszulce z Atletico. - No wiem że się cieszysz, ale w tej koszulce pójdziesz ? - Skrzyżowałam ręcę na klatce piersiowej.
- Chodź już, bo nie wytrzymam. - Wypchnęła mnie z pokoju z taką siłą, że nie wiedziałam że jej tyle ma.Tak, Ines Castle weszła do mojego pokoju w koszulce z Atletico, wtedy, kiedy Pique wyciągał z szuflady moje czarne stringi od Victoria's Secret. Cała bielizna, którą mam jest z VS.
- Gerrard ty zboczony palancie. - Krzyknęłam, kiedy mierzył moimi majtakami w Messi'ego.
- Natalia, to ty tutaj jesteś ? - Szybko schował je do szafki, a na jego twarzy pojawiły się rumieńce.
- Nie, nie ma mnie, to tylko sen. - Przewróciłam oczami.
- Piękny sen. - Wymamrotał Pedro.
- Dobra panienki, nie zachwycajcie się moją piękną bielizną, to jest moja współlokatorka, a zarazem najlepsza przyjaciółka- Ines Castle, ona was zna więc nie trzeba jej przedstawiać. Ma koszulkę z Atletico dlatego że jej ojciec jest asystentem trenera. Życiorys potrzebny czy już mogę pójść po piwo ?
- Idź po to piwo bo mnie suszy. - Wyszczerzył się Fabregas jak głupi do sera. Wytknęłam mu język i poszłam do kuchni, w poszukiwaniu gingers'a. O jest i Lech, a dam im polskiego piwa, niech wiedzą co najlepsze. Wzięłam dziesięć puszek i wróciłam do pomieszczenia. Teraz Ines żywo dyskutowała z Gerrard'em o ... moim tyłku.
- I ty przeciwko mnie ? - Prychnęłam do Ines, która szybko się odwróciła.
- No pokaż jak robiłaś na imprezie, kiedy się upiłaś, pamiętasz ?
- Nie. - Odezwałam się, chociaż bardzo dobrze wiem, o jaką imprezę jej chodzić.
- Pamiętasz, kiedy przyjechałaś do Barcelony i jak się poznałyśmy. Wtedy zerwałaś z Kendall'em i poszłaś się najebać. Potem tak Cię melanż poniósł że tańczyłaś na blacie baru i ruszałaś tyłkiem lepiej niż Shakira. No pokaż.
- Spieprzaj. - Wytknęłam jej język i upiłam łyk napoju z mojej puszki.
- No pokaż. - Maślane oczka ze strony Fabregas'a, nieźle.
- A zatańczycie potem wy tak samo ? - Uśmiechnęłam się.
- Okej. - Obiecał Pique i usiadł wygodniej na moim ŁÓŻKU. Grzebie mi w majtkach i jeszcze na moim łóżku się wyleguję, no żal mi faceta, po całej linii.
- To patrzcie. - Wstałam i zrobiłam ten swój ruch, swoim seksownym tyłeczkiem. A ile było przy tym śmiechu. Nawet nie zauważyłam, jak Pedro to nagrał.
- Rzeczywiście robisz to lepiej niż Shakira. - Odezwał się Gerrard z bananem na twarzy. Zaraz, zaraz, wait, czy Shakira to nie jest jego dziewczyna ? Dlaczego przyszedł do mnie, a nie po wygranej od razu do niej ? On jedyny z Messi'm mają partnerkę, ale Antonella jest w Argentynie, a Shakira w Barcelonie. O co chodzi do cholery ? Nie będę się teraz nad tym zastanawiać, pomartwię się jutro.
- Jakbym nie wiedziała. Teraz wy. - Wskazałam na chłopaków i włączyłam kamerę, razem z moją przyjaciółką wypchnęłyśmy Pedro i Pique z mojego łóżka i razem na nim usiadłyśmy. Teraz chłopcy kręcili tyłkami przed kamerą, a po pijaku śmiesznie im to wychodziło. Barcelona potrafi, olle ! Jako że jesteśmy płci pięknej, miałyśmy w zwyczaju piszczeć, ale tak cichutko żeby pana Randie'go nie przebudzić. Miał chyba ze sto lat, ale trzymał się nieźle. A szkoda ... Ja mu na prawdę bardzo dobrze życzę, ale wolałabym żeby nie przychodził co chwilę, jak usłyszy najcichszy hałas, ale czekaj, wróć. Chłopaki wydzierają się jakby co najmniej w klubie byli, a nikt nie przyszedł ze skargą. Dziwi mnie to, ale może wiedzą że tutaj są piłkarze Blagurany. Cieszę się że nie przeszkadzają.
- No chłopaki. - Klaskałyśmy z Ines.
- Podobało się ? - Poruszył brwiami Pedro.
- Szalenie. - Zaśmiała się Ines.
- Dobra, opijajmy moją czwórkę ze sprawdzianu z fizyki. - Otworzyłam drugie piwo i pociągnęłam długiego łyka.
- Czwórka ze sprawdzianu z fizyki ? - Zakrztusił się Cesc.
- Ja z fizyki wiem tylko tyle że można aluminium pokolorować. - Otworzył szeroko oczy Pique.
- Jakiś ty niedouczony. - Zaśmiał się Messi.
- A ty może lepszy ?
- Te, piłkarze, wiem że trudno wam opanować testosteron, ale uspokójcie się. - Mówiła całkiem poważnie Ines.
- Ja chcę zdjęcie z Natalią. - Powiedział z słodkim wyrazem twarzy Pedro.
- Ja też. - Krzyknęli wszyscy zgromadzeni w pokoju.
- Ta, jedną ręką będziecie trzymać moje zdjęcie, a drugą o mnie myśleć. - Pedro w tym czasie spadł z krzesła, Fabregas się zakrztusił, Pique zaniemówił, a Messi dostał ataku śmiechu. - Ty Ines też. - Mruknęłam na rozbawioną przyjaciółkę.
- Ja już to robię, kochanie. - Cmoknęła mnie w policzek.
- No chodźcie, chodźcie. - Zaśmiałam się i tak robiliśmy sobie zdjęcia, potem było coraz bardziej śmiesznie, bo oczywiście Pique usiadł na nodze Pedro, który trzymał za rękę Messi'ego i kwiczał z bólu, a zarazem Leo miał wyraz twarzy WTF. Mam chyba ze sto zdjęć z tymi piłkarzami, przy najbliższej okazji je wywołam i powieszę na ścianie,
Najśmieszniejsze zdjęcie było, kiedy to Pedro usnął dosłownie na mnie, to znaczy wcześniej wyżalał mi się o czymś, nawet nie wiem o czym i przytulał się do mojego brzucha, ja głaskałam go po głowie i śmiałam się jednocześnie z żartów Cesc'a. Ale wracając do zdjęcia, to on usnął na mnie, a ja usnęłam na kolanach Pique i Ines zrobiła nam zdjęcie. To będzie w ramce na sto procent. Rozmawialiśmy o wszystkim o związkach, rodzinie, moich pucharach, meczach. Nawet powiedziałam im o tym że jestem aniołkiem Victoria's Secret, na co Pique zapowiedział że on i Fabregas jadą ze mną, bo Pedro jedzie do rodziny, a Messi do Antonelli. Co mogę zrobić, no pojadą ze mną, meczy nie będzie, a oni dojadą piętnastego grudnia. Dowiedziałam się też, że Gerrard'owi nie idzie dobrze z Shakirą, że nie wie czy cokolwiek do niej jeszcze czuję. Ona jest w trasach, on tutaj. Podobno nie docenia tego, że on nie może jeździć z nią do Kolumbii bo ma tutaj mecze i jeszcze ta akcja z udawaną ciążą Shakiry. Podobno chciała tym zwrócić na siebie tylko jego uwagę, a kiedy kazał jej zrobić badania to powiedziała że się pomyliła. Nie wiem, jak mądra kobieta mogłaby coś takiego zrobić. Osobiście uwielbiam Shakirę, zawsze uważałam ją za wzór do naśladowania, na koncercie nawet jednym byłam, ale z tego co mówią chłopaki to jest zadufaną w sobie egoistką. Nawet dla swojego własnego dziecka nie ma czasu. Nie znam jej osobiście, więc stosuję się do tego co mówią mi chłopcy, nawet Gerrard nie mówi o niej dobrze. Dowiedziałam się też o tym, że Fabregas'owi z jego partnerką też nie wychodzi, pewnie dlatego że jest od niego o pięć lat starsza, a Shakira jest starsza od Gerrard'a o dziesięć lat. Nie wiem po co z nimi są, skoro tak o nich mówią, nie rozumiem takich ludzi, którzy na siłę próbują ratować związek, a wiedza że nic z tego nie będzie. Tego nie rozumiem i cholera, chyba nigdy nie zrozumiem. Rozmawialiśmy też o drużynie i reprezentacji. Nieźle się upiłam, ale pamiętam chyba wszystko, ale nie. Pamiętam to co się działo do trzeciej rano, potem już nic. Wiem że zasnęliśmy grubo po szóstej rano. Około godziny jedenastej obudziłam się z okropnym bólem głowy. Nie dość że mi bania pękała to jeszcze zaczęłam się śmiać. Pique leżał obok mnie na łóżku, Ines spała na kanapie, Fabregas oparty o drzwi od pokoju, Messi z Pedro leżeli na podłodze "przecinając" się. Nie chciałam ich obudzić, więc cichutko na paluszkach, próbowałam wyjść z pokoju, ale Cesc na prawdę mi to utrudniał. No cóż, z nim nie będę walczyć. Wyjęłam z szafy czarne leginsy, białą bokserkę i lekko różowy sweterek za tyłek. Tak jak delikatnie potrafiłam, odsunęłam Cesc'a od drzwi, ale ten człowiek jest ciężki, po za tym, że nigdy nie odsuwałam, chociaż nogą, takiego "czegoś" to jeszcze puszki od piwa hałasowały tak, że bolała mnie głowa. Co najbardziej mnie zdziwiło, to dwie puste butelki wódki. Ja pierdziele, co tutaj się wczoraj działo. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam sie w rzeczy, które przyniosłam ze sobą z pokoju. Zrobiłam sobie kucyka i weszłam do kuchni. Nie mogłam znaleźć żadnej tabletki od bólu głowy, byłam bardzo niska, a szafki były wysokie, dlatego czekał na mnie podwyżnik od Ines. Taki co mają dzieci, kojarzycie chyba. No to stanęłam na nim i wyjęłam tabletki przeciwbólowe i jakiś proszek na kaca. Zaparzyłam ich dokładnie sześć i postawiłam na blacie. Swój zaczęłam powoli pić, przydałoby się coś do jedzenia. Co by tutaj zrobić. Przecież ja gotować kompletnie nie umiem.
- Wody. - Odwróciłam się i zobaczyłam strasznie wyglądającego Katalończyka.
- Na blacie. - Mruknęłam do Pique. Ten podszedł do niego, wziął szklankę i usiadł na przeciwko mnie. Wpatrywaliśmy się w siebie może z pięć minut bez słowa. - Co się dokładnie wczoraj stało ?
- Chciałbym wiedzieć. - Podrapał się po głowie. - Ale Messi i Pedro śpią śmiesznie. - Oboje się zaśmialiśmy, ale to było złym pomysłem, bo bania niewyobrażalnie nas bolała.
- Nie macie dzisiaj treningu, nie ? - Zapytałam.
- Nie, nie mamy. Dzisiaj ja Cię porywam. - Uśmiechnął się.
- A gdzie ?
- Niespodzianka.
- Ale nie będzie alkoholu ? - Spytałam błagającym głosem.
- Nie, niech twoja piękna główka się o to nie martwi. - Mówił rozbawiony Gerrard. Gdzie ten niewyżyty piłkarz chce mnie ze sobą zabrać. - Mamy ubrania w moim samochodzie. Mieliśmy coś na przebranie na imprezę, ale skoro nic z tego nie wyszło to pójdę po nie i oni i ja się przebierzemy i w ogóle będzie fajnie, nie ?
- Mówisz językiem, aśenaebałem. - Pokręciłam głową. Chłopak tylko się zaśmiał i wyszedł na chwilę z mieszkania. Mimowolnie zaczęłam się śmiać, jezu, jak ten człowiek śmiesznie mówi jak jeszcze jest pod wpływem. Nagle gwałtownie podniosłam głowę, co zaraz pożałowałam. Będą musieli spać u mnie jeszcze jeden dzień, przecież nikt nie może pójść piechotą, bo za daleko, a zresztą kibice. Samochodem nie pojadą bo pijani, Ines pijana i nie odwiezie, a taksówki dzisiaj nie jeżdżą bo jakieś święto, sama nie wiem jakie, nawet mnie to nie interesuję za bardzo. Gezas, będę musiał się z nimi męczyć jeszcze cały dzisiejszy dzień. Westchnęłam głośno, kiedy usłyszałam że Gerrard wrócił.
- Mogę skorzystać z łazienki ?
- Pewnie. Ale mam tylko damski szampon.
- Przeżyję. - Zaśmiał się i zniknął w łazience. Myślałam tak, co zrobić do jedzenie, przecież ja kompletnie nie umiem gotować. Ines śpi, ale nie pozwolę jej nic robić pod wpływem bo jeszcze sobie palca odetnie, albo sama nie wiem co może sobie jeszcze zrobić. Wiem, może Pique umie, spał sobie u mnie wygodnie na łóżeczku to się odwdzięczy. Po pół godzinie wyszedł z łazienki. Wyglądał nieziemsko w czarnych rurkach i białym T-shirtem z złotym napisem "nike". Nie powiem, ale dzisiaj to przeszedł samego siebie.
- Umiesz gotować, piękny ? - Uśmiechnęłam się i oparłam o blat. Ten tylko z uśmiechem podszedł do mnie i jedną ręką oparł się o blat, a druga niebezpiecznie dotykała moich włosów. Uniosłam pytająco brew, w tej chwili się ode mnie odsunął.
- Umiem tylko naleśniki.
- No to dawaj. - Uśmiechnęłam się i usiadłam na blacie. Mojej pomocy nie chciał, bo jak to powiedział, zrobi to lepiej. Za to dostał po głowie. Ciągle myślami wracałam do tego wydarzenia sprzed kilku minut. Dlaczego tak się na mnie patrzył, tak dziwnie i czemu w ogóle do mnie podszedł tak blisko ? Już nie wiem nawet co myślę, język w głowie mi się plącze. Co chwilę wybuchaliśmy głośnym śmiechem, ale to i tak nie obudziło tych pijaków. Z tego co się dowiedziałam do Ines wyjęła tą wódkę, kiedy ja usnęłam z Pedro, a kiedy się obudziłam to piłam z gwinta. Nigdy nie piłam wódki z gwinta, malibu i martini tak, ale nigdy wódkę. Nie będę drążyć tego tematu, pogrążony Real został, zadanie wykonane, jakże piękny był mój debiut jako masażystki. Nie dość że sobie siedziałam spokojnie bo nie było żadnych kontuzji, to jeszcze podziwiałam gołe klaty piłkarzy po meczu. Życie to jednak jest piękne. Do kuchni wszedł nieżywy Pedro i bez słowa przytulił się do mnie.
- Przepraszam, ja nie chciałem, nie gniewaj się na mnie. - Pogłaskałam go po głowie na której za chwilę złożyłam skromnego całusa. Przejął się chłopak.
- Nic się nie stało.
- Stało się, przepraszam. - Podniósł głowę i zrobił maślane oczka.
- Nie gniewam się. - Uśmiechnęłam się, nie mogłabym się gniewać na tego dzieciaka.
- Jesteś kochana. - Znowu wtulił się w mój brzuch, nie wiem czemu, ale lubiłam jak ktoś tak robił.
- I chyba za dobra dla niektórych.
- Spróbuj. - Powiedział Gerrard podchodząc do mnie i wciskając mi do ust kawałek naleśnika na widelcu.
- Muszę powiedzieć, że to najlepsze naleśniki jakie w życiu jadłam. - Uśmiechnęłam się do Pique, momentalnie odwzajemnił mój uśmiech i teraz patrzyliśmy sobie w oczy. Nie wiem, czemu zawsze jak je widzę, to cały świat momentalnie przestaję istnieć.
- Pójdę się umyć, dzięki za ciuchy Pique. - Z krainy błękitu wyrwał mnie głos Pedro, który niechętnie odsunął się ode mnie. Młody napastnik też ma piękne oczy, tylko on ma zielone. Usiadłam przy stole, reszta zjawiła się w ekspresowym tempie. Zjadłam jednego naleśnika, nie mogłam więcej, może dlatego że trzyma mnie okropny kac.
- Pedro, ile ty tam będziesz siedział ? - Darł się co chwilę Fabregas, który dostał drzwiami od Rodriguez'a.
- Już. - Wyszedł ubrany w beżowe rurki z niskim krokiem i zielony T-shirt z niebieskim napisem "adidas".
- WoW. - Otworzyłam szeroko oczy, wyglądał na prawdę przystojnie.
- Ty wyglądasz śliczniej. - Cmoknął mnie w policzek i usiadł obok mnie. W oczach Pique, widziałam ... zazdrość ? Czy on jest o mnie zazdrosny ? Muszę się przekonać.
- Podobają mi się twoje spodnie. - Zaczęłam, kontem oka spoglądając na obrońce.
- Na prawdę ? A mi się podobają twoje włosy. - Mówiąc to odgarnął mi kosmyk włosów z twarzy. Zrezygnowałam z kucyka. Uśmiechnęłam się i wstałam z krzesła.
- Idę na komputer, idzie ktoś ze mną ?
- Ja pójdę. - Nie spodziewałam się że dwoje w tym samym czasie zgodzą się pójść ze mną na komputer.
- To chodźcie. - Uśmiechnęłam się i siadłam na łóżku w swoim pokoju włączając laptopa. Zaraz obok mnie znaleźli się piłkarze. Po lewej stronie Pique, a po prawej Pedro. Przeglądałam twitter'a, nic się nie działo, na facebook'u tak samo było nudno. Wpadłam na pomysł żeby poczytać polski serwis plotkarski- pudelek. Na nim także nie było nic ciekawego. Zrezygnowana zamknęłam komputer i odłożyłam go na półkę, nagle zadzwonił telefon Gerrard'a.
- Muszę odebrać. - Kiedy wstawał, zauważyłam że na ekranie migało zdjęcie Shakiry. Zabolało, nie wiem czemu, ale zabolało.
- Więc ... - Zaczął nieśmiało Pedro, delikatnie chwytając mnie za rękę. - Co dzisiaj robimy ?
- Sama nie wiem, Pique chciał mnie gdzieś zabrać.
- Pique ... - Nagle chłopak posmutniał. Nie mogłam patrzeć, kiedy tak się czymś zamartwia. Najzwyczajniej w świecie pociągnęłam go za rękę tak, aby leżał obok mnie. Przytuliłam się do niego i słuchałam, jak miarowo biję jego serce. Pedro czule głaskał mnie po głowie, był taki słodki, taki czuły. Wiem że mogę na nim polegać.
- Mogę Cię o coś zapytać ? - Oparłam głowę o jego klatkę piersiową.
- Pytaj o co chcesz maleńka.
- Czemu się tak mną przejmujesz ?
- Bo jesteś dla mnie kimś ważnym. - Na te słowa moje serce po prostu zmiękło. Jak można stać się dla kogoś ważnym po dwóch dniach znajomości. Może to właśnie jest prawdziwa przyjaźń.
- Kocham Cię, Pa. Tak na pewno jestem u Cesc'a. Pa. - Usłyszałam głos Gerrard'a. Teraz wiem, że on ją kocha i na pewno on wróci do niej i będą szczęśliwą parą, ponownie. Głośno westchnęłam i ponownie przytuliłam się do piłkarza.

ROZDZIAŁ III : To wy tworzycie krąg, walka się już zaczęła.


 Nie poprawiłam wszystkim błędów, ale połowę tak ;)
______________________________________________

- Cholera. - Powiedziałam pod nosem, minęło już pół godziny, a ja nawet do połowy nie doszłam. Myślałam że to będzie szybko, ale jednak się rozczarowałam. Praca spokojna, fajna, nie męczę się ani nie nudzę, patrzę od czasu do czasu na piłkarzy, lepsze to niż siedzenie w gabinecie i nudzenie się. Ponownie spojrzałam na piłkarzy, którzy ćwiczyli rzuty wolne i karne, kiedy nieśmiało podszedł do mnie piłkarz trochę wyższy ode mnie. Jakże moje zdziwienie było, kiedy zobaczyłam najlepszego piłkarza świata- Leo Messiego. Uniosłam wzrok i zobaczyłam że siada obok mnie.
- Jesteś Natalia, tak ? Ja jestem Leo. - Uśmiechnął się i podał mi rękę, którą momentalnie uścisnęłam. Pierwszy piłkarz, którego znam już tak na ty, to Messi, ale faza.
- Coś się stało ? - Spytałam, kiedy na jego twarzy pojawił się grymas bólu.
- Tak, ostatnio boli mnie bark, nie wiem dlaczego.
- To przyjdź za pół godziny do mojego gabinetu, spróbuję Ci pomóc. - Uśmiechnęłam się i wróciłam do papierów. Uradowany napastnik odszedł na boisko do kolegów, którzy co chwilę spoglądając na mnie coś mówili. Czyżby wysłali biednego Messiego na zapoznanie się ? Dzieciaczki. Wreszcie po tej męce z papierami, trening dobiegł końca, podałam papiery Tito i otworzyłam drzwi mojego gabinetu. Jakie to piękne mieć na drzwiach swoje imię i nazwisko. Ściany miały kolor intensywnego granatowego. Miał wielkie okno, jak drzwi balkonowe, które wychodziły na murawę, stąd będę mogła widzieć wręcz wszystko. Nie powiem że mi się to nie podoba. Na środku było duże, machoniowe biurko z laptopem i kartami każdego zawodnika. Usiadłam przed owym biurku na czarnym, kręconym krześle i zaczęłam pisać sms'y z moją siostrą- Caroliną. Ostatnio nasze kontakty się ociepliły i opowiedziałam jej o minionych wydarzeniach. Ona także bardzo lubiła ten klub i bardzo się ucieszyła że będę mieszkała osobno. Ona została w Polsce i uwolniła sie od tego alkoholika. Po około, dwudziestu minutach usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę. - Powiedziałam odpisując na sms'a. Do pomieszczenia wszedł wcześniej umówiony Messi. - Hej. Usiądź. - Wskazałam na krześle. Usiadł na przeciwko mnie. - To powiedz co Ci jest dokładnie. - Mówiłam czytając kartę piłkarza.
- W czwartek  tamtym tygodniu, na meczu z Alaves uderzyłem barkiem w bramkę i od tej pory czasami mnie boli, to nie jest taki ostry ból, tylko taki lekki, ale przeszkadza mi to.
- Zdejmij koszulkę i pokaż w którym miejscy najbardziej. - Chłopak zdjął koszulkę, miał umięśnione ciało, nie jak Cristiano Ronaldo- którego bardzo nie lubiłam, miał takie w sam raz, takie co mi się podobało. Założyłam rękawiczki i podeszłam do niego.
- Chyba tutaj. - Pokazał mi miejsce na w okolicach prawego ramienia. Położyłam w tym miejscu dłoń i lekko przycisnęłam. Rzeczywiście było coś nie tak, to miejsce było rozgrzane i całe sine.
- Musisz pójść na prześwietlenie, najlepiej, kiedy zrobisz to teraz i zaraz przyjdziesz.
- Okej, będę za dwadzieścia minut. - Powiedział i udał się w stronę gabinetu prześwietleń. Zadzwoniłam do Ines, żeby przyjechała po mnie za godzinę.
- Hej malutka, sprawy się skomplikowały, opowiem w domu, przyjedziesz za godzinę ?
~ Jakiś przystojniak Cię gdzieś zabiera ?
- No pewnie że tak. - Powiedziałam z ironią.
~ Dobra, opowiesz za godzinkę. Buzi, buzi. - Przycisnęłam czerwoną słuchawkę. Wpisałam wizytę Leo w karcie i swoje podejrzenia, kiedy ponownie ktoś zapukał do drzwi. Zaraz, przecież niemożliwe żeby wyrobił się w pięć minut, no ale może to ktoś inny.
- Proszę. - Spojrzałam w drzwi, do środka wszedł wysoki mężczyzna, nie chciałam nawet wstawać. Przy nim wyglądałabym jak malutka dziewczynka. Miał ciemne blond włosy i te piękne błękitne, wiecznie roześmiane oczy. Nie ma to jak stać oko w oko ze swoim ulubionym piłkarzem. - Tak ? - Uniosłam jedną brew po chwili niezręcznej ciszy.
- Ten ... Yyy ... No bo ... - Podrapała się po głowie. Jąkał się tak śmiesznie że próbowałam się nie roześmiać.
- No bo ... ? - Uśmiechnęłam się, piłkarz momentalnie go odwzajemnił, nie wiem czy wiecie, ale ma zajebiście słodki uśmiech.
- Bo z chłopakami pomyśleliśmy, że skoro jesteś tutaj nowa, to pójdziesz z nami jutro do klubu ?
- Do klubu ? - Analizowałam te dwa słowa. Jutro piątek, o szkołę się nie muszę martwić. - Ale ty wiesz że ja mam szesnaście lat ?
- Spokojnie, ze mną Cię wpuszczą. To jak ? - Zastanowiłam się przez chwilę, przecież Ines miała pójść ze mną do Cream'a. Nie chcę jej wystawić.
- No nie wiem. - Nagle te błękitne oczy zrobiły oczy kotka ze Shrek'a. Jakbyście je widzieli to od razu na wszystko byście się zgodzili. - No dobra. - Zgodziłam się.
- Super. To napisz mi swój numer telefonu i się jeszcze jutro zgadamy. - Podał mi swój telefon. Mamy ten sam telefon. Wpisałam swój numer i oddałam telefon obrońcy. - Dzięki, do jutra. - Powiedział i wyszedł z pomieszczenia. Nie wiem co mi Ines zrobi, ta mała małpka, ale na pewno nie mogłam odmówić tym oczom. Siedziałam tak czytając karty piłkarzy, szczególnie skupiłam się na Carles'ie Puyol'u i David'zie Vill'i, ta dwójka miała najwięcej skomplikowanych kontuzji. Do pokoju po pół godzinie wszedł Leo. Schowałam karty do szafki i podeszłam do chłopaka, który wręczył mi zdjęcia.
- Przepraszam, że to trwało tak długo, ale David też robił zdjęcia.
- Nic się nie stało. - Powiedziałam nerwowo. Ze zdjęcia wskazywało na to, że bark jest obity, ale niw wybity, jakby przyszedł wcześniej, teraz nic by go nie bolało, ale wygląda na to, że trzeba mu zapisać serie masaży przez dwa tygodnie, a potem pomyślimy co trzeba robić dalej.
- Coś się stało ?
- Nic strasznego. Bark nie jest wybity, ale trochę uszkodzony. Będziesz musiał przychodzić na masaże codziennie, po treningu, przez dwa tygodnie.
- Kamień spadł mi z serca, już myśłałem że go wybiłem. - Westchnął. Na jedgo twarzy było widać że mu ulżyło.
- Leo, dlaczego nie przyszedłeś z tym wcześniej do Santiego ?
- No bo wiesz, nie przychodziliśmy do Santiego, dlatego że ... Dlatego że wiesz, no on jest gejem i nie czuliśmy się komfortowo. - Powiedział nieśmiało, na co ja tylko wybuchłam śmiechem.
- Przecież chyba by was nie zgwałcił ?
- A kto go wie ? - Teraz to i on zaczął się śmiać. Po jakiś pięciu minutach się uspokoiliśmy, a mnie aż brzuch rozbolał z tego wszystkiego. Nie są zadufanymi w sobie piłkarzykami bez poczucia humoru i co to nie ja. Przynajmniej Gerrard i Leo tacy nie są.
- Dobra, idź mi stąd i się przygotuj do jutrzejszego meczu z Realem. - Wstałam i zabrałam torebkę. Ines już czekała przed wejściem.
- Ale na te masaże to do Ciebie, nie ?
- Tak, do mnie. Przecież nie pozwolę żeby mi piłkarzy gwałcił. - Wyszliśmy z pomieszczenia i szliśmy równym krokiem do wyjścia. Dziwne, przy wyjściu stała jakaś ruda dziewczyna, około dwudziestu ośmiu lat. Miała nie przyjemny wyraz twarzy, wręcz okropny. Co tu robi niby taka dziunia ? Ona ma być ochroniarzem ? No niezły joke. Przeszliśmy obok niej z Messi'm, a ona zlustrowała mnie wzrokiem z nienawiścią. Nie dość że okropna, to jeszcze to pokazuję. Kiedy byliśmy już na bezpiecznej odległości musiałam go zapytać o tą dziunię.
- Kto to jest ?
- Ona ? Pani ochroniarz ? - Zaśmiał się. - Luna, dziwna laska. Chcę wyrwać jakiegoś pikarza, ale jej to nie wychodzi. Jej ojciec jest właścicielem galeri handlowej tutaj na rogu i ona uważa się za niewiadomo kogo.
- Aha. - Pokiwałam głową i zobaczyłam czekającą na mnie przyjaciółkę, stała przy swoim porsche z szeroko otwartymi oczami. - Ja już lecę, koleżanka na mnie czeka.
- A będziesz jutro w klubie ? Podobno Pique Cię zaprosił.
- Będę. - Uśmiechnęłam się. - Pa.
- Cześć. - Podeszłam do samochodu koleżanki.
- Czy to był Lionel Messi ? Najlepszy piłkarz świata, trzykrotny zdobywca złotej piłki, argentyńczyk ? - Wymieniała informacje na jego temat, a ja słuchałam ją z otwartymi ustami. Uwielbia Atletico Madryt i Radamela Falcao, ale o Messim wie dosłownie wszystko. Wie jakie kiedykolwiek w życiu miał kontuzję, na jakich meczach strzelił najwięcej bramek. Aż mnie dosłownie zatkało.
- STOP. - Krzyknęłam. - Lubisz Messi'ego ?
- Kocham go !!! Myślisz że skoro jestem francuską to nie mogę być całym moim sercem za Argentyną ?
- Myślałam już że kochasz Barcę. - Zaśmiałam się cicho.
- Coś ty, Barcę ze względu na Ciebie toleruję. - Uśmiechnęła się tym swoim "dziubkiem". Wsiadłyśmy do samochodu i właśnie teraz kierowałyśmy się do mojego domu po rzeczy, jest grubo po osiemnastej, pewnie ojciec albo śpi, albo gzi się z jakąś panienką. Nie chciałam żeby moja przyjaciółka to widziała.
- Pójdę sama.
- Nie ma mowy, pomogę Ci i weźmiemy się na raz. Kochanie nie przejmuj się, nic mnie nie zadziwi. - Położyła mi rękę na ramieniu i obie weszłyśmy na klatkę schodową. Winda jak zwykle nie działała, ale to menelom nie przeszkadzało żeby w niej spać, jak ich żona nie chciała wpuścić do domu. Drzwi były otwarte, czyli pewnie jest panienka. Pewnym krokiem ruszyłam do swojego pokoju, gdzie były trzy torby i jedno pudełko. Podałam pudełko i jedną torbę Ines, a drugie wzięłam sama. Spojrzałam jeszcze raz na to pomieszczenie, gdzie miałam osiem lat, kiedy ostatnim razem tutaj byłam. Było wesoło, smutno, kiedy stłukłam kolano na podwórku odbijając piłką o ścianę. Ta kamienica kiedy tętniła życiem, a teraz co ? Nic nie zostało z tego wesołego życia rodzin. Zostały tylko napisy na ścianach i kłódki na poręczach, mówiące o zawartym związku. Nie chciało im się chodzić na most, więc zrobili sobie taką poręcz związków. Ciekawi mnie ile z tych kłódek przetrwało. Na pewno nie wiele. Zostawiłam ojcu kartkę, niech wie, że się wyprowadzam i co mi zrobił. Położyłam ją na blacie w kuchni obok butelki wódki, którą trzymałam pod łóżkiem nie wiem czemu.

 Tato,
 Dobrze wiesz, że nią miałam, ani nie miałabym z Tobą życia. Nawet nie widziałam Cię trzeźwego od trzech tygodni. Po śmierci mamy, zmieniłeś się. Nie jesteś już tym kochającym ojcem, który był dla mnie ideałem mężczyzny. Stałeś się potworem, wiesz dlaczego ? Jeśli nie miałeś kasy na wódkę, mogłeś po prostu pożyczyć, jak nie chciałeś zarobić, ale nie, przecież byłam taka ładna i musiałam się prostytuować. Ja miałam wtedy trzynaście lat człowieku. Mogłam pojechać do babci, ale zawsze myślałam że się zmienisz, że jutro będzie lepiej. Zazdrościłam moim koleżankom, które miały ojca, które miały jakiekolwiek poparcie ze strony rodziców. Ja nie mam rodziców. Dla mnie umarłeś tak jak mama. Chciałam żebyś wiedział że się wyprowadzam, znalazłam dobrą pracę i nie, nie będę Cię odwiedzała. Mam nadzieję że nigdy w życiu Cię już nie spotkam. Zostawiam Ci jedyną twoją miłość. Pozdrów swoje dziwki. A i jeszcze jedno. Mama nie zginęła przeze mnie. Zrozum to wreszcie. Natalia.

 Bez słowa wyszłam z mieszkania kłapiąc drzwiami, wątpię żeby mnie usłyszał, przecież nie słyszał, kiedy błagałam o pomoc, kiedy Ci faceci mnie gwałcili. Nie słyszał tego, on słyszał tylko głos w swojej głowie, który prosił o wódkę. Nie obchodziło go co się ze mną dzieję. Najchętniej chciałby żeby zginęła tak jak matka, ale nie. Nie dałam mu takiej radości. Kiedyś zobaczy że został sam, że nie ma nikogo do pomocy. Karolina też już ma go dość i nie ma zamiaru wysyłać mu pieniędzy. Ale teraz przestaję o nim myśleć, przestaję myśleć o tamtym życiu. Teraz zaczynam nowy rozdział, a stary spalę.
 Wjechałyśmy windą na ósme piętro. Ines miała już kluczę, spotkała się z notariuszem dwie godziny temu. Teraz wręczyła mi jeden kluczyk, swój miała z breloczkiem Atletico Madryt i Kaczorem Donaldem, a trzeci schowała w dziurze obok okna, którą za chwilę zakryła. Ma jednak dziewczyna banię, nie powiem że nie.
- Gotowa zacząć całkowicie nowy rozdział w swoim życiu ? - Zapytała podekscytowana i otworzyła drzwi.
- Wow. - Powiedziałyśmy jednocześnie. To wygądało jeszcze lepiej niż w internecie. Oglądałyśmy pokoje, w moim pokoju były meble z białego drewna. Pięknie grały z odcieniem ciemnego granatu. Było biurko obok wielkiej szafy. Przy oknie było łóżko, a obok niego komódka. Większe półki były po drugiej stronie pokoju. Muszę zacząć się rozpakowywać.
                                                                                         *****
- Leo, Leo cholera czekaj. - Krzyczałem na swojego kumpla. Cholernie szybko chodził, nie wiem jak on to robi, ale chyba za dużo ćwiczeń na stepecze.
- Gerrard ? - No wreszcie się odwrócił. - Co chcesz ?
- Od razu co chcesz ? A czy ja muszę coś chcieć, żeby pogadać z kumplem. - Zaśmiałem się.
- Raczej Pique, tak.
- No dobra. Chodzi o tą nową masażystkę, Natalię. - Zacząłem, ale Messi ma wrodzone przerywanie innym ludziom.
- Fajna jest.
- To już sam wiem, ale słuchaj. W piątek idziemy na tą imprezę do Creame. No i ją zaprosiłem. Ja nie wiem czy ona chciałą tam pójść bo tak, nie była zadowolona, może mówiła Ci coś o tym ? - Kurde, do tego doszło że muszę się tłumaczyć Lionel'owi. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale kiedy zobaczyłem tą dziewczynę, cały świat przestał istnieć.
- Masz Shakirę. - Czy usłyszałem w jego głosie irytację ?
- Nie układa nam się ostatnio, chyba będę musiał to zakończyć.
- I tak od razu, kiedy zauważyłeś Natalię, tak ? - Zrobił tą swoją podejrzliwą minę.
- Dobra, gadaj czy coś mówiła.
- Pytałem się jej czy idzie, powiedziała że tak i nic innego. - Wzruszył ramionami i zaczął iść.
- Nic, a nic ? - Zdziwiłem się.
- Nic.
- Leo, idziemy na piwo.
- Ale Antonella.
- Antonella nie ucieknie. - Pociągnąłem go w storonę baru. On się zna lepiej na kobietach, musi mi coś powiedzieć o Natalii. Nie zdążyłem jej dobrze poznać, ale jej włosy są takie ładne i te jej oczy. Nie wiem dlaczego ta szesnastolatka zrobiła na mnie takie cholerne wrażenie.
                                                                                  *****
 Zawiesiłam błękitną firankę, przebrałam pościel z zwykłej bieli na granatowy odcień z herbem FC Barcelony na środku. Położyłam na łóżku błękitny koc. Na podłodze była biała wykładzina, więc dywan nie był mi potrzebny. Na półkach poustawiałam ramki do zdjęć, książki do szkoły, książki które czytałam lub czytam, oraz inne duperele. Ubrania poukładałam, trochę ich także włożyłam do worka. Po co trzymać coś w czym się nie ma zamiaru chodzić ? Nie jestem jak Zendaya, ona trzyma tyle tych ciuchów, nawet te, które wie że nigdy nie założy, ale żal jest jej wyrzucić. Na ścianie przykleiłam duży plakat z wszystkimi graczami Barcy, obok tego powiesiłam koszulkę Messi'ego i Ronaldhinio. W komodzie były szklane drzwiczki, tam znajdowały się moje puchary za : najlepszy atak, najlepszą zagrywkę, najlepszy blok, najlepsze prowadzenie grupy, najlepszego gracza sezonu 2011/12. Miałam też dwa srebrne i trzy złote medale międzyszkolne, ale to z czasów gimnazjum i podstawówki. Czułam się wspaniale widzieć mój pokój, który sama urządziłam i teraz już wiem, że nigdy w życiu nie pozwolę, żeby ktoś wchodził mi na głowę. Razem z Ines wydałyśmy okrzyk że skończyłyśmy.
- No lala, pokaż swój ... WoW. - Powiedziałam zszokowana. Ines miała cukierkowo różowy pokój z brązowymi meblami, takie same jak u mnie, tylko brązowe. Na ścianie powiesiła plakat Argentyny i Atletico Madryt. Na łóżku miała pościel z Atletico, a na półkach były figurki gwiazdek disney'a z Svarowskiego. Na gwiazdkę dostałam od niej szklaną figurkę Myszki Miki, która dumnie stoi za szklanymi drzwiczkami obok naszego wspólnego zdjęcia.
- Wiem, jestem zajebista. - Mówiąc to opadła na czerwoną wykładzinę.
- Jesteś zajebista. - Położyłam się obok niej.
- Jestem zmęczona, chodźmy zrobić sobie coś do jedzenia. - Jednym ruchem podniosła mnie do pionu. Czy mówiłam już że trenuję karate i koszykówkę ? Mimo wzrostu jest bardzo dobrą koszykarką i ma na razie jeden brązowy medal za triki z piłką. Nie wiedziałam że można robić takie rzeczy z twardą piłą.
- Ale co ? - Jąknęłam, kiedy weszłyśmy bo białej kuchni. Była tam nowoczesna, srebrna lodówka. Była kuchenna płyta, dobrze, bo gazowej nie lubię. Była mikrofalówka, toster, zmywarka, półki i ekspres do kawy. Ekspres do kawy, tak, to jest to.
- Zrobimy ... Mam ochotę na coś niezdorwego, zjemy dzisiaj spaghetti chilli. - Wyjęła makaron, puszkę pomidorów i papryczki chilli.
- Jak chcesz, ja wstawiam wodę. - Z zielonej szafki wyjęłam garnek i włałam do niego wody. Położyłam na płycie i czekałam aż pojawią się, jak to zawsze mówiła moja siostra "bąbelki". Nastpnie wrzuciłam makaron rurki. Nigdy nie brałam tego długiego, nie lubię i tyle. Sosem zajęła się koleżanka, niesamowicie gotuję, to jest jej nowa pasja, zaraz po koszykówce. - Ale i tak będę musiała zrobić o pięćdziesiąt więcej brzuszków.
- Przecież ty nie masz brzucha. - Mówiła jedząc spaghetti w salonie. Salon miał ściany koloru czerwonego. To był taki krwisty czerwień, czarna, skórzana kanapa i czarny stolik na wielką plazmę. Kupiłyśmy sobie na urodziny też Xboxa 360 Kinect. Miał to być prezent dla mnie, ale moja kochana przyjaciółeczka, dużo z niego korzysta. Na ścianie był czarnymi literami napisany napis : To wy tworzycie krąg, a walka się już zaczęła. Podobało mi się to stwierdzenie. Musze je zapamiętać. Co ja mówię, będę je widziała codziennie. Na półce z książkami umieściłyśmy tam nasze wspólne zdjęcia, oraz jakieś inne ze wspomnieniami.
- Wiem, ale muszę dbać o linię, przecież grudzień jest już blisko. Zobacz już się zaczyna zimno, jest listopad. - Wskazałam na telewizor gdzie była prognoza pogody, codziennie ma padać deszcze ze śniegiem. Hiszpania to piękny kraj, ale jak pada, to na prawde pada nieźle.
- Ale zabierzesz mnie ze sobą, nie ?
- No pewnie że Cię zabiorę. - Zaśmiałam się i usłyszałam dzwonek do drzwi. - To do Ciebie. - Mówiłam zbierając nasze talerze i uruchamiając zmywarkę. Ta jak oparzona wytarła buzię i podeszła do drzwi. Słyszałam jakieś miłe słówka i w naszym domu już był ten koleś.
- Siema. - Mówił teraz do mnie, ja tylko mu kiwnęłam głową.
- Poczekaj w salonie, muszę się przebrać. - Przymilała się do niego Ines i pociągnęła mnie za rękę do swojego pokoju. - Pomóż mi, nie wiem w co mam sie ubrać. - Panikowała.
- A gdzie idziecie ?
- Do kina. Na "Piątek Trzynastego". - Kurwa, zabiera pannę na ten stary film, ma koleś tupet. Podeszłam do szafy, wyjęłam z niej czarne leginsy i tunikę za tyłek. Była biała i miała na przodzie karykaturę Kopciuszka i Królewny Śnieżki.
- Masz królewno. - Zaśmiałam się i skrzyżowałam ręce na piersi.
- Jesteś wielka. - Powiedziała i cmoknęła mnie w policzek. Zaczęła się szybko przebierać co jeszcze bardziej mnie bawiło. Zrobiłam jej warkocza i podałam jej czarne eskimoski, aby takie miała normalne, ciepłe buty. - Anioł nie dziewczyna. Pa. - Powiedział i już jej nie było. Pokręciłam tylko głową i zamknęłam się na klucz i zamek. Weszłam do swojego pokoju, żeby odpalić laptopa. Zrobiłam sobie żurawinowej herbatki, wzięłam do ręki książkę, laptopa i w kocu usiadłam przy zgaszonym świetle na łóżku. Tak, wiem że się wzrok psuję, ale ja tak lubię, raz na jakiś czas można. Na twitterze zauważyłam że śledzą mnie wszyscy piłkarze Blagurany, to mnie rozśmieszyło, z dwoma się zapoznałam tak na prawdę, a wszyscy tak nagle zaczynają mnie śledzić. Wzruszyłam tylko ramionami i odebrałam połączenie od Ambrocio i Limy.
- Hej. - Powiedziałyśmy razem w tym samym czasie co wywołało napad śmiechu.
~ Jeju, jakaś ty piękna. - Zachwycały się na co tylko kiwnęłam głową.
- STOP. - Krzyknęłam i uciszyłam je. - Teraz ja opowiadam co u mnie. Więc tak z Ines stwierdziłyśmy, że zamieszkamy razem. Jak pomyślałyśmy tak zrobiłyśmy i już jestem w moim pięknym, nowym domku na ósmym piętrze obok mojego cudownego Camp Nou. Ojcu zostawiłam kartkę z opisem jak mi spieprzył życie i wyszłam trzaskając drzwiami. Dostałam czwórkę z fizyki ze sprawdzianu z czego się cholernie cieszę i jutro idę do Creame z piłkarzami Barcelony, a zaprosił mnie Gerrard Pique. Poznałam i polubiłam dzisiaj Leo Messi'ego i jest pysznie. A co u was ? - Słuchały mnie z szeroko otwartymi ustami. Zaskoczyłam ich, zaskoczyłam samą siebie, ale muszą zrozumieć że ja nie potrafiłabym żyć razem w jednym mieszkaniu z człowiekiem, który mnie bił i kazał sie porstytuować. Coś jeszcze mówiły że się o mnie martwią, ale pogdakały, pokazałam im przez kamerkę mieszkanie i znowu usiadłam w swojej pięknej pozycji na łóżku.
- A jak tam pokaz ? Wybrałyście sobie bieliznę ? - Zapytałam upijając łyk napoju.
~ Sobie i tobie też. Kochanie zaczynasz jeden pokaz i kończysz jeden, w każdym bierzesz udział, a w dwóch dwa razy, czyli wychodzi na to że będziesz miała ... dziesięć kompletów. - Mówiła dumna z siebie Adrianna.
- Od razu na głęboką wodę. - Udawałam oburzenie.
~ Musimy pokazać że jak na szesnastolatkę jesteś niesamowicie seksowna i zajebista. - Krzyknęłam Alessandra. Jak ja kocham te dziewczyny. Nie dość że kochane to jeszcze czasami jak trzeba to zachowują się jak psychicznie chore.
- Tak, tak. - Zaśmiałam się. - Kiedy mam przyjechać bo w końcu nie wiem, a chcę ze sobą wziąć Ines.
~ Pokaz jest szesnastego grudnia, więc przyjedź dziesiątego, okej ? - Spytała Adrianna.
- Okej. Wiecie co, jestem śpiąca, idę spać. Pa.
~ Dobranoc słoneczko. - Powiedziały obie i się rozłączyłyśmy. Wyłączyłam laptopa i poszłam do łazienki żeby się wykąpać. Po drodze wzięłam koszulkę FC Barcelony z Busquets'em. Mam nadzieję że jutro będzie lepszy dzień.